Krzysztof Stanowski już rok temu zapowiedział, że zamierza wystartować w wyborach prezydenckich. Jak jednak wielokrotnie powtarzał, jego kandydatura nie jest poważna, a on sam nie dąży do wygranej, a jedynie chce poznać i przedstawić proces wyborczy od strony kandydata, wziąć udział w debacie i skorzystać z przysługującego kandydatom darmowego czasu antenowego w TVP na emisję spotów wyborczych.
Zbieranie podpisów poparcia. Stanowski o „przedstawieniu dla debili”
Jednak, żeby jego plany się spełniły, Stanowski, tak jak inni kandydaci musi zebrać 100 tysięcy podpisów poparcia. Szef Kanału Zero z początku nie śpieszył się z tym zadaniem. Teraz tłumaczy dlaczego.
– Wiele osób dziwiło się, dlaczego ja tak późno rejestruję komitet wyborczy i muszę się z ręką na sercu przyznać, że to przez biznes. Otóż są telewizje, które powiedziały, że nie będą emitować reklam z moim udziałem w momencie, gdy komitet wyborczy zostanie zarejestrowany i oficjalnie wejdę w ten świat polityki. Dlatego, aby nie robić pod górkę firmom, z którymi współpracuję od lat, zdecydowałem, że całą tę organizacyjną drogę troszeczkę opóźnię. No ale nie mogłem tego robić w nieskończoność – tłumaczył.
W pierwszym odcinku „Prezydenckiego Zera” szef Kanału Zero mówi o patologiach systemu zbierania podpisów, nazywając go „kretyńskim i wręcz szkodliwym”. Kpi też z kandydatów, którzy przynoszą do PKW sterty pudeł, kiedy „widać gołym okiem, że te pudła są puste albo prawie puste”. – I mówią, że zebraliśmy milion sto tysięcy podpisów. Równie dobrze mogą powiedzieć, że zebrali 2 miliony, 3 miliony albo 5 milionów, ponieważ jest to w ogóle nieweryfikowalne i nie ma to najmniejszego znaczenia. PKW nie zlicza podpisów wszystkich, które się tam przyniesie. Zlicza pierwsze 100 tysięcy – podkreśla Stanowski.
Zbiórki wielu milionów podpisów Stanowski nazwał „przedstawieniem dla debili”. – Ale jako, że w Polsce jest dużo debili, to też nie można tego do końca krytykować. Dla każdego jakaś rozrywka jest przewidziana. W związku z tym możecie się spodziewać, że jeśli ja zbiorę 100 tysięcy podpisów, to ogłoszę, że zebrałem ich 6 milionów. 6 milionów tyle ogłoszę, przyjdziemy tam jakimś tirem, wypakujemy te wszystkie pudła i niech się dzieje – zapowiedział.
Patologie systemu wyborczego?
W materiale szef Kanału Zero stwierdził, że „kluczem do zebrania 100 tysięcy podpisów” nie jest ich zbieranie na ulicach, ale „kluczem są obwodowe komisje wyborcze”.
– Z moich informacji na pewno wynika to, że istnieje handel. Miejsce w komisji w zamian za podpisy. Przynieś tysiąc podpisów, będziesz miał miejsce w komisji. Zależy od kandydata, może to być dwieście podpisów. Przynieś dwieście podpisów, będziesz miał miejsce w komisji. No i pan Zbyszek, czy pani Helenka, czy pan Tadeusz przynoszą te dwieście podpisów. Dzięki temu mogą pracować w komisji i zarobić tysiąc złotych – wskazuje Stanowski.
W dalszej części materiału kandydat przekonuje, że listy poparcia mogą być też spisywane z publicznie dostępnych ksiąg wieczystych, z różnych baz danych, lub po prostu z list poparcia z poprzednich wyborów. Stanowski podkreśla, że PKW nie ma żadnych narzędzi, żeby zweryfikować prawdziwość podpisu na listach.
– Są bazy danych, które można po prostu na rympał przepisywać, bo nikt nie sprawdzi, czy dana osoba naprawdę złożyła swój podpis. Po prostu nie ma mechanizmu, żeby to sprawdzić. Jak umarłeś, no to sprawdzą, że się nie podpisałeś, no ale też pretensji mieć nie będziesz, no bo umarłeś – kpi szef kanału Zero.
Wskazuje też, że cały proces zbierania podpisów jest niebezpieczny, bo ktoś może podszywać się pod wolontariuszy i wykorzystać zebrane dane do przestępczych celów. – Zbieranie podpisów na ulicach, które w zasadzie jest wyłudzaniem danych wrażliwych, tylko z jakiegoś powodu zgodnie z prawem. Nienadzorowane, niekontrolowane wyłudzanie danych osobowych – wskazuje. – Tylko, że to nie jest tak łatwo z tymi podpisami na ulicy, bo ludzie nie są idiotami. Znaczy, część tak, ale część nie. I ci, którzy nie są idiotami, nie podpisują się tak chętnie, to znaczy tak chętnie swojego numeru PESEL nie podają, bo skąd niby mieliby wiedzieć, kto będzie tym numerem PESEL się w przyszłości bawił – dodaje.
Stanowski zwraca też uwagę, że nie ma żadnego sposobu, żeby zweryfikować, czy ktoś nie został dopisany na taką listę poparcia kandydata bez swojej wiedzy i woli. – Nie ma takiego mechanizmu. Jeśli ktoś cię podpisał do takiej listy, ty się o tym nigdy nie dowiesz. Gdyby to było przez aplikację mObywatel, wiedziałbyś o tym od razu – wskazuje. – Mamy XXI wiek i wszelkie narzędzia potrzebne ku temu, aby stworzyć bezpieczny system zbierania podpisów. Bezpieczny dla obywateli, żeby nie musieli przypadkowym osobom dawać swoich danych. I bezpieczny dla państwa, by jakiś przebieraniec na potęgę nie fabrykował list z podpisami. Dzisiaj nie ma, mówię o żadnym bezpieczeństwie tej kwestii. Apeluję, żeby Ministerstwo Cyfryzacji się nad tym pochyliło. Jeśli chcemy zmieniać państwo, zacznijmy od spraw tak oczywistych i tak niekontrowersyjnych jak ta – dodaje.
Ile podpisów zebrał Krzysztof Stanowski?
Na koniec nagrania Stanowski przyznał, że zbieranie podpisów nie idzie mu najlepiej. – Zapytacie, ile podpisów mi brakuje? Dużo. Ponad połowę. Ponad 50 tysięcy podpisów jeszcze potrzebujemy. I mamy czas do 4 kwietnia, aby te podpisy zdobyć. Czy może być tak, że tych podpisów nie zdobędziemy? Oczywiście, że może tak być – przyznaje kandydat na kandydata. – Nie posiadamy żadnej bazy danych starej, którą chcielibyśmy wykorzystywać. Trochę nie godzi się spisywanie tych danych z ksiąg wieczystych. Przynajmniej nie po to startowałem w wyborach, żeby teraz po nocach spisywać dane obcych ludzi z ksiąg wieczystych. Nie mamy struktur. Nie mamy rozkminionej tej sytuacji z komisjami wyborczymi. No i teraz dopiero się zastanawiamy, jak do tego wszystkiego podejść, skoro z poczty nie uzyskaliśmy aż tyle podpisów, ile sądziliśmy, że uzyskamy. No ale działamy – stwierdził.
Szef Kanału Zero zapowiedział też, że nowy format ma się ukazywać codziennie. – Od dzisiaj codziennie będę nagrywał Prezydenckie Zero. No chyba, że akurat jakiegoś dnia, ale założenie na teraz jest takie, że codziennie. I będę codziennie wam mówił, co mam w planach, gdzie będę jechał, gdzie będzie można mnie spotkać, co robimy i jaki jest status, ile jeszcze potrzebujemy podpisów – tłumaczył.
Zaapelował też do widzów o angażowanie się w zbiórkę. – Damy radę to zrobić, o ile ty, który teraz na mnie patrzysz, uznasz, że nie będziesz czekał, aż zrobi to ktoś inny, tylko też to zrobisz. Liczę na to, że też to zrobisz. Że nie będziesz się tylko dopytywał, czy już macie te podpisy, tylko będziesz się dopytywał, czy już mamy te podpisy, bo będziesz aktywnie w tym uczestniczył – stwierdził. – Zachęcam do tego i zachęcam do przemyślenia całego chorego, absolutnie chorego systemu – dodał na zakończenie.