80 proc. młodych ludzi w USA jest skłonna wierzyć w część teorii spiskowych. Skłonność jest tym większa, im więcej korzystają z mediów społecznościowych i im mniej ufają mediom informacyjnym. W Polsce ponad 60 proc. młodych dorosłych podziela przekonania spiskowe odnoszące się do Ukraińców. Także w Wielkiej Brytanii 60 proc. wierzy przynajmniej w jedną z takich teorii.
Jedno z kluczowych pytań rozpoczynającej się właśnie prezydentury Donalda Trumpa dotyczy dezinformacji i teorii spiskowych na niespotykaną dotąd skalę w całym świecie, także w Polsce. Istnieją poważne przesłanki żeby uznać, że pod tym względem dobrze już było.
Dlaczego? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba poszukać przyczyn popularności teorii spiskowych, która rośnie lawinowo. Pierwszą i podstawową jest niewątpliwie fakt, że funkcjonujemy w społeczeństwach informacyjnych, w których niemalże wszyscy obywatele zanurzeni są w mediach cyfrowych. Środowisko informacyjne i cyfrowe, tak bardzo związane jest z życiem społecznym i politycznym, że mówienie o funkcjonowaniu online i offline już dawno stało się nieaktualne.
Nowa choroba naszych czasów
Dlatego najwyższy czas mówić o czymś w rodzaju chorób informacyjnych, a ściślej: o wszystkich negatywnych konsekwencjach nadmiaru informacji o wątpliwej wartości lub zwyczajnie fałszywych.
Dezinformacja, czyli celowe prowadzenie działań opartych na kłamstwach i ich masowym rozprzestrzenianiu, jest jedną ze sztandarowych patologii życia w elektronicznej republice. Sama w sobie może stanowić także środek dla nieco głębszego zjawiska, jakim są właśnie teorie spiskowe.
Tym, co je wyróżnia, jest budowanie wizji porządku społeczno-politycznego opartego na przekonaniu o tajnej zmowie elit, które prowadzą działania przestępcze, skierowane przeciwko społeczeństwu, w celu utrzymania ludzi pod stałą kontrolą.
Karen Douglas, psycholożka społeczna i badaczka teorii spiskowych, przekonuje, że są trzy zasadnicze powody, dla których spora część społeczeństwa jest skłonna w nie wierzyć. Powód pierwszy to potrzeba posiadania wiedzy umożliwiającej jasne i klarowne zrozumienie coraz bardziej złożonej rzeczywistości. Teorie spiskowe dają proste odpowiedzi na trudne pytania. Doświadczając ciągłych huśtawek emocjonalnych i będąc bombardowanym nieustannym potokiem informacji, potrzebujemy lepiej rozumieć, jak jest naprawdę. Mamy wtedy tendencję do łączenia kropek i układania tego, co wiemy „w całość”, choćby brzmiała ona jak fantasy.
Powód drugi jest bardziej egzystencjalny, związany z potrzebą poczucia bezpieczeństwa i sprawczości. Dlatego silny lęk sprzyja podatności.
Trzecim jest potrzeba przynależności do grupy społecznej i przekonanie o potrzebie bycia unikalnym. Teorie spiskowe stanowią parasol zapewniający realizację wszystkich wymienionych wyżej dążeń.
W jednej ze swoich książek Michał Bilewicz opisuje model konspiracyjnego myślenia, na który składają się czynniki indywidualne (lęk, wiek, paranoja, autorytaryzm, ciągłe przekonanie o byciu ofiarą, narcyzm, zamkniętość poznawcza), sytuacyjne (kryzysy, niepewność, deficyt kontroli). Te składają się tworzenie zwartych teorii spiskowych stanowiących paliwo dla politycznej mobilizacji prowadząc do uprzedzeń, dyskryminacji i przemocy.
Trump nadzieją spiskowców
Globalne usieciowienie spowodowało bezprecedensową dyfuzję takich narracji oraz tworzenie wokół nich wielkich ruchów społecznych. Jeden z takich międzynarodowych i niezwykle wpływowych ruchów, spełniających wszelkie cechy sekty, liczący dziesiątki tysięcy zwolenników, wspierał w poprzedniej kadencji Donalda Trumpa.
Był częścią obozu alternatywnej prawicy. Stał się motorem ataku na Kapitol, wskutek którego śmierć poniosło pięć osób. Rannych zostało 140 policjantów. Wcześniej, przynajmniej kilkukrotnie, osoby będące pod wpływem tej powstałej w środowisku cyfrowym sekty, okazywały się przestępcami planującymi lub realizującymi ataki na miejsca i osoby uznane przez nich za wrogów.
Chodzi o QAnon, który w 2019 roku uznany został za antyrządowy i groźny dla społeczeństwa ruch o charakterze ekstremistycznym. To członek QAnon włamał się w 2022 roku do domu Nancy Pelosi, spikerki Izby Reprezentantów, i pod jej nieobecność zaatakował młotkiem jej męża, który ciężko poraniony przeżył atak. Sprawca przyznał, że chciał zabić polityczkę – według niego jedną z liderek skorumpowanego układu waszyngtońskiej administracji.
QAnon twierdził, że jego misją jest ochrona dzieci przed międzynarodową sektą kabalistyczną, której przewodzi Hillary Clinton i inni politycy powiązani z Partią Demokratyczną w USA i demokratycznymi siłami w innych państwach anglosaskich. Elity te miały się dopuszczać wykradania dzieci, przetrzymywania, krzywdzenia seksualnego i uśmiercania. To oczywiście jeden z kluczowych, ale nie jedyny element wizji głoszonej przez jej członków.
Źródła QAnon sięgają znacznie wcześniejszych lat i środowisk skupionych wokół serwisów 4chan i 8chan, gromadzących aktywistów znanych potem z szyldu Anonymous, dziwaków, a także przestępców, w tym parających się – paradoksalnie – dystrybucją materiałów ukazujących krzywdzenie dzieci, inceli prowadzących cybernetyczną wojnę przeciwko kobietom i organizujących masowe hejterskie ataki na dziennikarzy pracujących dla liczących się tytułów, np. The Guardian, oraz polityków.
Celem ataków było zawsze niszczenie reputacji. Grupy te ewoluowały w kierunku wzmiankowanej wizji świata. Ratunkiem przed zdeprawowanymi elitami stał się dla nich Trump. Stanowili publikę dziesiątek wieców prezydenckich i konwencji Partii Republikańskiej, wzbudzając konsternację niektórych polityków tej partii. Niemniej, byli też gośćmi szczytu mediów społecznościowych organizowanego przez Biały Dom, a sam Trump publicznie wyrażał wobec nich wdzięczność, podkreślając, że w misji ratowania świata „chętnie pójdzie na całość”.
Wiara w spiski i kryzys zaufania
Konspiracyjny sposób myślenia jest częstszy niż wielu sądzi. Z analiz brytyjskich psychologów wiemy, że 60 proc. Brytyjczyków wierzy przynajmniej w jedną taką teorię. Grupą wiekową najbardziej eksponowaną na takie treści i najbardziej podatną na dezinformację jest młodzież.
W 2024 roku amerykańska organizacja News Literacy Project opublikowała raport, z którego wynika, że 80 proc. nastolatków spotyka w mediach społecznościowych posty promujące takie teorie. 20 proc. widzi je każdego dnia, a 31 proc. raz w tygodniu. Jednocześnie 81 proc. przyznaje, że wierzą w jedną lub więcej z nich. Co ważne, osoby o niskim poziomie zaufania do mediów i informacji są bardziej skłonne wierzyć w teorie spiskowe niż te, które ufają instytucjom mediów bardziej.
Grunt pod konspiracyjny sposób myślenia w Polsce jest niestety solidny. Franciszek Czech i Paweł Ścigaj z Uniwersytetu Jagiellońskiego zbadali tendencje Polaków po inwazji Rosji na Ukrainę wśród dorosłych Polaków. Niemalże połowa zgadza się ze stwierdzeniem, że Polacy „stają się obywatelami drugiej kategorii” a Ukraińcy są uprzywilejowani. 41,1 proc. uznaje, że „Pandemia koronawirusa i wojna w Ukrainie służą odwracaniu uwagi”.
Największe poparcie dla teorii spiskowych związanych z wojną w Ukrainie odnotowuje się w grupie młodych dorosłych (18-24 lata), gdzie przekracza ono nawet 60 proc. Znajdujemy w nim też przekonania o tym, że materiały telewizyjne i zdjęcia z wojny pokazujące umierających na froncie cywilów są manipulacją.
Zaufanie uogólnione jest na dramatycznie niskim poziomie. Około 80 proc. z nas nie ufa lub ma daleko idący dystans do innych. Nie ufamy też instytucjom. Stowarzyszenie Demagog w swoich badaniach z 2023 roku podkreśla, że w Polsce spada zaufanie do mediów. Ta wyraźna tendencja widoczna jest przynajmniej od 2015 roku, kiedy zaufanie do mediów informacyjnych wyrażało 56 proc. badanych. W ostatnim pomiarze było to już tylko 42 proc.
Nowy rozdział
Wszystko to pokazuje, jak wskutek obecnej formy rozwoju platform cyfrowych zbudowany został solidny i trudny do skruszenia grunt myślenia opartego na spisku, wrogości wobec myślących inaczej, szukania kozłów ofiarnych i posuwania się do przemocy i przestępstw. Powodów, by sądzić, że dobrze już było jest aż nadto.
Na pierwszy plan wybija się silny sojusz właścicieli największych platform z obejmującym urząd prezydenta Donaldem Trumpem. Jego głównym przedstawicielem jest oczywiście Elon Musk, właściciel platformy X, główny doradca i sponsor obecnego prezydenta USA. To on wykorzystywał w kampanii wyborczej narzędzia AI (sztucznej inteligencji) atakujące konkurentkę Kamalę Harris, jednoznacznie wspierał skrajną i antyunijną prawicę o ekstremistycznych zapędach w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, poprzez prowadzenie zmasowanych kampanii rzeczniczych, setki wpisów na X oraz wzmacnianie głosu tych sił politycznych na własnej platformie.
Nie ma precedensu zmasowany atak na brytyjski rząd labourzystowski i premiera Keira Starmera. Musk poświęca mu ogromną liczbę wpisów, zarzucając jemu i jego partii krycie sieci przestępców wykorzystujących dzieci i inne działania na szkodę narodu brytyjskiego, apelując też o zmianę polityki migracyjnej. W swoich atakach posługuje się także selektywnie dobieranymi statystykami, często wątpliwymi jakościowo źródłami informacji, a także – niestety – mocno promuje anonimowy kanał Visegrad24 już dawno uznany przez wielu ekspertów za narzędzie dezinformacji w rękach skrajnych środowisk alternatywnej prawicy. Kanał ten zasłynął też w Polsce wieloma kampaniami skierowanymi przeciwko mniejszościom i demokratycznej opozycji.
/
Podjęta w ostatnich dniach przez należącą do Marka Zuckerberga Metę – właściciela serwisu Facebook – decyzja o rezygnacji z ważnego mechanizmu walki z dezinformacją – fact-checkingu – został uznany za hołd złożony nowemu prezydentowi. Decyzja ta natychmiast została publicznie pochwalona przez Muska.
Trudno sobie wyobrazić, by w najbliższych czterech latach właściciele i zarządzający platformami cyfrowymi przesłuchiwani byli w Kongresie na okoliczność wspierania radykalizacji, stosowania mechanizmów uzależniających, dezinformujących i polaryzujących społeczeństwo. Różnica polega też na tym, że o ile w poprzedniej kadencji teorie spiskowe tworzone były przez kręgi politycznego marginesu, a ich rozsiewanie w mediach społecznościowych było przynajmniej dyskusyjne, o tyle obecnie działania Muska, Mety, najbliższego kręgu prezydenta USA otoczonego antyszczepionkowcami powodują legitymizację takich praktyk w oczach opinii publicznej.
Grunt pod nie utwardzany jest w Polsce od lat, o czym świadczą przytoczone wcześniej badania. Są one silnie połączone z tendencjami autorytarnymi. W raporcie z badań, którego jestem współtwórcą, na reprezentatywnej grupie Polek i Polaków p.t. „Twarze polskiej radykalizacji” (2023) stwierdzamy, że 1/3 osób z wyższym i średnim wykształceniem podziela przekonania autorytarne, odmawiając innym poglądom prawa do istnienia w debacie publicznej, dehumanizując inaczej myślących i nie uznając dialogu jako metody działania.
Dla naszego kręgu kulturowego zjawiska dziejące się za oceanem zawsze oznaczały falę, która w końcu przypływa i do nas. Dzisiaj wszystko co dzieje się w środowisku cyfrowym nie wymaga żadnych fal. Dzieje się „tu i teraz” z minimalnym opóźnieniem. I wszędzie. Zatem skala wpływu konspiracyjnego myślenia i propagowania fałszywych teorii posługujących się dezinformacją jako „skutecznym” środkiem działania, może się w najbliższych latach jedynie zwiększać. Tym bardziej, że na horyzoncie nie widać skutecznych regulacji, ani adekwatnych działań edukacyjnych wobec wszystkich grup społecznych, które mogłyby ten wpływ ograniczyć.