Od czego zacznie nowy-stary gospodarz Gabinetu Owalnego? – Zrobi to samo, co w 2017 roku. Podpisze kilkadziesiąt, może do stu rozporządzeń wykonawczych. Każdy prezydent w ten sposób symbolicznie rozpoczyna swoją kadencję, zaznaczając kierunek polityki na następne cztery lata – mówi Interii amerykanista Rafał Michalski.
Zdaniem naszego rozmówcy w pierwszej kolejności Donald Trump wprowadzi przepisy imigracyjne, które będą ułatwiały zatrzymywanie migrantów na granicy albo będą zmuszały ich do pozostania na terytorium Meksyku, do czasu rozpatrzenia wniosku imigracyjnego.
– Po drugie, spodziewam się pierwszego pakietu przepisów deregulacyjnych, być może środowiskowych i cofnięcia „zielonych” polityk – wskazuje Michalski.
Zaprzysiężenie prezydenta USA. Donald Trump i błędne koło migracji
W kampanii Trump zapowiedział deportacje milionów nielegalnych migrantów. – Obecnie jest ponad 3,7 miliona zaległych spraw przed sądami imigracyjnymi. System imigracyjny jest zupełnie niewydolny. Proces pojedynczej procedury sądowej coraz bardziej się przedłuża. Kilkanaście lat temu procedura trwała kilka miesięcy, dzisiaj potrafi trwać kilka lat – tłumaczy nasz rozmówca.
W konsekwencji w amerykańskich aresztach jest w tej chwili około 25 tysięcy osób, które kwalifikują się do deportacji, ale deportować ich nie można. Po pierwsze nie ma wystarczającej infrastruktury obsługi deportacji, po drugie brakuje szczegółowych przepisów, które pozwoliłyby na ominięcie przeszkód biurokratycznych.
– Kiedy Donald Trump mówi o chęci deportacji milionów migrantów, to jest to obecnie niemożliwe. Dzisiaj jest problem z deportacją tych 25 tysięcy – podkreśla Michalski. – To, co może zrobić prezydent, to odchudzić system – dodaje.
Kwestia migracji będzie największym problemem dla nowej administracji
~ Rafał Michalski
Nowy prezydent już zapowiedział usunięcie systemu tymczasowego statusu migracyjnego. – Problem jest taki, że ten system wdrożono właśnie ze względu na niewydolność systemu. Jeśli się go usuwa, to jednocześnie trzeba usprawnić czas rozpatrywania spraw imigrantów – zaznacza rozmówca Interii.
Michalski wskazuje też, że nawet jeśli Trump zaproponuje konkretne rozwiązania, może mieć trudności ze ścieżką legislacyjną. – Republikanie mają władzę w Senacie i Izbie Reprezentantów, ale mają bardzo niewielkie większości. Każda większa reforma będzie musiała się spotkać z kompromisami. Być może wielkie szumne zapowiedzi skończą się na mniej szumnych działaniach wykonawczych – wskazuje.
Teoretycznie na stole jest opcja ominięcia Kongresu USA poprzez wprowadzenie stanu wyjątkowego.
– Donald Trump już wykorzystał stan wyjątkowy w kwestii migracyjnej. Zrobił to, kiedy chciał przekierować fundusze z programów obronnych na budowę muru na granicy. Czy to było legalne, to zupełnie inna kwestia, ale stan wyjątkowy to szereg narzędzi, które dają większą infrastrukturę do działań. To Gwardia Narodowa, a w najdalej idącym scenariuszu wojsko. Natomiast stan wyjątkowy nie zmieni tego, że ludzie zatrzymani przez wojsko w danym stanie, nadal będą musieli przejść jakąś ścieżkę deportacyjną – tłumaczy Michalski.
Konstytucja Stanów Zjednoczonych zapewnia migrantom prawo do sądowego procesu w ich konkretnej sprawie.
/
Już podczas pierwszej kadencji Trumpa szereg organizacji proimigracyjnych skarżyło przed sądem proponowane przez prezydenta rozwiązania, wskazując na konstytucyjne prawo do sprawiedliwego procesu.
– Musimy mieć z tyłu głowy, że Donald Trump będzie cały czas zmagał się z ogromną opozycją. Nie tylko w organizacjach pozarządowych, ale również w poszczególnych stanach. Podstawowe pytanie to co dalej z miastami-sanktuariami – mówi Michalski.
To najczęściej duże miasta, które nie respektują federalnych przepisów imigracyjnych. Mogą to robić, bo Waszyngton nie ma narzędzi, by wymusić stosowanie prawa federalnego w poszczególnych stanach.
– Trzeba je zmuszać poprzez wyrok odpowiedniego sądu. Dlatego mamy wiele miast, które nie egzekwują prawa federalnego, zapraszają migrantów, ułatwiają im ścieżki do uzyskania prawa do pracy, opieki socjalnej. Są już pierwsze komunikaty stanowych prokuratorów generalnych, że będą blokować polityki migracyjne Donalda Trumpa – podkreśla Michalski.
Dlatego jeśli prezydent będzie chciał wprowadzić nową, szybszą ścieżkę deportacji, musi przygotować ją tak, by obroniła się przed sądem i nie została uznana za dyskryminującą.
Inaugracja prezydentury. Deregulacja i koniec zielonej polityki
W czwartek w Senacie odbyło się przesłuchanie Chrisa Wrighta – kandydata Donalda Trumpa do objęcia funkcji sekretarza ds. energii. Polityk zapowiedział „uwolnienie amerykańskiej energii”.
– Zapowiedział większe wydobycie surowców, przy jednoczesnym ograniczeniu biurokracji. Chociażby w zakresie łatwiejszego otwarcia nowych miejsc wydobycia. Kiedy mówimy o deregulacji zielonej polityki, to mówimy dokładnie o tym kierunku. Mniej zabezpieczeń środowiskowych, które w ostatnich latach administracja Joe Bidena czy wcześniej Baracka Obamy wykorzystywała do zmniejszenia wydobycia – podkreśla Rafał Michalski.
Nasz rozmówca wyjaśnia, że chodzi między innymi o regulacje zawarte w ustawach o czystym powietrzu i czystej wodzie oraz obostrzenia, wdrażane przez Amerykańską Agencją Ochrony Środowiska.
Jednym z takich wymogów był kosztorys negatywnego wpływu na lokalne społeczności w nowych miejscach eksploatacji złóż. – Być może Donald Trump go zlikwiduje, żeby proces kolejnych odwiertów był dużo prostszy – dodaje Michalski.
Wright zapowiedział również programy grantowe. Na razie nie wiadomo, czym dokładnie będą. – Z jego wypowiedzi wynika, że miałyby być specjalnymi obniżkami kosztów prowadzenia przedsiębiorstw, czyli prawdopodobnie obniżenie podatków dla firm, które poprzez większe wydobycie mogłyby spowodować obniżenie cen energii w kraju – zaznacza ekspert ds. USA.
Jednak gospodarka i rosnące koszty życia w Stanach Zjednoczonych to nie tylko ceny energii.
USA. Kryzys samorządowy po amerykańsku
Michalski wyjaśnia, że na rosnące rachunki składa się nie tylko inflacja i stopy procentowe, ale też czynniki ekonomiczne, które nie zależą od prezydenta.
– W USA są bardzo silne władze samorządowe, które na danym terenie odpowiadają za większość usług publicznych. Jeśli mamy rosnącą migrację z wsi do miast, to okręgi wiejskie mają mniej podatków i nie mogą zapewnić w wystarczającym stopniu finansowania usług publicznych dla własnych mieszkańców – mówi Interii.
Donald Trump stanie przed decyzją, czy rząd federalny ma w większym stopniu wspomóc finansowo władze lokalne, co automatycznie zwiększy wydatki.
/
– Prezydent będzie mierzył się z finansowym kryzysem samorządów. Jego rozwiązanie zależy od wyboru usług publicznych, które będzie chciał poprawić. Trump mówi chociażby o mieszkalnictwie. Coraz więcej Amerykanów, szczególnie młodych, wskazuje na rosnące koszty najmu i coraz więcej ludzi po prostu nie stać nawet na wynajmowane mieszkanie w miastach, gdzie pracują. Dlatego Trump zapowiedział wykorzystanie gruntów federalnych do budowy osiedli, by w najbardziej potrzebujących regionach obniżyć ceny poprzez zwiększenie dostępności lokali – tłumaczy Michalski.
Jednak ponownie, przy jakimkolwiek zwiększaniu wydatków Trump będzie się zmagał z kilkudziesięcioosobową frakcją wolnościową republikanów w Izbie Reprezentantów, którzy jako priorytet stawiają oszczędności i ograniczenie wydatków państwa.
Nowe wyzwania. Antykoncepcja i ubezpieczenia
Ostatnie lata w USA to również czas światopoglądowej kłótni o aborcję i konflikt między prawodawstwem stanowym oraz rozstrzygnięciami Sądu Najwyższego. Zdaniem naszego rozmówcy Trump nie będzie chciał zagłębiać się w ten spór. Ma świadomość, że prawo do aborcji jest kością niezgody również w jego partii. Natomiast w kontekście spraw światopoglądowych w USA materializuje się nowy konflikt.
– Jest frakcja stronników Donalda Trumpa, którzy chcieliby ograniczenia dystrybucji środków antykoncepcyjnych, na przykład poprzez zakaz wysyłania ich pocztą. To jest sprawa, od której przyszły sekretarz zdrowia nie ucieknie – wskazuje Michalski.
Kolejne wyzwanie Trumpa zobrazowały niedawne pożary w Los Angeles i Kalifornii. – To jest kryzys, którego nie da się łatwo rozwiązać, bo wiąże się z brakiem ubezpieczeń w wielu miejscach w kraju. Dyskusja na ten temat teraz toczy się w Kalifornii, ale w zeszłym roku dotyczyła chociażby Florydy – mówi nasz rozmówca.
Chodzi o ryzyko związane ze zmianami klimatycznymi, przez której firmy ubezpieczeniowe nie chcą podpisywać umów z właścicielami nieruchomości, mieszkającymi na terenach zagrożonych katastrofą naturalną. Co więcej, politycy nowej administracji na razie nie przedstawili żadnego sensownego planu rozwiązania problemu na poziomie federalnym.
– Wiemy jedno: Donaldowi Trumpowi będzie zależało, by w pierwszych 100 dniach rządów pokazać, że ma sukces, że działa nowa administracja, która zaczyna nową erę powrotu do wielkiej Ameryki. Być może będzie to ustawa podatkowa, być może reforma graniczna. Spodziewałbym się czegoś dużego – podkreśla w rozmowie z Interią Rafał Michalski.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na [email protected]