Szymon Krawiec, „Wprost”: Wczorajszy atak dronowy pana zaskoczył?

Dr Radosław Piesiewicz: Nie zaskoczył. Zresztą dzień przed udzielałem wywiadu, w którym mówiłem, że to tylko kwestia czasu i skali, kiedy rosyjskie drony będą wlatywać w naszą przestrzeń powietrzną. A u nas to wszystko zaczęło się i tak od razu na dość dużą skalę, bo mówimy dzisiaj o kilkudziesięciu jednostkach, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną.

Jak to możliwe, że te drony przeleciały czasem pół kraju i wylądowały w województwie łódzkim?

Takie mają możliwości, że mogą przelecieć kilkaset kilometrów. Przy czym trzeba podkreślić, że odpowiedź państwa była prawidłowa. Poderwano myśliwce. Zdjęto niebezpieczne drony, które mogły przenosić głowice. A te, które nic nie przenosiły nie musiały być zdejmowane i leciały dalej.

Tak to teraz będzie wyglądać? Będziemy się budzić i rozglądać, czy nie mamy drona w ogródku albo na dachu?

Jeżeli mamy chronić polską przestrzeń powietrzną przed dronami w dłuższym okresie, to trzeba podejść do tego w inny sposób, tak jak robimy to na Ukrainie. Trzeba wdrożyć dużo warstwowych systemów do obrony niż wykorzystywać myśliwce do zestrzeliwania dronów jak to robimy dzisiaj.

Mariusz Błaszczak, były minister obrony, oskarża ten rząd, że wycofał państwa systemy z naszej granicy?

To nie do końca tak. 3 lata temu, kiedy Mariusz Błaszczak był ministrem, wojsko rzeczywiście zakupiło od nas kilkanaście systemów antydronowych. To była bardzo dobra decyzja ówczesnego ministerstwa obrony. Ale czasy się od tamtej pory diametralnie zmieniły. Wojna idzie do przodu. Technologia idzie do przodu. Nasze systemy trzeba zmodernizować, żeby mogły odpowiadać na obecne zagrożenie.

Udział
Exit mobile version