Wysokość opłat za energię elektryczną to temat, który niepokoi wielu Polaków. Mimo zamrożenia cen energii dla gospodarstw domowych na poziomie 0,50 zł netto za kilowatogodzinę do końca września 2025 r., wiele osób nadal obserwuje wzrost rachunków. Firmy, samorządy i instytucje publiczne nie zostały objęte tym mechanizmem, a ceny dla przemysłu i usług dynamicznie rosną.
Pożeracze prądu
Zamrożenie cen może wygasnąć po 30 września, co oznacza, że gospodarstwa domowe mogą spodziewać się wzrostu kosztów nawet o 27 proc. Dlatego coraz więcej osób szuka sposobów na oszczędności. Wymiana sprzętu na energooszczędny, poprawa izolacji budynków, montaż paneli fotowoltaicznych czy monitorowanie zużycia energii to tylko niektóre rozwiązania.
Na liście największych „pożeraczy prądu” znajdują się m.in. lodówki, zamrażarki, piekarniki, płyty indukcyjne, klimatyzatory, pralki, telewizory czy czajniki. Istnieje wiele porad, jak zmniejszyć ich pobór energii – od gotowania pod przykryciem po unikanie wkładania ciepłych potraw do lodówki.
Uwaga na ładowarki
Jednak często pomijanym urządzeniem są ładowarki – pozostawiane na stałe w gniazdkach. Nawet gdy nie są podłączone do telefonu czy laptopa, pobierają energię w tzw. trybie czuwania. Pasywny pobór mocy może wynosić od 0,1 do 0,5 W na godzinę. Roczne koszty dla jednej ładowarki do smartfona wynoszą ok. 0,50 zł, do tabletu – 4 zł, a do laptopa – nawet do 10 zł. W przypadku kilku urządzeń w domu, suma może być znacząca.
Nowoczesne ładowarki są bardziej energooszczędne, ale starsze modele zużywają więcej prądu i mogą się nagrzewać, co w skrajnych przypadkach grozi przegrzaniem. Dodatkowo mogą emitować irytujące dźwięki lub wibracje. Dlatego warto je odłączać nie tylko z uwagi na rachunki, ale i dla bezpieczeństwa.