Deszczówka uchodzi za cenne źródło wody, które nie tylko wspiera środowisko, ale też pozwala ograniczyć wydatki. Może być wykorzystywana w domu i ogrodzie – do podlewania trawnika, spłukiwania toalet, mycia tarasu czy samochodu. Jej miękka struktura sprzyja AGD, nie zawiera chloru, a lekko kwaśny odczyn działa korzystnie na rośliny. Mimo tylu zalet od 1 lipca we Francji zacznie obowiązywać zakaz jej stosowania do wielu codziennych czynności.

Nowe przepisy

Zakaz nie dotyczy każdej deszczówki, lecz tej pochodzącej z dachów zawierających materiały niebezpieczne, takie jak papa, azbest czy ołów. To właśnie one są źródłem potencjalnych zanieczyszczeń. Badania wykazały, że deszczówka spływająca z takich powierzchni może zawierać substancje szkodliwe dla zdrowia. Z tego względu Francja wprowadziła nowe ograniczenia, zakazując używania wody zanieczyszczonej przez toksyczne pokrycia dachowe. Za złamanie przepisów grozi mandat w wysokości 135 euro (ok. 570 zł) lub nawet kara więzienia do trzech lat.

Zbieranie deszczówki nie wymaga w Polsce pozwolenia na budowę – wystarczy zgłoszenie, jeśli zbiornik nie przekracza pojemności 10 m³. Podziemne zbiorniki sprawdzą się tam, gdzie nie ma kanalizacji deszczowej, a naziemne – są tanim i praktycznym rozwiązaniem dla mniejszych działek.

Zbieranie deszczówki

Zbieranie wody opadowej to także sposób na znaczne oszczędności. Podczas jednej ulewy można zebrać nawet 180 litrów wody. W skali roku daje to 30 tys. litrów i ponad 500 zł oszczędności. Tymczasem ceny wody i ścieków stale rosną.

Oprócz oszczędności ważny jest aspekt retencji. Polska zatrzymuje zaledwie 6,5% wód odpływowych, podczas gdy średnia europejska to 20%. Mikroretencja – jak gromadzenie deszczówki – odgrywa istotną rolę w przeciwdziałaniu skutkom susz i ulewnych opadów. Zbiorniki retencyjne są też brane pod uwagę przy naliczaniu opłat wodnych – ich posiadanie może oznaczać niższe koszty.

Udział
Exit mobile version