Około 30 tysięcy żołnierzy Rosji i Białorusi wzięło udział w manewrach Zapad-2025. Ćwiczenia odbywały się między 12-16 września na białoruskich poligonach. Zdaniem ekspertów, manewry i poprzedzający je atak dronów na Polskę, to jasny sygnał dla NATO.
„Choć ćwiczenia oficjalnie miały jedynie wymiar defensywny, a ich skala, ze względu na prowadzoną przez Rosję wojnę z Ukrainą, była zdecydowanie mniejsza niż w 2021 r., to przetestowanie użycia broni jądrowej pokazało ich konfrontacyjny wobec NATO charakter” – piszą analitycy z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Eksperci PISM twierdzą, że Rosja i Białoruś w prowadzonych działaniach zbrojnych chcą opierać się na doświadczeniach z wojny na Ukrainie. Oceniają, że udział flot Bałtyckiej i Północnej pokazał, że główny ciężar ćwiczenia po rosyjskiej stronie wziął na siebie utworzony w 2024 r. Leningradzki Okręg Wojskowy, co pozwala stwierdzić, że to przede wszystkim on będzie odpowiadał za działania na zachodnim odcinku strategicznym.
Zapad-2025, czyli dwa cele Rosji
Jaki był cel tegorocznych ćwiczeń i czy został osiągnięty? Czy Rosja i Białoruś zaprezentowały, że są gotowe na konflikt z NATO? Jaka powinna być reakcja Sojuszu? Z tymi pytaniami zwracamy się do doświadczonego pilota, wykładowcy Collegium Civitas, mjra Michała Fiszera.
– Oficjalnym celem ćwiczeń było przygotowanie na ewentualne odparcie ataku ze strony NATO na Białoruś. Manewry miały epizod obronny i drugi polegający na przejściu do kontruderzenia – wskazuje. – Celem nieoficjalnym była oczywiście demonstracja siły wobec NATO. To takie prężenie muskułów i strasznie, które jest ukierunkowane głównie na to żeby, przerwać pomoc Sojuszu dla Ukrainy. Drugim celem prawdopodobnie było ćwiczenie operacji destabilizacyjnych – dodaje.
Zdaniem majora Fiszera ogólnym celem Rosjan nie jest podbijanie kolejnych państw, tylko zamiana ich w swoich wasali, budowanie swojej strefy wpływu w całej Europie. – Rosjanie zapisali to w swojej strategii polityki zagranicznej. Chcą budować świat wielobiegunowy, gdzie w całej swojej strefie wpływów to oni decydują o wszystkim. Chcą taką strefę zbudować w całej Europie (docelowo) – wskazuje rozmówca Interii.
Zwraca też uwagę na „symulowane uderzenie jądrowe, którym Rosja straszy”. – To klasyczna zagrywka: jak będziecie nam przeszkadzać na Ukrainie, to pamiętajcie, że my mamy broń jądrową i wszyscy w tym momencie mają kulić ogon pod siebie. Broni jądrowej nie używa się od tak, to jest absolutna ostateczność, czyli używa się w obliczu groźby wymazania własnego państwa z mapy – mówi.
Przeciwdziałać wojnie informacyjnej. „Tu leżymy”
Jaka powinna być reakcja Sojuszu Północnoatlantyckiego na te ćwiczenia? Major Fiszej nie ma wątpliwości. – Robić to, czego Rosja nie chce, czyli kontynuować wsparcie dla Ukrainy, zbroić się i przygotowywać, żeby nie pozwolić się podbić – wskazuje.
Zapytany o zadania Polski, zwraca uwagę na kwestie związane z wojną informacyjną: – Musimy nauczyć się jej przeciwdziałać, bo tu leżymy. Rosjanie podbiją nas na Facebooku, oni tak potrafią zmanipulować obywateli, nie tylko zresztą Polski, że jak tak dalej pójdzie to w pewnym momencie wszyscy sami będą chcieli jechać do Rosji. Oni wiedzieli, że nie mogą wprowadzić narracji prorosyjskiej w polskiej przestrzeni informacyjnej, więc wprowadzili antyukraińską. Rozdmuchali ją do poziomu naprawdę niebotycznego i kiedy w naszej przestrzeni powietrznej pojawiły się drony to zaczęły się głosy, że to wina Ukrainy, oni są naszym wrogiem, a Rosja z nimi walczy. A Polacy to łykają – mówi. W jego opinii kolejnymi celami Rosjan będzie wprowadzenie narracji prorosyjskiej i sprawienie, żebyśmy sami przestali chcieć być w Unii i NATO.
Rozmówca Interii przytacza też słowa dowódcy sił NATO w Europie gen. Alexusa Grynkewicha, który twierdzi, że do napaści Rosji na państwa NATO może dojść w 2027 roku. – Jeśli rosyjska wojna informacyjna się powiedzie, to kolejne ofiary będą państwami antyunijnymi i antynatowskimi, zdestabilizowane wewnętrznie, na krawędzi wojny domowej, do których nikt nie będzie chciał wysłać swoich wojsk. To niestety może być Polska – gorzko konkluduje.
Jak zatem sprawić, żeby ten scenariusz się nie zrealizował? – Przede wszystkim trzeba opracować w Europie sposób na przeciwdziałanie dezinformacji i manipulacji. Inaczej sami będziemy się pchać w ich ręce, nie będą musieli wprowadzać do Polski nawet czołgów. Jeżeli okażemy się mądrym narodem, to im się to nie uda – komentuje major Fiszer.
– Generał Grynkewich mówi też o tym, że w 2027 Chiny mogą napaść na Tajwan i to sprawi, że Amerykanie odwrócą się od Europy, bo powiedzą, że mają swoje własne problemy. Właśnie o to Rosjanom chodzi. Sojusz chińsko-rosyjski jest o tyle niebezpieczny, że najpierw Chińczycy przytrzymają Amerykanów, żeby Rosjanie mogli po kolei wyrywać kolejne państwo w Europie, a następnie stworzyć wspólnym front. Co wtedy zrobią? Nie wiemy, ale to jest perspektywa wielu lat – mówi.