-
Peter Szijjarto skrytykował wypowiedź Donalda Tuska na temat sabotażu Nord Stream, twierdząc, że premierzy nie powinni bronić terrorystów.
-
Rosyjscy politycy otwarcie sugerują, że za zniszczeniem gazociągu stoją państwa zachodnie, a nie Ukraina.
-
Twierdzą, że skala ataku wymagała zaawansowanego sprzętu i profesjonalizmu, którym dysponują tylko duże służby wywiadowcze.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Temat konsekwencji zniszczenia rurociągu Nord Stream pojawił się w trakcie konferencji prasowej Donalda Tuska z premier Litwy Ingą Ruginiene.
Zdaniem szefa polskiego rządu incydent leżał w interesie Polski w związku z czym „w interesie zwykłego poczucia przyzwoitości i sprawiedliwości (…) nie jest oskarżanie albo wydawanie tego obywatela (Volodymyra Z. – red.) w ręce innego państwa„.
Węgry. Szef MSZ reaguje na słowa Donalda Tuska
Oświadczenie polskiego premiera, w mediach społecznościowych, skomentował szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto.
„Według Donalda Tuska wysadzenie gazociągu jest akceptowalne. To szokujące, bo aż chce się zapytać, co jeszcze można wysadzić i nadal uznać to za wybaczalne, a nawet godne pochwały. Jedno jest pewne: nie chcemy Europy, w której premierzy bronią terrorystów” – czytamy we wpisie na platformie X.
Moskwa o zniszczeniu Nord Stream. Wskazują na „prawdziwych winnych”
Sprawa uszkodzenia rurociągu Nord Stream ochoczo komentowana jest także przez przedstawicieli rosyjskich władz. Głos w tej kwestii zabrał między innymi doradca Władimira Putina, Nikołaj Patruszew.
W rozmowie z gazetą Kommiersant polityk stwierdził, że nie wierzy wynikom śledztwa prowadzonego w Niemczach. Jego zdaniem odpowiedzialność za eksplozję ponoszą kraje Zachodu.
– Ignorują teraz fakt, że tuż przed wysadzeniem gazociągu Nord Stream w tym rejonie Bałtyku odbywały się ćwiczenia morskie NATO. Warto również zauważyć, że sami aresztowani Ukraińcy stwierdzili, że prowadzone przeciwko nim śledztwo ma na celu zrzucenie winy na Ukrainę i ukrycie prawdziwych organizatorów i uczestników zamachu terrorystycznego, którym zależało na eskalacji napięć na Bałtyku – stwierdził.
– To ewidentny akt sabotażu, przeprowadzony na wysokim poziomie profesjonalizmu. Zniszczenie odcinka podwodnego rurociągu samo w sobie jest trudnym zadaniem, zwłaszcza gdy wymaga możliwie najbardziej dyskretnej operacji, bez użycia specjalnie wyposażonego statku. W przypadku Nord Stream zadanie to zostało ewidentnie wykonane przez wysoko wykwalifikowany zespół sabotażystów z bogatym doświadczeniem w operowaniu na znacznych głębokościach i w trudnych warunkach hydrologicznych Morza Bałtyckiego – dodał.
Zachód „ma coś do ukrycia”. Zacharowa komentuje wysadzenie Nord Stream
Według Patruszewa „nie każda armia ani agencja wywiadowcza na świecie dysponuje pływakami zdolnymi do sprawnego i co najważniejsze, tajnego przeprowadzenia takiej operacji”. Jednocześnie polityk podkreślił, że jego zdaniem takie zadanie mogły wykonać jednostki brytyjskich służb wojskowych.
W podobnym tonie wypowiedziała się także rzecznik rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa. Jej zdaniem, kraje Zachodu „mają coś do ukrycia” w kwestii uszkodzenia rurociągu.
– O czym to wszystko świadczy? To wskazuje, że Zachód ma coś do ukrycia. Sabotaż na dużą skalę po prostu przekracza możliwości samych podmiotów niepaństwowych. Wymaga znacznych zasobów i sprzętu, którymi dysponują tylko służby dużych państw – mówiła w trakcie briefingu prasowego.