Tomasz Sajewicz, Interia: Co wiemy o północnokoreańskiej armii?

Joanna Hosaniak, wicedyrektorka Obywatelskiego Sojuszu na rzecz Północnokoreańskich Praw Człowieka: – Wiemy tyle, co ujawnili żołnierze, którzy uciekli z Korei Północnej. Ja rozmawiałam z nimi w ubiegłym roku. Jaki obraz wyłania się z tych rozmów – większość żołnierzy jest niedożywiona. Armia ma problemy z zaopatrzeniem w podstawowe produkty żywnościowe, czy środki czystości – nie mówiąc o sprzęcie. Sankcje ONZ nałożone na Koreę Północną obejmują m.in. paliwo, a bez niego trudno wyobrazić sobie np. regularne ćwiczenia wojskowe. 

Ćwiczą żołnierze jednostek elitarnych, ale generalnie armia jest bardzo słabo wyposażona, a przede wszystkim – głodna. Z tego, co wiemy żołnierze wieczorami są wysyłani poza jednostki, aby kraść żywność miejscowej ludności. Rozkaz jest taki – masz przynieść tyle jedzenia, żeby przeżyć kolejny dzień. Wciąż nie wiemy jacy żołnierze trafili do Rosji. Czy są to jednostki stanowiące podstawę armii, będące tzw. „mięsem armatnim” armii północnokoreańskim, czy też wymieszano je z jednostkami bardziej elitarnymi, lepiej wyszkolonymi i wyposażonymi. Żołnierze jednostek elitarnych zazwyczaj pochodzą też z „lepszych” rodzin.

Co udało ci się ustalić podczas tych rozmów? Nie jest chyba łatwo przekonać byłych żołnierzy do rozmowy?

– Nie jest, ale udało się nam ustalić, że już od 2018, 2019 roku Korea Północna wysyłała bardziej elitarne jednostki do Rosji – na wizach studenckich. Żołnierzy wysyłano po to, aby mogli zarabiać dewizy dla północnokoreańskiego reżimu. Zanim Korea Północna zaczęła wysyłać żołnierzy do Rosji, zaobserwowaliśmy znaczny wzrost rosyjskich wiz studenckich wydawanych właśnie obywatelom Korei Pn. I nie byli to studenci, ale żołnierze elitarnych jednostek z „lepszym” pochodzeniem, wsparciem ze strony komórek partyjnych miejscowości, z których pochodzili. W Korei Północnej tacy żołnierze ochraniali m.in. strategiczne kopalnie, np. tytanu czy uranu i innych surowców albo mających duże znaczenie dla przemysłu zbrojeniowego albo przeznaczonych na eksport do Chin.

Dlaczego żołnierze północnokoreańskich jednostek specjalnych byli wysyłani do Rosji na wizach studenckich, bo przecież nie na studia?

– Żołnierzy wysyłano do Rosji do pracy m.in. na budowach. Mieszkali w kontenerach przy placach budowy. Wyżywienie dostawali albo od firm rosyjskich, albo było dostarczane przez ambasadę północnokoreańską. Trzeba podkreślić, że całe ich wynagrodzenie trafiało do kasy reżimu w Pjongjangu. W ten sam sposób działa to teraz przy wysłaniu żołnierzy z Korei Północnej już na pole walki. Władze Korei Północnej przejmują lwią część wynagrodzenia żołnierzy i w ten sposób Pjongjang zasilany jest walutowo. Generalnie tych jednostek może być więcej, jeśli Putin obiecał Kim Dzong Unowi odpowiednie wynagrodzenie. Żołnierze z Korei Północnej prawdopodobnie służą w Rosji w ramach swoich obowiązków, które wypełniali na Północy. Być może nie otrzymują nawet dodatkowego wynagrodzenia. Natomiast reżim otrzymuje pieniądze za każdego żołnierza, więc w jego interesie jest wysłanie większej ich liczby.

Mamy różne dane dotyczące wielkości północnokoreańskiego kontyngentu w Rosji. Wiemy tyle co przekażą wywiady Korei Południowej i USA lub ukraińska armia. Co mówi się na ten temat w Seulu?

– Tutaj mówi się o 10 000 do 12 000 żołnierzy, którzy zostali wysłani w tzw. pierwszej grupie. Ci żołnierze mieli dodatkowe szkolenia i otrzymali m.in. rosyjskie mundury i broń. Mówi się też jednak o tym, że w razie potrzeby te jednostki mogą być dosyłane do Rosji.

Ukraina przygotowała specjalne ulotki w języku koreańskim, zachęcające żołnierzy z Korei Północnej do dezercji. Czy twoim zdaniem taki scenariusz jest możliwy?

– Generalnie, ze względu na strach, nie będzie ani ucieczek ani buntu. Podobnie jak w przypadku taniej siły roboczej wysyłanej z Korei Północnej do innych państw, tak i w przypadku żołnierzy – zakładnikami w Korei Północnej są ich własne rodziny oraz osoby, które poświadczyły na ich rzecz. To osoby z ich najbliższego otoczenia. W większości żołnierze nie będą decydować się na dezercję czy bunt. Będą chcieć przetrwać i będą posłuszni także po to, aby nie narażać swoich najbliższych w Korei Północnej. Chyba, że dojdzie do sytuacji, w której będą mieli możliwość sfingowania swojej śmierci na polu walki i wyjazdu z Ukrainy w sposób, który zapewni im pełną anonimowość. Tak, aby członkowie ich rodzin nie byli zagrożeni ich ucieczką.

Skąd pochodzą informacje o możliwości sfingowania śmierci?

– Z rozmów z osobami, które uciekły z jednostek specjalnych. Są to pojedyncze przypadki, do których dochodziło w naprawdę dramatycznych sytuacjach.

Czyli musieli sfingować swoją śmierć?

– Tak. Zniknęli gdzieś w Rosji pod koniec pandemii i słuch – dla władz północnokoreańskich – po nich zaginął. Nie kontaktują się ze swoimi rodzinami w Korei Północnej. Tamci mają przekonanie, że nie żyją i dlatego też – ci żołnierze – ze względów bezpieczeństwa nie udzielają wywiadów. Bo nikt nie wie, że są w Korei Południowej. Trzeba pamiętać, że przez cały okres pandemii COVID-19 Korea Północna miała zamknięte granice. Ci pracownicy nie mieli możliwości powrotu na Północ. Granice otwarto tak naprawdę dopiero w tym roku. Część osób dopiero teraz wróciła. Reżim w Pjongjangu przed długi czas utrzymywał, że Korea Północna jest wolna od koronawirusa. Władze obawiały się nie tylko Covidu, ale także informacji o tym co dzieje się poza Koreą Północną, które trafiłyby wraz z powracającymi robotnikami.

Czy nadal zdarzają się ucieczki z Północy? Wcześniej uciekano głównie do Chin, a dopiero potem dalej – aby w końcu przedostać się do Korei Południowej. Jak to wygląda dzisiaj?

– Jest bardzo mało ucieczek. Miejsca, które wykorzystywano wcześniej są szczelnie zaminowane. Reżim przeznaczył dodatkowe środki na ufortyfikowanie tych miejsc i uniemożliwienie ucieczek. Ich liczba znacznie spadła. Ci, którzy teraz mają możliwość ucieczki z Północy to głównie członkowie elit, pracownicy ambasad. Jedna z ostatnich takich ucieczek to dyplomata z ambasady Korei Północnej na Kubie. Teraz uciekają ci, którzy pracowali na rzecz reżimu na przykład w przedstawicielstwach zagranicznych. Jeśli chodzi o ucieczki cywilów, takich którym zazwyczaj pomagaliśmy – takich ucieczek prawie nie ma.

Czy twoim zdaniem Chiny wiedziały o wysłaniu północnokoreańskich żołnierzy do Rosji? Twoim zdaniem rząd w Pekinie był konsultowany w tej sprawie?

– Na pewno tak. Putin pojechał do Chin przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku w Pekinie po to, aby uprzedzić Xi Jinpinga o inwazji na Ukrainę. Chiny dają ciche przyzwolenie na tego typu działania. W związku z tym, że jest to zmowa Rosji i Chin Korea Północna zdaje sobie sprawę z tego, że może sobie pozwolić na znacznie więcej niż zazwyczaj. Nie ma w stosunku do niej żadnych konsekwencji. Rosja i Chiny bardzo bronią Korei Północnej. 

Nie należy się spodziewać żadnych reakcji ze strony Rady Bezpieczeństwa ONZ. Chyba, że sytuacja wymknęłaby się spod kontroli. Wydaje mi się, że to jest gra, w którą Korea Północna grała w tym czasie, kiedy na pierwszą kadencję wybrany został w USA Donald Trump. Korea Północna nasilała prowokacje tylko po to żeby mieć karty przetargowe. Granice Korei Północnej były zamknięte przez długi czas. Teraz reżim bardzo potrzebuje pieniędzy i o to w tym wszystkim przede wszystkim chodzi. 

Udział
Exit mobile version