22 lipca ukraiński deputowany Maksym Bużanski z prezydenckiej partii Sługa Narodu wniósł pod obrady Rady Najwyższej projekt ustawy nr 12414. Z pozoru dotyczył on jedynie zmian w kodeksie karnym, związanych z zaginięciami osób w czasie stanu wojennego. W rzeczywistości jednak zawierał kluczowe poprawki ograniczające samodzielność instytucji antykorupcyjnych.

Projekt został tego samego dnia zatwierdzony przez komisję parlamentarną i uchwalony 263 głosami. 22 lipca wieczorem – mimo licznych apeli organizacji społecznych i ostrzeżeń ze strony NABU i SAP – prezydent Zełenski podpisał ustawę. – To katastrofa dla niezależności antykorupcyjnych instytucji, budowanych z trudem od 2015 roku – komentują aktywiści.

Zobacz wideo Ukraińcy zniszczyli Rosji 20 proc. bombowców dalekiego zasięgu

Atak na organy antykorupcyjne w Ukrainie

Wszystko zaczęło się w poniedziałek rano, gdy deputowany z rządzącej partii Sługa Narodu wniósł do porządku obrad projekt ustawy, której tytuł sugerował jedynie zmiany proceduralne w sprawach o zaginięciach w warunkach wojennych. W rzeczywistości jednak w dokumencie znalazły się zapisy radykalnie zmieniające zasady działania NABU i SAP. Jeszcze tego samego dnia projekt został zatwierdzony przez komisję parlamentarną i przegłosowany przez 263 deputowanych.

Nowe przepisy dają Prokuratorowi Generalnemu możliwość przejmowania śledztw prowadzonych przez NABU i przekazywania ich innym służbom. Może on też żądać materiałów ze wszystkich postępowań i przenosić sprawy między prokuratorami, niezależnie od ich specjalizacji. Szef SAP traci realną władzę nad swoimi prokuratorami – od teraz to Prokurator Generalny decyduje, kto ma nadzorować konkretne śledztwa NABU.

-To koniec niezależności. Genprokurator będzie mógł dowolnie zabierać sprawy z NABU, jeśli nie będą wykonywać jego poleceń – ostrzega opozycyjny deputowany Jarosław Żełezniak. Z kolei ukraiński poseł Jarosław Jurczyszyn zauważa, że nowe przepisy legalizują działania, które wcześniej uważano za próby wyciszania śledztw wobec wpływowych osób.

Prokurator Generalny otrzymuje również prawo samodzielnego zamykania spraw wobec najważniejszych urzędników państwowych – co wcześniej leżało poza jego kompetencjami.

„Krok wstecz”. Pierwsza reakcja Unii Europejskiej

Decyzja Rady Najwyższej Ukrainy i podpis prezydenta Zełenskiego już doczekały się reakcji ze strony Unii Europejskiej. Marta Kos, unijna komisarz ds. rozszerzenia, wprost nazwała uchwalenie ustawy nr 12414 „poważnym krokiem wstecz”.

– Jestem głęboko zaniepokojona dzisiejszym głosowaniem w Radzie. Demontaż kluczowych zabezpieczeń chroniących niezależność NABU to poważny regres – napisała Kos na platformie X.

Podkreśliła również, że niezależność instytucji takich jak NABU i SAP to warunek konieczny w procesie akcesyjnym Ukrainy do Unii Europejskiej. – Praworządność pozostaje w samym centrum negocjacji akcesyjnych – zaznaczyła komisarz.

„To poważny błąd, który uderzy w Zełenskiego”

Ukraińscy politolodzy ostrzegają, że podpisanie ustawy nr 12414 przez Wołodymyra Zełenskiego to nie tylko cios w niezależność antykorupcyjnych instytucji, ale też polityczny błąd o długofalowych skutkach.

Wołodymyr Fesenko, znany politolog i dyrektor Centrum Badań Politycznych „Penta”, nazwał przyjęte zmiany „poważną pomyłką”, która zaszkodzi Ukrainie zarówno wewnętrznie, jak i na arenie międzynarodowej.

– Bezpośrednio teraz Ukraina nie straci wsparcia Zachodu – podczas wojny nikt nie przestanie pomagać. Ale w przyszłości pojawią się problemy w rozmowach z UE, w polityce wewnętrznej i w relacjach z obywatelami wrażliwymi na temat korupcji – ostrzegł Fesenko w mediach społecznościowych.

Jego zdaniem zyski polityczne dla ekipy prezydenta są niewielkie, a ryzyko – ogromne. Przypomina też, że ataki na NABU i SAP trwają od lat – ze strony SBU, Sądu Konstytucyjnego, czy starych elit. Jak twierdzi, te instytucje przetrwały tylko dzięki presji społeczeństwa obywatelskiego i wsparciu Zachodu.

– Gdyby nie one, nie byłoby ani NABU, ani bezwizowego ruchu z Unią – zauważa Fesenko.

Choć eksperci dostrzegają braki w skuteczności ukraińskich organów antykorupcyjnych, to likwidacja ich niezależności jest krokiem wstecz, nie reformą. – Potrzeba walki z korupcją rośnie, a nie maleje – dodaje politolog. I wyraża nadzieję, że niezależność NABU i SAP będzie można jeszcze przywrócić.

– To wygląda na skoordynowaną akcję przeciwko NABU – uważa z kolei politolog Georgij Czyżow, cytowany przez „Kanał 24”. Jego zdaniem niespodziewane zmiany w prawie, połączone z masowymi rewizjami u pracowników NABU, wskazują na zaplanowaną operację polityczną.

Czyżow podkreśla, że Ukraina jeszcze niedawno szczyciła się rozbudowaną infrastrukturą antykorupcyjną, a teraz dokonuje jej centralizacji i podporządkowania jednej instytucji – Prokuratorowi Generalnemu. – To niebezpieczny sygnał, przypominający ludziom czasy Janukowycza – mówi. – Ukraina daje pretekst krytykom europejskiej pomocy. Jeśli nie pojawi się jasne wyjaśnienie ze strony władz, ryzyko politycznego i wojskowego osłabienia wsparcia stanie się realne – ostrzega Czyżow.

Protesty w ukraińskich miastach. Ukraińcy oburzeni nową ustawą

Podpisanie ustawy nr 12414 przez Wołodymyra Zełenskiego wywołało błyskawiczną reakcję społeczną. Wieczorem 22 lipca w miastach Ukrainy odbyły się demonstracje przeciwko ograniczaniu niezależności antykorupcyjnych instytucji. W Kijowie, Lwowie, Odessie i Dnieprze na ulice wyszły setki osób. W stolicy pikieta odbyła się niedaleko od Kancelarii Prezydenta. Protestujący nieśli transparenty z hasłami: „Władza to naród”, „Ręce precz od NABU i SAP”, „Zwróćcie nam Europę”.

– Mój ojciec zginął nie za to – głosił plakat trzymany przez jednego z uczestników manifestacji, cytowany przez BBC Ukraina. 

Demonstranci domagali się od prezydenta zawetowania ustawy. Według nich przepisy te niszczą fundamenty państwa prawa i oddalają Ukrainę od Unii Europejskiej. Żaden przedstawiciel władzy nie wyszedł do protestujących.

W Odessie zebrało się około 50 osób – skandowano: „Weto dla ustawy”, „Hańba” i „Niezależność dla NABU”. Uczestnicy ostrzegali przed powrotem do autorytarnych wzorców.

W mediach społecznościowych też zawrzało. W ciągu kilku godzin pojawiły się setki postów porównujących nowe prawo do tzw. „dyktatorskich ustaw” z czasów prezydenta Janukowycza.

Udział
Exit mobile version