Jeszcze przed pierwszą piłką spotkania, wiadomo było, że kibice mogą się szykować na naprawdę twarde granie z obu stron. Madison Keys to bowiem typowa „big hiterka”, która ma spore możliwości, żeby fizycznie rozwiązywać mecze na swoją korzyść. Czyli za pośrednictwem soczystych zagrań, zwłaszcza ze strony forhendowej. Iga Świątek również ma w tej kategorii swoje argumenty, ale nadal wydaje się, że to Amerykanka ma zdecydowanie mocniejszą rękę, co zresztą w Madrycie dosyć szybko pokazała.
Szok w pierwszym secie. Iga Świątek przegrała z Madison Keys do zera
Zaledwie 24. minuty trwał pierwszy set środowego ćwierćfinału pomiędzy Polką a Amerykanką. Świątek przyzwyczaiła, że zazwyczaj to ona wygrywała z rywalkami 6:0 czy 6:1. Ba, słynna „piekarnia Igi” zadziałała nawet przy okazji meczu wtorkowego, przeciwko Dianie Sznajder. Rosjanka zaczęła bowiem od przegranej z Polką właśnie w sześciu gemach, nie dotykając się nawet do zdobycia czegokolwiek więcej. Fakty są jednak takie, że Sznajder przebudziła się w drugiej partii i ostatecznie Świątek potrzebowała trzech setów, żeby znaleźć się w ćwierćfinale w Madrycie.
Wiceliderka rankingu WTA musiała dzień później przejść dosyć podobną drogę. Świątek przegrała z Keys 0:6 na otwarcie, prezentując się zaskakująco słabo. Nerwowość, brak solidnego serwisu, ani pierwszego, ani drugiego. Do tego nie było rozwiązań na mocne granie Amerykanki, ta płynnie potrafiła przeskoczyć na swój ulubiony forhend i generalnie, prowadzić mecz we własnym rytmie. Kiedy Polka schodziła do szatni przy 0:1 i niecałych 30 minutach gry, pytań było mnóstwo, a odpowiedzi… bardzo niewiele.
Dodajmy, że ostatni raz Polka seta 0:6 przegrała w czerwcu 2021 roku, podczas turnieju w Eastbourne, na kortach trawiastych. Wówczas taką nieprzyjemną lekcję dała Polce Daria Kasatkina. Od tego czasu Świątek zagrała… 625 setów (wliczając Billie Jean King Cup) i ani razu nie przytrafiła jej się tego typu historia.
Przedziwny ćwierćfinał WTA 1000 w Madrycie. Zaskakujący obrót wydarzeń
Tę najlepszą odpowiedź udało się jednak dać już od początku drugiego seta. Nastąpił odwrót ról, może w trochę mniej surowej wersji dla Keys, ale jednak – to Świątek wyszła na 5:1. Amerykanka jeszcze zbliżyła się do Polki, odrabiając jedno przełamanie serwisu, a następnie poprawiając swoim gemem i zrobiło się 5:3 dla obrończyni tytułu. Świątek zdołała zamknąć tę odsłonę po 41. minutach wynikiem 6:3.
Po nieco ponad godzinie panie miały zatem za sobą już dwa sety. Trzeba przyznać, tempo błyskawiczne.
Jak wyglądał trzeci set? Zgodnie z przewidywaniami, można się było spodziewać najbardziej równego grania, w końcu stawką był półfinał w Madrycie (rywalką Mirra Andriejewa lub Coco Gauff – co wynika z drabinki turniejowej).
Partia rozpoczęła się od 2:2, gdzie Świątek i Keys umiejętnie pilnowały swoich gemów serwisowych. Z tyłu głowy można było mieć równe granie obu pań w półfinale Australian Open 2025. Wtedy jednak to Amerykanka, na twardych, szybkich kortach w Melbourne, była górą. Co więcej, sięgając później w Australii po swój pierwszy, wielkoszlemowy tytuł w karierze.
To Polka jako pierwsza naruszyła rywalkę, wygrywając piątego gema, przy serwisie Keys (3:2). Po chwili Świątek potwierdziła swoją przewagę na korcie, wychodząc na dwugemowy zapas (4:2). Co istotne, Polka grała konsekwentnie, wyeliminowała własne błędy, pokazywała zupełnie inną twarz niż z pierwszego, całego seta oraz końcówki drugiego, kiedy pozwoliła zbliżyć się z wynikiem Keys.
Takie wydanie Świątek chce się oglądać. Po 33. minutach Polka wyszła na prowadzenie 5:2, dokładając drugie przełamanie na swoje konto w trzeciej odsłonie meczu. Wejście na poziom wyżej ze swoją grą, to była najlepsza forma riposty na to, jak zaczęła spotkanie z Keys polska tenisistka. Duże brawa dla Świątek. Pokazała, że psychicznie jest w stanie wytrzymać sporo. Mało jest bowiem zawodniczek czy zawodników, którzy byliby w stanie pozbierać się po takim 0:6 na początek, zwłaszcza mając tak groźną rywalkę/rywala po drugiej stronie siatki.
Świątek się to jednak udało. Choć to złe określenie – Polka sobie to po prostu wywalczyła. I zasłużenie znalazła się w półfinale imprezy w stolicy Hiszpanii. Końcowy sukces Świątek coraz bliżej.