W raporcie „Konie z Morskiego Oka. Cierpienie, którego nie widać”, cytowanym przez PAP, w latach 2012-2022 wskazano, że udało się ustalić los 1002 koni pracujących na tej trasie. Z tego w 2022 roku pracowało nadal 290. 712 zostało wycofanych z pracy między styczniem 2012 a latem 2022. Do rzeźni trafiło 61 proc. z nich. Wiadomo też o śmierci 23 koni, które poddano utylizacji. Fundacja podkreśla, że zwierzęta są nadmiernie eksploatowane. We wskazanym w raporcie okresie pracowały średnio 26 miesięcy, a w chwili śmierci miały średnio 9 lat. W lutym 2025 roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało, że zawiązano porozumienie, na mocy którego na trasę do Morskiego Oka wyjadą busy elektryczne, które będą wozić turystów. Trasa fasiągów ma natomiast zostać ograniczona do krótszego odcinka między Palenicą Białczańską a Wodogrzmotami Mickiewicza. Początkowo zainteresowanie było niewielkie, głównie ze względu na cenę – na trasie z Zakopanego do Włosienicy przejazd kosztował 100 zł. Obecnie jest to 90 zł, a w kierunku powrotnym 80 zł. 

Zobacz wideo Joński zbulwersowany incydentem na drodze do Morskiego Oka

Fundacja zapowiada bojkot

Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva! od lat angażuje się w działania na rzecz likwidacji transportu konnego na trasie do Morskiego Oka. Co roku bierze także udział w przedsezonowych badaniach koni, które organizuje Tatrzański Park Narodowy. Jak wyjaśnia organizacja na swojej stronie, ma to na celu nadzorowanie ich poprawności. W tym roku fundacja poinformowała, że nie weźmie udziału w badaniach. „Bojkotujemy współpracę z Ministerstwem Klimatu i Środowiska i Tatrzańskim Parkiem Narodowym!” – napisano. „Nie możemy dłużej udawać, że ta współpraca może doprowadzić do likwidacji transportu konnego na tej trasie” – dodano. Dalej aktywiści podkreślili, że „ministerstwo i TPN oszukali nie tylko ich, ale całe społeczeństwo”. 

„Ministerstwo w ubiegłym roku zapowiedziało dążenie do likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka, a następnie za naszymi plecami zabetonowało sytuację tych zwierząt na lata: dogadało się z fiakrami i lokalnym samorządem, że konie na trasie zostają” – czytamy. Fundacja przekazała także, że „została wykluczona” z rozmów nad zmianami i przypomniała, że obecny rząd w umowie koalicyjnej podkreślał chęć współpracy z organizacjami pozarządowymi. „Od przyszłego roku konie mają pracować na krótszym, ale bardzo stromym odcinku trasy, a bilet na ten transport ma być łączony z biletem na elektryczne busy – na pierwszym odcinku trasy będą pracować konie, a turyści na elektryczne busy przesiądą się dopiero na Wodogrzmotach Mickiewicza. Co więcej – trwają już prace nad nowym wozem, ale wciąż nie przeliczono, ile konie mogą ciągnąć na tym odcinku, by nie pracować w przeciążeniu” – napisano dalej. Fundacja wskazuje też na zapisy porozumienia, które zawarło MKiŚ. Wynika z nich, że busy mają kursować jedynie między kwietniem a październikiem, ale droga ma być utrzymywana cały rok. „Wynika z tego, że warunki zimowe są za trudne dla busów, ale dla zwierząt już nie?” – dodano. 

Fundacja zarzuca też Tatrzańskiemu Parkowi Narodowemu, że ten „przez lata ignorował wnioski z badań koni lekarki weterynarii, oparte na dowodach naukowych, ponieważ w komisji 3 na 4 członków (w tym 2 przedstawicieli parku narodowego) popiera istnienie transportu w obecnej formie”. „Wyniki badań oddechów koni jednoznacznie wskazują na pracę w przeciążeniu. W rezultacie próbowano usunąć ten element z planu badań” – dodano. Do pracy w komisji miała też nie zostać włączona inna lekarka weterynarii, której zadaniem było przeprowadzenie badań ortopedycznych. Aktywiści zarzucają TPN i MKiŚ, że nie wywiązuje się z ustaleń z maja 2024 roku. Zaapelowano m.in. o zwołanie kolejnego spotkania tzw. okrągłego stołu w tej sprawie oraz organizację badań z udziałem czwartego lekarza. 

Odpowiedź Ministerstwa Klimatu i Środowiska

Resort w odpowiedzi na zapytanie Gazeta.pl podkreślił, że „minister Klimatu i Środowiska doprowadziła do porozumienia między Tatrzańskim Parkiem Narodowym, samorządami i Stowarzyszeniem Przewoźników do Morskiego Oka”. „Nigdy wcześniej nie udało się doprowadzić do porozumienia, które realnie wpływa na poprawę dobrostanu koni pracujących na drodze do Morskiego Oka” – stwierdził Marek Pogorzelski, rzecznik MKiŚ. Następnie poinformował, że od przyszłego roku transport konny na drodze do Morskiego Oka ma zostać ograniczony „do najbardziej płaskiego odcinka” od Palenicy Białczańskiej do Wodogrzmotów Mickiewicza i skrócony do 2,5 km. Natomiast na całej trasie będą kursowały busy elektryczne. „Turyści zyskają wybór – czy całą trasę pokonać piechotą lub busem elektrycznym, czy najbardziej płaską część trasy pokonać zaprzęgiem konnym. Zmniejszeniu ulegnie także masa wozu, którym przewożeni będą turyści. List intencyjny podpisany w lutym 2025 r. między podmiotami odpowiedzialnymi za transport na drodze do Morskiego Oka, jest realizacją postulatu poprawy dobrostanu koni pracujących na tej drodze” – czytamy w przesłanej nam odpowiedzi. 

Paulina Hennig-Kloska została zapytana o sprawę koni z Morskiego Oka w piątkowym (6 czerwca) programie Radia Zet. Ministerka także podkreśliła, że skrócono trasę fasiągów. – Strona społeczna powinna być zadowolona, bo walczyła o to od lat – powiedziała. Po chwili dodaa, że „chcemy, by konie pozostały w krajobrazie Morskiego Oka, bo też lubią je turyści”. – Powinniśmy bardziej dbać o ich dobrostan i obciążenie pracą na wysokim pochyle jest zastępowane przewozami elektrycznym – mówiła. 

Na jej słowa zareagowała fundacja Viva!. „Pani Ministro! Nie walczyliśmy o pozostawienie koni na trasie i zabetonowanie ich losu na długie lata! Od lat walczymy o likwidację transportu konnego do Morskiego Oka! LIKWIDACJĘ! I w związku z tym, że tego chce też 68% społeczeństwa, nie możemy być zadowoleni z tego 'sukcesu’, który Pani Ministra ogłosiła, zostawiając konie na tej trasie, na jednym z dwóch najbardziej stromych odcinków. (…) Z pewnością nie jest to spełnienie obietnicy z ubiegłego roku – obietnicy dążenia do likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka” – napisano. Aktywiści wezwali do natychmiastowej likwidacji transportu konnego z trasy do Morskiego Oka. 

Reakcja Tatrzańskiego Parku Narodowego

„Z przykrością przyjmujemy decyzję Fundacji Viva! o rezygnacji z udziału w tegorocznych badaniach koni, o której – jak sami informują – dowiadujemy się z mediów. Coroczne, przedsezonowe, komisyjne badania rozpoczęły się zgodnie z planem – bez udziału przedstawiciela Fundacji, mimo wcześniejszych ustaleń i dotychczasowej praktyki. Zgodnie z regulaminem obecność organizacji pozarządowych nie jest obowiązkowa, ale dla nas zawsze była istotna. Swoją otwartość na udział lekarzy weterynarii wskazanych przez organizacje pozarządowe podtrzymujemy” – przekazał Gazeta.pl Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN. Następnie przypomniał, że „znaczną część postanowień przyjętego wspólnie listu intencyjnego już zrealizowano, a pozostałe są sukcesywnie wdrażane”. „Wszystkie nadal traktujemy jako wiążące zobowiązanie” – dodał. Jako konkretne, wprowadzone już działania wymienił: przetestowanie alternatywnego transportu w postaci usługi edukacyjnej, czyli busów, w których można posłuchać informacji o przyrodzie – tą drogą można pokonać trasę do Morskiego Oka bez korzystania z transportu konnego, zmniejszenie liczby pasażerów na wozie z 12 do 10 osób przy kursie w górę, wydłużenie obowiązkowych przerw dla koni między kursami, wprowadzenie czujników temperatury i wilgotności. 

Ziobrowski także przypomniał o zmianach dotyczących skrócenia odcinku trasy dla transportu konnego. „Odnosząc się do zarzutu o niewywiązanie się z deklaracji likwidacji transportu konnego: żaden z dokumentów, które nas obowiązują – ani podpisane przez wszystkie strony postanowienia 'okrągłego stołu’, ani list intencyjny – nie zakładał całkowitej likwidacji. Zakładały natomiast szereg istotnych zmian, o których mowa powyżej” – dodał. „TPN nie wycofał się z żadnego uzgodnionego zobowiązania – wiele postanowień zostało już wdrożonych, a pozostałe są przedmiotem dalszych prac i rozmów. Uważamy, że przyszłość tej trudnej i złożonej sprawy wymaga dialogu, rzetelności i odpowiedzialności wszystkich stron. Tatrzański Park Narodowy pozostaje otwarty na współpracę” – podkreślił na koniec. 

Udział
Exit mobile version