Pięć samochodów spłonęło w niedzielę w podwarszawskich Ząbkach. Zaparkowane były w garażu podziemnym przy ulicy Powstańców 27. Służby przeprowadziły ewakuację, płomienie udało się poskromić, nikt nie został ranny. Do takich sytuacji oczywiście co jakiś czas dochodzi, lecz ta szczególnie przykuła uwagę mediów, ponieważ straż interweniowała bardzo blisko bloku na Powstańców 62, który spłonął 3 lipca. Swoje miejsce na ziemi straciło wtedy ponad 500 osób.
Dwa pożary w Ząbkach. Najpierw blok, teraz garaż. „Założyli nowe kamery”
Stojąc przy pierwszym z tych budynków, łatwo dostrzeżemy drugi. Rozdziela je 200 metrów, a dystans ten pokonamy sprawniejszym krokiem w dwie minuty. Nic dziwnego, iż pożary zestawiono ze sobą, bo ogień wybuchł dwa razy w ciągu niespełna dwóch miesięcy, a do tego w nieodległych lokalizacjach. Pojechałem więc do Ząbek i zapytałem mieszkańców, co mówi się w mieście o tych zdarzeniach i czy dominującą emocją jest strach, a może jednak zachowano zimną krew.
– Każdy się tu niepokoi – przyznali państwo Krzysztof i Irena, których spotkałem przy zniszczonym przez płomienie bloku o kształcie podkowy. Jak wskazali, w budynku nikt teraz nie mieszka, lecz na całym osiedlu Kopernik życie nadal się toczy. Za pilnowaną przez ochronę bramą stoją budynki podobne do tego strawionego przez żywioł. – Administracja przeprowadza dodatkowe kontrole, pozakładano też nowe kamery monitoringu – wyliczyli moi rozmówcy.
Spalony w dużej mierze blok jest otoczony barierkami, ustawiono je także na tym, co zostało ze zdemontowanego dachu. Już z ulicy Powstańców widać, iż ogień doszczętnie zniszczył najwyższe kondygnacje. Usmolone, zewnętrzne ściany pozbawione są elewacji, która nie przetrwała pożaru lub po jego ugaszeniu została celowo zdjęta. W niektórych oknach pozbawionych szyb widać elementy wyposażenia mieszkań, skąd uciekali ludzie: półki, szafki czy kuchenne sprzęty.

Pożar bloku w Ząbkach. Prokuratura: Biegli sprawdzają, co było przyczyną
Mieszkania na dolnych piętrach także nie nadają się do zamieszkania, gdyż w trakcie akcji gaśniczej zalała je woda. Na razie nie wiadomo, czy i kiedy blok znów będzie mógł zostać zasiedlony. Jak dowiedziałem się w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga, badającej sprawę pożaru, wciąż niewyjaśniona pozostaje kwestia, dlaczego i w jaki sposób zaistniał.
– Obecnie przygotowywane są materiały dla biegłych. To bardzo żmudna praca, która potrwa jeszcze co najmniej kilka miesięcy, dlatego trzeba się uzbroić w cierpliwość. To również biegli ustalają, co było przyczyną pojawienia się ognia – przekazała Interii prokurator Karolina Staros, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Dziś nie można więc wprost stwierdzić, czy Powstańców 62 spłonęło, bo doszło do usterki, zaprószenia ognia czy też celowego podpalenia. Mimo to plotki, wśród których dominuje ten ostatni scenariusz, rozprzestrzeniać zaczęły się już 3 lipca – zwłaszcza w internecie. Przekonanie, iż pożar przypadkowy nie był, a może i inspirowany przez ośrodki nieprzyjazne Polsce, nadal panuje wśród części spotkanych przeze mnie mieszkańców Ząbek.
O snutych w mazowieckim mieście „teoriach spiskowych” mówili państwo Marcin i Magda. – Ludzie to lubią. Jak pan wejdzie na grupy ząbkowskie w mediach społecznościowych, to widać, że tam panikują, ale na szczęście nie jest to jakoś eskalowane. Jesteśmy z tego osiedla, po pożarze były kontrole ze strony Wspólnoty, o tych ze strony samorządu nie słyszeliśmy, lecz mieszkamy tu krótko, niespełna rok – uznali.
„Myślę, że będą już teraz pilnować”. Mieszkańcy Ząbek o pożarach
Siłę niepokojących spekulacji wzmógł także fakt, iż dramatyczne wydarzenie w Ząbkach wpisało się w serię pożarów na terenie Warszawy i jej okolic w pierwszych dniach lipca. Tamten miesiąc rozpoczęła potężna, kilkudniowa awaria metra spowodowana zapaleniem się podstacji energetycznej na mokotowskim odcinku linii M1. Natomiast 2 lipca gaszono transformatory przy ulicy Zamienieckiej na Pradze-Południe oraz podstołecznym Legionowie.
Jeszcze dzień później przydarzył się właśnie pożar bloku, o którym wspomina się teraz w kontekście płomieni w garażu podziemnym. – Następny pożar, nie bardzo jest w Ząbkach spokojnie. Szczęśliwie ja mieszkam w nowym bloku i tam są takie obostrzenia co do bezpieczeństwa… Myślę, że będą już teraz pilnować. Monitorują, widzę, że sprawdzają, jak to wszystko wygląda pod kątem pożarowym. Wszystkie te zdarzenia „wyzwoliły” kontrole – podkreślił pan Stanisław.
Jego również zapytałem o nastroje w mieście. Jak wspominał, kiedy zorientował się, że sąsiedni blok się pali, wyszedł na zewnątrz i widział, iż płomienie są wyłącznie po jednej stronie budowli przypominającej „U”. Po chwili objęły również drugie skrzydło. – Błyskawicznie się to rozniosło i zacząłem wnioskować, że to jest nienormalne. Musieliśmy w swoich mieszkaniach okna pozamykać, tak intensywny zapach się unosił – nadmienił.
Na prędkie tempo rozprzestrzeniania się ognia w ząbkowskim bloku jeszcze podczas akcji gaśniczej zwracał uwagę wiceszef MSWiA Wiesław Leśniakiewicz. Tłumaczył wówczas w Polsat News, że 3 lipca panowały w Polsce bardzo wysokie temperatury, co „niewątpliwie” wpłynęło na palne elementy w poszyciu dachu. – Zapewne tam mamy do czynienia z drewnianą konstrukcją dachową, stąd dynamika rozwoju pożaru – objaśniał.
Mieszkańcy Ząbek pomagają poszkodowanym w pożarze. „Podchodzimy na spokojnie”
W Ząbkach solidaryzują się z pogorzelcami nie tylko dobrym słowem. – Sam byłem na imprezie charytatywnej, swój datek złożyłem. Jedna z moich znajomych też jest pokrzywdzona – nadmienił pan Stanisław. Z większym spokojem do historii z dwoma pożarami w Ząbkach podchodzi z kolei pani Jadwiga. – Jedynie wróżka może wiedzieć, czy to się powtórzy. U mnie na podwórkach sprawdzili lampy, aby było widać, kto nocą tam chodzi – powiedziała.
Również inna mieszkanka Ząbek, pani Anna, zapewniła o „świętym spokoju” w jej miejscowości. Rozmawiałem z nią zaraz obok feralnego garażu, gdzie wciąż delikatnie czuć spaleniznę. – Oczywiście, że podchodzimy na spokojnie. Choć bezpośrednio te pożary mnie nie dotyczą to – z tego, co wiem – gmina działa. Nigdy jednak do takich przypadków, jeden po drugim, tutaj nie dochodziło – podkreśliła.
Bez nadmiaru emocji na pożary w Ząbkach patrzy ponadto pan Tytus. – Ten ostatni w garażu nie powoduje większej histerii, że „o matko, może to powiązane”, ale zamieszanie powstało. Zbliża się rok szkolny i są niepokoje, czy dzieci mieszkające w spalonym bloku będą miały jak chodzić tu do szkoły. Często wiązałoby się to z dojazdami niekiedy z daleka, zależnie, gdzie dana rodzina tymczasowo zamieszkała – zaznaczył.
Filia jednej z ząbkowskich podstawówek mieści się przy zniszczonym bloku – jej budynek spaja niejako dwa ramiona mieszkalnej budowli. Szczęśliwie oświatowa placówka przetrwała. – Jest poczucie solidarności, mieszkańcy mogą liczyć na siebie, co jest i zaskakujące, i pocieszające. Na tym osiedlu mieszkają też obcokrajowcy, ale różnice narodowościowe zanikają, gdy człowiek styka się z takimi rzeczami, jak pożar – skwitował pan Tytus.
Wiktor Kazanecki, Interia
Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl