Syngenta jest jednym z największych koncernów chemicznych świata. W tegorocznym rankingu Złota 100 Wprost Polskiego Rolnictwa polska spółka znalazła się na 72. miejscu, z przychodami nieco ponad 1 mld zł. Jaki jest polski rynek? Trudny i wymagający, z dużą konkurencją? Czy Syngenta stawia w ogóle na Europę Środkowo-Wschodnią?
Syngenta jest globalnym liderem w branży rolniczej, jednak nasze wyniki i podejście do rynków lokalnych zawsze wynikają z ich specyfiki. Polski rynek rolny jest istotnie wymagający i konkurencyjny, co postrzegamy jako pozytywne wyzwanie.
Na kwestię przychodów powinniśmy spojrzeć szerzej. Syngenta specjalizuje się w produkcji środków ochrony roślin i nasion, głównie kukurydzy, słonecznika i rzepaku. W Polsce rynek środków ochrony roślin to ok. 4 mld złotych, a my jesteśmy na nim numerem 1 w uprawach polowych. Jest to bardzo dobre miejsce, ale jednocześnie pokazujące, że musimy cały czas pracować, aby tą pozycje utrzymać i zwiększać udział w rynku. Jednak kluczowym dla nas wskaźnikiem sukcesu nie jest poziom przychodów, lecz udział w rynku w naszym segmencie. Np. udział wartościowy Syngenty w rynku środków ochrony roślin w ostatnich 3 latach kształtuje się na poziomie ok. 17 proc. To jest bardzo dobry wynik. Należy pamiętać, że rywalizujemy w naszej „kategorii wagowej”. Oczywistym jest, że na rynku są też potentaci, którzy oferują dużo szerszy wachlarz towarów i usług niż środki ochrony roślin i nasiona, i z którymi nigdy nie wygramy przychodami.
Projekt rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zrównoważonego stosowania środków ochrony roślin (SUR) – Chciałbym, żebyśmy porozmawiali o „ambitnych” planach unijnych urzędników. Oczywistym jest, że wy jako producenci ŚOR-ów będziecie przeciwko. Ale czy spodziewaliście się takiej radykalizacji ze strony PE i skąd się biorą aż tak szalone plany?
Chyba nie użyłbym tak mocnych sformułowań jak „radykalizacja” i „szalone plany”. Uważam, że propozycje Parlamentu Europejskiego wynikają z troski o środowisko, zdrowie publiczne i z rosnącej presji konsumentów. Jednocześnie niektóre z tych propozycji mogą być trudne do zrealizowania w praktyce lub mogą przynieść niezamierzone negatywne konsekwencje.
Projekt SUR był szeroko dyskutowany w poprzednim Parlamencie Europejskim i finalnie upadł. Duża w tym zasługa Polski, która wykonała tytaniczną pracę, by zapobiec wprowadzeniu złego prawodawstwa w całej Unii. Jako branża staliśmy murem za polskim rolnikiem i polskim rolnictwem razem z naszym Ministerstwem Rolnictwa, od początku przeciwnym wprowadzeniu SUR, który nie do końca dbał o bezpieczeństwo ekonomiczne lokalnych rolników. Zrównoważony rozwój jest dla nas kluczową kwestią, ale nie może się odbywać kosztem dochodów i źródeł utrzymania rolników.
Wcześniejsze propozycje dotyczące ograniczenia „chemii” również były bardzo niekorzystne dla krajów, które bardzo je ograniczały, kosztem tych, które wykorzystywały potężne ilości. Dla przykładu w Holandii używa się 4 razy więcej pestycydów niż w Polsce (średnia za rok 2020 wyniosła dla nas 2,1 kg/ha, kiedy np. w Holandii wskaźnik ten wynosił 8,8 kg/ha). Unia nie chciała tego ujednolicić tylko ograniczyć procentowo. Czyli w krajach starej Unii nadal wykorzystywano by ich o wiele więcej niż w krajach nowej Unii. Skąd tak silny lobbing? Jak na to zapatrują się sami producenci?
Rzeczywiście, różnice w stosowaniu środków ochrony roślin między krajami UE są znaczące i wynikają z wielu czynników, takich jak rodzaj upraw, intensywność rolnictwa, warunki klimatyczne czy praktyki rolnicze. Wspomniana Holandia jest liderem zużycia środków ochrony roślin w Europie, ponieważ prowadzi masową produkcję, m.in. kwiatów i warzyw.
Odkąd weszliśmy do Unii Europejskiej to akurat w obszarze użycia środków ochrony roślin Bruksela nigdy nie narzucała nam sztywnych ram. W przeciwieństwie do np. kwot mlecznych czy cukrowych, których musieliśmy pilnować i zwyczajnie się dostosować, nieraz kosztem naszych interesów. Polski rolnik mógł więc używać środków ochrony roślin dokładnie tyle, ile chciał, ale zużycia nie zwiększył, ponieważ kieruje się dwiema podstawowymi zasadami: stosowanie środków musi być ekonomicznie uzasadnione i stosuje się je tylko wtedy, gdy inne metody nie są skuteczne. Dlatego jesteśmy niesamowicie konkurencyjni na tle Europy, a jakość naszej produkcji jest na najwyższym poziomie. Jako przedstawiciel tej branży jestem z tego dumny. Co ważne, celem naszej branży nie jest namawianie do zwiększonego użycia środków ochrony roślin, ale raczej ich mądrego i zrównoważonego stosowania. Wspieramy innowacje w rolnictwie precyzyjnym, które pozwalają na bardziej efektywne i ukierunkowane stosowanie naszych produktów, co pomaga zmniejszyć ich ogólne zużycie przy jednoczesnym zachowaniu wydajności produkcji.
Prywatnie również chcę, by rolnik produkował dobrą i zdrową żywność, bo w końcu każdy z nas konsumuje to, co wyrosło na polu.
Może nie jest to stricte wasza domena, ale zapytać o to też muszę: Europejska branża nawozowa umiera śmiercią naturalną przez brak embarga na nawozy z Rosji i Białorusi. O co chodzi? Dlaczego przez 3 lata nikt nie zajął się tematem kluczowym dla bezpieczeństwa poszczególnych państw. Takie przedsiębiorstwa jak Azoty, to nie tylko produkcja moczniku, ale firma o strategicznym dla kraju znaczeniu.
Jako firma mocno zaangażowana w sektor rolniczy mamy szeroką perspektywę na wyzwania stojące przed europejskim rolnictwem. Sytuacja branży nawozowej jest rzeczywiście bardzo złożona i niepokojąca. Wszystkim nam zależy, aby zabezpieczyć interesy polskich producentów i zapewnić bezpieczeństwo. Jednak jak to zrobić to nie jest to pytanie do mnie, lecz do decydentów w tej sprawie.
Co oznaczało dla tak potężnej i rozpoznawalnej marki jak Syngenta przejęcie przez państwowy chiński konglomerat chemiczny ChemChina? Dało to więcej korzyści czy strat?
Syngenta jest globalną firmą z siedzibą w Szwajcarii i międzynarodowym zarządem. Dyrektor generalny naszej grupy jest Amerykaninem. Nasza długa historia w Szwajcarii i globalny zasięg są dla nas powodem do dumy. Przejęcie Syngenty przez ChemChina, obecnie Sinochem, nie zmieniło naszej strategii, która wciąż polega na tym, by jak najlepiej wspierać rolników na całym świecie, również w Polsce. Sinochem Holdings jest aktywnym i pomocnym właścicielem, z którym mamy dobrą współpracę i wspólnie działamy, aby jak najlepiej wykorzystać nasz potencjał badawczo-rozwojowy i wprowadzać na rynek zrównoważone i innowacyjne produkty.
Zresztą konsolidacje na rynku globalnym to częste zjawisko, które wynika przede wszystkim z rosnących wymogów prawnych, a co za tym idzie rosnących kosztów dla przedsiębiorstw.
Co to oznacza, że rosnące wymogi prawne powodują wzrost kosztów dla przedsiębiorstw?
Biorąc za przyład naszą branżę – kiedyś wprowadzenie nowego produktu na rynek zajmowało 10 lat. W tej chwili wydłużyło się to do ponad 12 lat, głównie właśnie ze względu na regulacje prawne. Jeśli prześledzimy, jak w przeszłości wyglądało wprowadzanie nowych substancji aktywnych na rynku europejskim, to zauważymy, że obecnie spadło do jednej substancji dla całej branży na 2 lata. 10 lat temu to były dwie substancje na 1 koncern. Niedługo przekroczymy cienką, czerwoną linię, jeśli chodzi o owe regulacje. W Wielkiej Brytanii wycofanie kluczowego produktu do wsparcia produkcji rzepaku spowodowało znaczący spadek areału tej uprawy w skali kraju. U nas rzepak to 1 mln ha! Nie umiem sobie wyobrazić, żeby tak jak nad Tamizą, nasza produkcja spadła o połowę.
Mnie ciekawi, jaki jest realny koszt wprowadzenia nowej substancji aktywnej. Od badań do zakupu jej na rynku przez rolnika.
Obecnie koszt ten to ponad 300 milionów dolarów. Stworzenie samej molekuły i wprowadzenie do rejestracji. Do tego dochodzi jeszcze budowa mocy produkcyjnych, linii technologicznych, fabryki, koszty wprowadzenia na rynek.
Ile w tej sumie to koszt administracyjno-urzędniczy? Tak to nazwijmy.
Bardzo duża część. Koszty rejestracji to ok. 42 mln. dolarów, czyli ok. 14% wszystkich kosztów. Cały proces jest podzielony na kilka etapów, z których każdy trwa kilka lat, w sumie, jak wspomniałem wcześniej, wprowadzenie nowej substancji aktywnej na rynek trwa obecnie ponad 12 lat.
Oprócz czasu i kosztów wiążących się z wprowadzeniem produktu do obrotu, branża ma jeszcze jeden problem. Dzisiaj, aby wynaleźć nową substancję, która spełni wszystkie wymogi UE, musimy zwiększyć kilkudziesięciokrotnie proces poszukiwania i syntezy.
Niech Pan poda przykład, bo ani ja ani moi czytelnicy nie są chemikami i nic z tego nie zrozumiemy.
Dobrze, weźmy zatem przykład herbicydów, czyli środków do zwalczania chwastów na polu uprawnym. Podobnie jak człowiek, również rośliny – w tym przypadku chwasty – uodparniają się na leki podawane na stałe. Zatem jeśli traktujemy chwasty wciąż tą samą substancją, dochodzi do powstania odporności. Kiedyś w ochronie pszenicy przed chwastami mieliśmy do wyboru pięć rozwiązań, a teraz mamy zaledwie dwa, ponieważ 3 zostały wycofane z rynku. I w ten sposób rolnik nie ma czym odchwaścić pola, bo te dwa pozostałe na rynku rozwiązania też już nie działają. Przykładem jest Wielka Brytania i wyczyniec polny. Doszło tam do tego, że nie ma środka chemicznego, który zwalczy ten chwast. Rolnicy muszą więc wrócić do metod z XIX wieku, takich jak np. orka, lub np. wysiewać odmiany, które są bardziej konkurencyjne w stosunku do chwastów, ale za to mniej plonotwórcze. Powoduje to, że koszt produkcji jest dużo wyższy, a plon z hektara dużo mniejszy. Stanowi to dla producentów rolnych realny problem, tym bardziej że wynalezienie i zarejestrowanie nowej substancji – ze względu na wspomniane już nakłady i wymogi unijne, jest czasochłonne i trudne. Ale musimy wciąż poszukiwać skutecznych i bezpiecznych rozwiązań, skoro obecne nie działają.
W przemyśle farmaceutycznym istnieją już pierwsze przykłady udanych zastosowań sztucznej inteligencji (AI) w badaniach nad nowymi substancjami czynnymi. Jak to wygląda u was?
W naszej branży sztuczna inteligencja jest już także zaangażowana w tworzenie substancji czynnych. Dzięki AI możemy analizować miliony molekuł na wczesnym etapie rozwoju, szybko oceniając ich potencjał i przydatność. Możemy przyjrzeć się, dlaczego zawiodły i na tej podstawie stworzyć nową, skuteczną i bardziej zrównoważoną molekułę. AI pozwala nam uczyć się z przeszłości w sposób, który wcześniej nie był możliwy. A dodam, że w Syngencie mamy jeden z najlepszych zbiorów danych na świecie.
Oprócz opracowywania nowych molekuł, sztucznej inteligencji używamy też np. do zarządzania procesem planowania produkcji czy w narzędziach rolnictwa precyzyjnego. Np. analizując zdjęcia z pola, AI wspiera wyszukiwanie problemów ze szkodnikami, stawia diagnozę i proponuje rozwiązanie, jak wyeliminować te szkodniki z plantacji. Tak jak wspominałem, ilość danych, które teraz mamy, pozwala niezwykle skutecznie działać i podejmować dobre decyzje optymalizując koszty dla plantatora. Kiedyś to agronom musiał wejść na pole i osobiście zrobić rozeznanie. Dziś udział człowieka w całym procesie może zostać ograniczony do funkcji kontroli, np. planowania produkcji.
Zajmijmy się na koniec jeszcze rolnikiem. Przed jakimi wyzwaniami obecnie stoi? W jaki sposób firmy takie jak Syngenta pomagają mu sprostać tym wyzwaniom?
Do największych wyzwań rolników należy obecna sytuacja geopolityczna, która doprowadziła do spadku cen skupu produktów rolnych przy jednoczesnym wzroście cen środków produkcji. Kolejnym ogromnym wyzwaniem jest rosnące ryzyko pogodowe – niekorzystne warunki atmosferyczne, takie jak częstsze susze i ekstremalne zjawiska pogodowe, które mogą obniżyć plony nawet o 20%. Realnym problemem jest też ocieplenie klimatu, co powoduje, że rolnicy borykają się z większą presją szkodników i chwastów, bo wydłuża się okres wegetacyjny roślin i szkodniki dłużej żerują.
W Syngencie mamy cały szereg innowacyjnych rozwiązań i technologii, które pomagają sprostać tym wyzwaniom. Zacznijmy może od wspomnianego wcześniej rolnictwa precyzyjnego. Przykładem takiego rozwiązania jest nasza platforma cyfrowa „Cropwise,” która wykorzystuje dane satelitarne, czujniki polowe i sztuczną inteligencję właśnie, aby dostarczać rolnikom szczegółowych informacji o stanie upraw. Pozwala to na optymalizację nawadniania, nawożenia i ochrony roślin, co przekłada się na oszczędność zasobów i redukcję śladu środowiskowego.
Dalej mamy odmiany roślin odporne na stres: poprzez zaawansowane techniki hodowlane opracowujemy odmiany roślin bardziej odporne na suszę, wysokie temperatury i choroby. Przykładem jest nasza linia kukurydzy „Artesian”, która utrzymuje wysokie plony nawet w warunkach ograniczonej dostępności wody.
Kolejną innowacją są biologiczne środki ochrony roślin. Rozwijamy portfolio biopreparatów, które stanowią alternatywę lub uzupełnienie dla tradycyjnych środków chemicznych. Produkty te wspierają walkę ze szkodnikami i stresem oraz pomagają w realizacji celów redukcji stosowania pestycydów.
Mamy też produkt do skanowania gleby tak zaawansowany, że nie wychodząc z domu jesteśmy w stanie sprawdzić, gdzie dokładnie należy zastosować dany nawóz czy środek, a gdzie nie ma takiej potrzeby. INTERRA® Scan, bo tak nazywa się to rozwiązanie, pozwala rolnikowi poznać wartość kluczowych parametrów gleby na swoim polu, takich jak zawartość makro- i mikroelementów, odczyn, dostępność wody czy ilość glebowej materii organicznej. Dzięki wprowadzenia wyników badania gleby do rozsiewacza i smartfonu możemy dla każdego rolnika w Polsce dopasować odpowiednie zabezpieczenie jego upraw, co przekłada się na wzrost efektywności finansowej uprawy oraz korzyści dla środowiska.
Oczywiście jako firma – indywidualnie i w ramach różnych stowarzyszeń branżowych, prowadzimy też programy szkoleniowe i doradcze, które pomagają rolnikom wdrażać najlepsze praktyki rolnicze i dostosowywać je do obecnych wyzwań.
Rozmawiał: Karol Wasilewski