Wejście w buty Pawła Zatorskiego, wicemistrza olimpijskiego z IO 2024, absolutnego multimedalisty w dziejach reprezentacji Polski, z pewnością nie należy do łatwych zadań. Próg wejścia oczekiwań wobec człowieka, który wchodzi na pozycję libero, jest wysoki, a ten poziom jeszcze wzrasta, kiedy mowa o dobrze funkcjonującej maszynie.

A taką od 2022 roku stworzył trener Nikola Grbić, dobierając kolejne elementy, w zależności od sytuacji, które go napotykają. Tym razem przyszedł czas na postawienie na Jakuba Popiwczaka. Wbrew wielu opiniom, które często były mocno krzywdzące.

Jakub Popiwczak odpowiedział krytykom. Udany turniej libero Polaków

Trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że sam fakt wskoczenia do roli numer jeden w reprezentacji Polski, to coś, co nie dzieje się „od ręki”. Przypadek Popiwczaka jest tu idealnym przykładem. Mowa bowiem o jednym z najlepszych w swoich fachu, gdyby spojrzeć na regularność siatkarza w rozgrywkach PlusLigi – i to na przestrzeni kilku ładnych lat. Reprezentacja, nie mając w swoich szeregach wspomnianego Zatorskiego, na pozycji libero ma zatem obecnie doświadczonego – ale głównej mierze klubowo – Popiwczaka oraz młodziutkiego Maksymiliana Graniecznego.

Ten drugi, to z pewnością przyszłość reprezentacji Polski. Co więcej, Granieczny w nowym sezonie zastąpi… Popiwczaka w barwach JSW Jastrzębskiego Węgla. „Piwko” przeniósł się za to do Aluronu CMC Warty Zawiercie, więc obaj reprezentacyjni libero, o ile ten układ się utrzyma, będą nadal cieszyć swoją grą w PlusLidze.

Wracając jednak do samego Popiwczaka, zdarzały się głosy nawet o tym, żeby to Granieczny tu i teraz został „jedynką”. Ze względu na ogromną skalę talentu i możliwości nastolatka. Wydaje się jednak, że Granieczny przy Popiwczaku będzie rósł, ale „Piwko” podczas finałów VNL 2025 udowodnił, że jest bardzo pewnym punktem drużyny.

– Jestem wniebowzięty. Nie będę ukrywał, że ostatnie dwa tygodnie to była trochę sinusoida. Zaczęło się od pierwszego grania w Gdańsku dla niektórych z nas, z tej obecnej grupy. Były porażki, było coś, do czego nie byliśmy za bardzo przyzwyczajeni w tej kadrze. Przyjechaliśmy tutaj tak trochę niepewni, na co nas stać. Ale od tego pierwszego spotkania z Japonią, pierwszego seta po łącznie dziewięć, przeszliśmy przez nie suchą stopą. Grając naprawdę dobrą siatkówkę. Pokonując wszystkich wielkich świata siatkarskiego. Tak że jestem niesamowicie dumny z drużyny, ze wszystkich chłopaków, z każdego członka sztabu. Bo każdy włożył mnóstwo serducha, pracy, mnóstwo energii w to, żeby zwieńczyć to w taki sposób, jak dzisiaj. Czapki z głów przed wszystkimi, zrobiliśmy coś wielkiego – analizował Popiwczak.

Trzeba też pamiętać, że Popiwczak w końcówce sezonu klubowego zaliczył problemy zdrowotne, które wykluczyły go z grania zarówno w decydującej fazie play-off, jak i dodatkowo pojawiły się też problemy w turnieju Final Four Ligi Mistrzów. To było smutne zakończenie długiej i pięknej kariery w Jastrzębiu-Zdroju dla człowieka, który właśnie w Akademii JSW stawiał swoje pierwsze, poważne kroki. Choć gwoli ścisłości, do większej siatkówki na Śląsku Popiwczak wyjechał z… Dolnego Śląska, konkretniej z Legnicy.

Kiedyś młody chłopak, w przyszłym roku skończy trzydziestkę. Wydaje się, że dla Popiwczaka to idealny czas na numer 1 w reprezentacji.

– Nasza największa siła? Myślę, że drużynowość. Ilu mamy świetnych zawodników, ile zmian, ilu graczy mogło się pokazać na przestrzeni tych ostatnich meczów, całego turnieju, ale też od początku sezonu w Lidze Narodów. Tak że na to bym postawił najbardziej – ocenił Popiwczak po finale z Włochami (3:0).

Niedzielny mecz o złoto libero Polaków zakończył z 53 proc. skuteczności przyjęcia zagrywki, spoglądając na tę pozytywną wartość. Popiwczak na przestrzeni całego turnieju finałowego VNL w Chinach imponował również w obronie, dokładając swoje zarówno dobrym ustawianiem się, jak i wspomaganiem drużyny przy piłkach sytuacyjnych (wystawa z głębi pola, itd.), grając bardzo solidnie.

A zamknięcie turnieju VNL ze złotem, to ważny reprezentacyjny krok dla samego siatkarza. Warto przypomnieć, że w 2023 roku, również złotym dla Polaków w Lidze Narodów, nagrodę MVP otrzymał Zatorski. Popiwczak dwa lata później wysłał za to jasny sygnał, że jest gotowy na duże wyzwania w drużynie trenera Nikoli Grbicia.

Liga Narodów: Drugie złoto dla reprezentacji Polski! Polacy liderem tabeli

Złoto zdobyte podczas VNL 2025 to drugi medal tego koloru dla polskich siatkarzy w tych rozgrywkach. Wcześniej Polacy wygrali w 2023 roku, podczas turnieju rozgrywanym w trójmiejskiej Ergo Arenie.

Co ciekawe, spoglądając na tabelę wszech czasów, reprezentacja Polski wyszła na prowadzenie. Polacy mają w dorobku dwa złote medale, jedno srebro i trzy brązowe krążki. Liga Narodów rozgrywana jest od 2018 roku i to młodsza siostra dawnej Ligi Światowej. „Światówkę” polscy siatkarze wygrali raz w historii, w 2012 roku.

Warto dodać, że brązowe medale VNL 2025 zdobyli Brazylijczycy. Brazylia, którą Polska ograła w półfinale 3:0, w niedzielnym meczu o 3. miejsce pokonała w czterech partiach Słowenię – rewelację turnieju. Słoweńcy byli bowiem w stanie rozprawić się w ćwierćfinale z dwukrotnymi mistrzami olimpijskimi i obrońcami tytułu VNL 2024, czyli reprezentacja Francji. Jak zatem widać, w chińskim Final Eight sporo się wydarzyło.

Udział
Exit mobile version