Duże ciemne oczy, ciemne włosy, krzaczaste brwi, wąskie usta. Delikatny uśmiech. Jarek patrzy na salę sądową i mówi „chcę do mamy”. Mija swojego pełnomocnika i rusza do siedzącej nieopodal kobiety. Przytula ją. Sędzina wyjaśnia Jarkowi, że jego mama zwróciła się z wnioskiem, by mógł dalej z nią mieszkać. Udało się, Jarek już zawsze może być z mamą. Po wyjściu z sali skacze z radości, wysoko, jak na trampolinie. A mamie po policzkach spływają łzy.
Jarek ma 18 lat, nie umie czytać ani pisać, intelektualnie jest na poziomie sześciolatka. To śliczny chłopak po którym nie widać choroby, choć mierzy się z niejedną. Jest osobą z niepełnosprawnością. Jego mama nie jest jego biologiczną mamą, to Tymoteusza Gil, siostra zakonna, która współtworzy Dom Chłopaków w Broniszewicach. Miejsce, w którym chłopcy tacy jak Jarek, mogą poczuć się, jak w domu.
– To dla mnie wyjątkowy chłopiec, sam mnie wybrał i chciał, żebym była jego mamą – mówi siostra Tymoteusza.
W Domu mieszka 67 chłopaków. Każdy z nich ma za sobą trudną historię. 80 proc. podopiecznych zostało porzuconych przez rodziny. – To sytuacje, w których dzieci rodziły się ze związków kazirodczych czy gwałtów, matki były niepełnosprawne, albo miały zaburzenia psychiczne. Nie oceniamy rodziców. Nikt z nas nie wie, jak zachowałby się w takiej sytuacji. Przyjmujemy dzieci i tworzymy im dom – mówi s. Tymoteusza.
Są też dzieci, których rodzice nie poradzili sobie z ich niepełnosprawnością, ale nadal chcą mieć z nimi kontakt. Zabierają je na weekendy, święta. – Wspieramy ich, zapewniamy terapię, rehabilitację. Jesteśmy dla tych chłopców jak internat – opowiada zakonnica.
Warunkiem zamieszkania jest wiek – poniżej 18 lat – i niepełnosprawność intelektualna. Wszyscy mają też choroby towarzyszące: przewlekłe, genetyczne.
Siostrom zależy, by podopieczni mogli mieszkać z nimi aż do śmierci. Dlatego w domu mieszkają też dorośli mężczyźni. Mają 40 lat, jednak intelektualnie zatrzymali się na poziomie kilkulatków. Trudno byłoby im wytłumaczyć, że teraz już są dorośli i muszą się wyprowadzić, bo dorośli są tylko na papierze.
– Coraz więcej dzieci przychodzi do nas z zaburzeniami zachowania, pojawia się agresja. Część podopiecznych ma autyzm. Bywają sytuację, które nas przytłaczają. Nie jest łatwo to wszystko ogarnąć: wizyty lekarskie, te zaplanowane i te nagłe. Potrzeba skomplikowanej logistyki, by podołać – przyznaje siostra.
Jednak nie logistyka jest największym wyzwaniem w towarzyszeniu osobom chorym. – Najtrudniej poradzić sobie z niemocą. Zrozumieć, że nie możemy nic zrobić i zaakceptować rzeczywistość, zaakceptować chorobę – przyznaje siostra.
Lata doświadczenia spowodowały, że siostry nauczyły się przyjmować rzeczywistość i cieszyć z najdrobniejszej poprawy u każdego z podopiecznych. Tego, że któryś z nich po raz pierwszy powiedział: „dziękuję, tutaj jest mój dom”, „bardzo cię kocham”.
– To jest rozwój ich serc – mówi siostra Tymoteusza.
W ostatnich dniach wyczekiwał swojego odejścia, wiedział że ono nadejdzie. Wszyscy wokół walczyli, ale on nie próbował już walczyć, dawał nam do zrozumienia, że już się z tym pogodził
Siostra wspomina ważne dla niej słowa papieża Franciszka, że miłość jest zawsze blisko, jest konkretna i pokorna.
– Zawsze sobie myślę, że nie jestem lekarzem, nie jestem super-specjalistką, żeby te wszystkie choroby uleczyć, ale mogę dać tym chłopcom swoją miłość. Mogę być zawsze blisko i widzę, że to jest najważniejsze, żeby być zawsze gotowym do bycia obok – mówi.
To właśnie obecności drugiego człowieka chłopcy potrzebują najbardziej. Dla nich liczą się czyny, nie słowa, bo tych bardzo często nie rozumieją.
Na stronie Domu Chłopaków siostry piszą: jesteśmy siostrami zakonnymi, mamy 67 chorych, niepełnosprawnych synów. – Tak, czuję się ich matką – podkreśla siostra Tymoteusza. Cieszy się, że może łączyć bycie zakonnicą z byciem matką.
Podopieczni mogą zwracać się do opiekunek jak chcą. Sami decydują, do kogo mówią „mamo”, „ciociu”, czy po imieniu.
– Zawsze sądziłam, że słowem „mama” nie można szastać, trzeba je wymawiać z namaszczeniem. Tutaj zdałam sobie sprawę, że chłopcy mają tak trudne doświadczenia, że słowo „mama” to dla nich nazwa własna. Ktoś, kto się nimi opiekuje, chodzi na wywiadówki, po prostu przy nich jest – mówi s. Tymoteusza.
Mieszkańcy czerpią radość z prostych rzeczy. Są pełni energii, świetnie okazują emocje. Dla nich wszystko jest czarne albo białe. Ich dom nie ma twarzy wykrzywionej bólem, nie jest pełen cierpienia. Przychodzą jednak chwile, w których mieszkańcy muszą mierzyć się z najtrudniejszym – śmiercią jednego z nich.
– Śmierć jest z nami za często, to trudne, kiedy musimy towarzyszyć któremuś z chłopców w odchodzeniu – przyznaje siostra.
Ostatni z podopiecznych zmarł dwa lata temu, miał 19 lat. Siostra Tymoteusza wspomina też odejście 11-letniego Kuby, którego była prawnym opiekunem.
– Bardzo to przeżyłam. Towarzyszyła mi bezsilność i bezradność. Jego umieranie było takim cichym gaśnięciem – przyznaje.
Kuba był niepełnosprawny, miał też epilepsję lekooporną. Ostatnie tygodnie życia spędził z rurką tracheostomijną, kontakt z nim był utrudniony, jednak zawsze wodził wzrokiem i się uśmiechał.
– W ostatnich dniach wyczekiwał swojego odejścia, przeczuwał je. Wszyscy wokół walczyli, ale on nie próbował już walczyć. Dawał nam do zrozumienia, że już się z tym pogodził – mówi zakonnica.
W Domu Chłopaków nie unika się tematu śmierci. Po odejściu Kuby chłopcy zastanawiali się, co teraz robi w niebie, czy gra w swoją ukochaną piłkę nożną.
Siostra Tymoteusza: – Mam taką refleksję, że Bóg w czasie śmierci na krzyżu też milczał, Wielki Piątek to taki dzień milczenia. Patrzę na naszych chłopców i widzę w nich tego Jezusa – ukrzyżowanego i bezbronnego. I uświadamiam sobie, że Bóg nie odpowiada na cierpienie teorią, milczy. I co jest najistotniejsze? Obecność. I właśnie tak samo jest w naszym domu. Tego cierpienia nikt, żaden chłopiec ani my, nie jest w stanie wytłumaczyć. Milczymy, ale dajemy swoją obecność, coś najważniejszego, co możemy sobie dać, jako ludzie nawzajem.
Siostry zbierają obecnie fundusze na wakacje dla podopiecznych, wszystkie informacje o tym, jak można ich wesprzeć są dostępne na stronie domchlopakow.pl