O „nadciągającym” indyjskim uderzeniu mówił w poniedziałek pakistański minister obrony Khawaja Muhammad Asif. Około północy polskiego czasu z wtorku na środę minister informacji Attaullah Tarar oznajmił natomiast, że nadejdzie ono w ciągu 24-36 godzin. Ma to być twierdzenie oparte o nieokreślone „wiarygodne dane wywiadowcze”. Indie do tej pory nie skomentowały oficjalnie tych twierdzeń.
Wielkiej wojny nie widać na horyzoncie, mniejsza to co innego
Jednocześnie brakuje dowodów wskazujących na jakąś mobilizację w Indiach czy koncentrację większych sił wojskowych w rejonie granicy. Tak samo po stronie Pakistanu. Jedynie pojedyncze nagrania ruchów wojska z ciężkim sprzętem, których miejsce oraz czas nagrania trudno zweryfikować. Pójście na poważną wojnę wymaga poważnych przygotowań organizacyjnych. Tak jak to było widać w przypadku Rosji w latach 2021-22, kiedy rosyjskie wojsko przez miesiące gromadziło siły w rejonie granicy, co było doskonale widoczne dla wszystkich zainteresowanych. W przypadku Indii i Pakistanu nie widać teraz czegoś porównywalnego. Choć już od tygodnia ewidentnie dochodzi do wzajemnego ostrzału z broni ręcznej na granicy.
Nie można przy tym wykluczyć, że Indie mogą planować jakąś ograniczoną operację głównie przy użyciu lotnictwa. W przeszłości dokonywało ono już ataków na terytorium Kaszmiru kontrolowane przez Pakistan, oficjalnie wymierzonych w kryjówki bojówek paramilitarnych i terrorystycznych zaangażowanych w ataki na część Kaszmiru kontrolowaną przez Indie. Poprzednio kończyło się to jednak na indyjskim ataku o bardzo dyskusyjnej skuteczności, symbolicznej odpowiedzi Pakistanu w postaci zbombardowania niczego i odprężeniu.
Każda taka wymiana ciosów, choćby obliczonych bardziej na symbolikę, niesie jednak z sobą istotne ryzyko. Oba państwa są sobie wrogie właściwie od powstania w 1947 roku w trakcie procesu uzyskiwania przez Indie niepodległości od Wielkiej Brytanii. Stoczyły od tego czasu trzy wojny, jeden bardziej ograniczony konflikt, a do tego wielokrotnie toczyły mniejsze potyczki. Od lat 80. sytuację komplikuje fakt, że obie strony mają broń jądrową. Ich arsenały nie są duże. Według ocen ekspertów jest to prawdopodobnie po sto kilkadziesiąt ładunków jądrowych, plus zestaw rakiet balistycznych wystarczających do sięgnięcia się nawzajem. Pakistan w osobie ministra Asifa już przypomniał o tym potencjale. Jak stwierdził w poniedziałek, jego kraj użyje broni jądrowej „jeśli pojawi się bezpośrednie zagrożenie dla jego przetrwania”.
Indie mają wyraźną przewagę
Problemem Pakistanu jest to, że jest krajem o gospodarce i wydatkach zbrojeniowych około 8 razy mniejszych niż Indie. Do tego około 5 razy mniejszej populacji. Przekłada się to w oczywisty sposób na potencjał sił zbrojnych. Poważna wojna bez zaangażowania się nikogo z zewnątrz, nieuchronnie doprowadziłaby do przegranej Pakistanu. Tak jak we wszystkich wcześniejszych wojnach z Indiami.
Indyjska armia liczy około 1,4 miliona ludzi. Pakistańska 650 tysięcy. Na papierze ta pierwsza ma wyraźną przewagę w praktycznie każdym rodzaju uzbrojenia. W samolotach bojowych około 580 do 400, przy czym głównym typem indyjskiego lotnictwa jest rosyjski Su-30, znacząco bardziej zaawansowany od najliczniejszych pakistańsko-chińskich JF-17 i amerykańskich F-16 w starszych wersjach po stronie Pakistanu. Podobna przewaga rysuje się w wyposażeniu wojsk lądowych, a na morzu jest ona już zdecydowana na korzyść Indii, które dysponują nie tylko większą ilością okrętów, ale są one w większości nowsze i silniej uzbrojone.
Na dłuższą metę taka różnica jest nie do nadrobienia przewagą w jakości czy woli walki. Nawet jeśli założyć, że Pakistan takowe ma, co nie jest oczywiste. Choć spory o jakość i realną zdolność bojową ich armii toczą się pomiędzy Pakistańczykami i Hindusami nieustannie. To wręcz jeden z najbardziej zagorzałych sporów w historii internetu. Nie da się jednak zaprzeczyć, że po stronie Indii jest wyraźna przewaga masy i na dodatek to Pakistan przegrał wszystkie dotychczasowe poważniejsze konflikty.
Pakistan ma dwie polisy ubezpieczeniowe
Nie bez powodu broń jądrowa ma tak ogromne znaczenie dla Pakistańczyków. W tym kontekście często przywoływane są słowa, które miał wypowiedzieć w 1972 roku ówczesny premier Pakistanu Zulfikar Ali Bhutto: „Będziemy jeść trawę, będziemy głodni, ale będziemy mieli swoją. Nie mamy innego wyboru”. Była to reakcja na indyjskie prace nad bronią jądrową, które z kolei zapoczątkowała przegrana w wojnie granicznej z Chinami w 1962 roku. W 1974 roku Indie przeprowadziły swoją pierwszą próbę ładunku atomowego. Pakistan pracował już wówczas nad swoją odpowiedzią, która zmaterializowała się dopiero w latach 80. Wówczas była to ścisła tajemnica, która dopiero w latach 90. została potwierdzona oficjalnie.
Drugim elementem pozwalającym Pakistańczykom czuć się nieco pewniej, niż wskazywałoby na to proste porównanie sił na papierze, to ich relacje z Chinami. Oba państwa uregulowały swoją sporną granicę w Himalajach jeszcze w latach 60. Usunęło to podstawową blokadę dla ich współpracy, która od tego czasu stopniowo się rozwijała. Miała do tego dobre podłoże, wobec wzajemnej niechęci do Indii. Dodatkowo pomagała wrogości Chin i ZSRR, przez którą Moskwa zdecydowała się istotnie wspierać New Delhi, co tylko scementowało relacje chińsko-pakistańskie. Chiny już od dekad są głównym dostawcą uzbrojenia do Pakistanu, a na określenie ich ciepłych relacji obie strony stosują sformułowanie o „relacjach odpornych na każdą pogodę”. W 2011 roku szef chińskiego wywiadu wojskowego Xiong Guangkai powiedział pół żartem, pół serio do swoich amerykańskich rozmówców, że „Pakistan jest naszym Izraelem”. Czyli państwem cieszącym się specjalnymi relacjami i parasolem bezpieczeństwa.
Głównie z tych dwóch powodów trudno sobie wyobrazić jakąś poważniejszą, pełnoskalową agresję Indii na Pakistan. Broń jądrowa i obecność Chin w tej układance czynią takie działanie bardzo ryzykownym i raczej bez szans na jednoznaczne zwycięstwo. Znacznie bardziej prawdopodobny jest pomniejszy konflikt graniczny ograniczony do spornego Kaszmiru, czy ataki lotnicze na domniemane kryjówki organizacji oskarżanych przez Indie o atak terrorystyczny w dolinie Baisaran, w którym zginęło tydzień temu 26 osób.