W walce z rozległymi pożarami lasów w prowincji Gyeongsang Północny oprócz strażaków uczestniczy wojsko. Od piątku ogień pochłonął 36 tysięcy hektarów lasów – wynika z oficjalnych danych rządowych. To o prawie 13 tys. hektarów więcej, niż strawił żywioł z 2000 roku, który dotąd był najgorszym tego typu zjawiskiem w kraju. Najwyższa jest również liczba ofiar.
Pożar najgorszy pod każdym względem
Wiadomo o 27 ofiarach śmiertelnych i 32 rannych. Z zagrożonych terenów trzeba było ewakuować łącznie około 37 tys. osób, w tym 29911 z okolic Uiseong i Andong.
Z powodu suchej i wietrznej pogody płomienie wciąż się rozprzestrzeniają „błyskawicznie” – mówił Lee Han-kyung, szef wydziału do spraw katastrof i bezpieczeństwa.
W czwartek rano pełniący obowiązki prezydenta Han Duck-soo polecił ministrowi spraw wewnętrznych Ko Ki-dongowi przeniesienie się do prowincji Gyeongsang Północny i stamtąd nadzorowanie niesienia pomocy ofiarom, dopóki pożar nie zostanie opanowany.
To niepokojące, że tak wiele ofiar to seniorzy, w tym pacjenci szpitali opiekuńczych
Jak poinformował minister spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa, liczba zabitych i rannych może jeszcze wzrosnąć. Od czasu utworzenia w 1987 roku południowokoreańskiej służby leśnej żaden pożar nie pochłonął wcześniej tylu ofiar.
Klimat i sosny nie pomogły
W akcji gaśniczej uczestniczą tysiące strażaków i żołnierze, wspomagani przez śmigłowce gaśnicze. Mimo to wciąż nie udało się w pełni opanować sytuacji.
W niektórych częściach Andong drugi dzień z rzędu nie ma wody, a mieszkańcom dostarcza się butelkowaną. Do 2500 domów nie dochodzi prąd, cały czas trwa naprawianie uszkodzeń linii przesyłowych.
Problemy z dostawą prądu i wody mają również mieszkańcy hrabstwa Yeongdeok – tam spłonął zakład oczyszczania wody, a kolejny zakład stracił zasilanie.
Naukowcy jako źródło katastrofy wskazują zmiany klimatyczne i panującą w rejonie suszę. Jeden z nich wskazuje jednak jeszcze jeden problem. Prof. Hong Suk-hwan z Wydziału Architektury Krajobrazu Uniwersytetu w Pusan powiedział agencji AFP, że działania służb leśnych mogły przyczynić się do zwiększenia siły pożarów.
Chodzi skupienie się na ochronie dużych sosen, kosztem innych rodzajów drzew. Według prof. Suk-hwana te wypełnione są łatwopalną żywicą drzewa i w razie pożarów są trudniejsze do ugaszenia:
„Jeśli pojawi się ogień, to rozprzestrzeni się łatwiej na mokrym papierze, czy na suchym papierze namoczonym w oleju? Nasze lasy są w gruncie rzeczy pokryte [takim] nasiąkniętym olejem papierem, tworząc środowisko, w którym pożary mogą się rozprzestrzeniać w zastraszającym tempie” – powiedział naukowiec.
Dodał, że gdyby dbano o więcej drzew liściastych, pożar rozprzestrzeniałby się wolniej i można by zapobiec jego postępom.
Ofiarą płomieni padają zarówno drzewa, jak i bezcenne południowokoreańskie zabytki.
Padają drzewa, znikają świątynie
Cały czas pojawiają się doniesienia o nieodwracalnych stratach. W okolicy świątyni Bongjeongsa w Andong ścięto dwustuletnią sosnę. Zrobiono to, by uratować zabytkowy budynek – najstarszy drewniany obiekt w kraju, wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Wcześniej płomienie strawiły inny obiekt z Listy, tysiącletnią świątynię Gounsa w mieście Uiseong. Wcześniej z budynku ewakuowano narodowe skarby, takie jak posąg Buddy czy przechowywane tam dzieła sztuki.
Pewną nadzieję budzą najnowsze prognozy pogody. Wynika z nich, że w dotkniętej kataklizmem prowincji w czwartek wieczorem ma zacząć padać. Synoptycy spodziewają się w tym rejonie około 5 mm deszczu. To może dać strażakom szansę na poradzenie sobie z płomieniami.
Źródło: En.yna.co.kr, AFP