Obecna kampania wyborcza jest kolejną, w trakcie której wprowadzenie euro w Polsce funkcjonuje jako tzw. wyborczy straszak. Widać to było m.in. podczas zorganizowanej przed tygodniem debaty „Super Expressu”. Sławomir Mentzen, a także Krzysztof Stanowski wypominali Szymonowi Hołowni, że w 2023 roku opowiadał się za zastąpieniem złotówki europejską walutą. Marszałek Sejmu przyznał, że obecnie ma inny pogląd na tę kwestię.
– Czasy się zmieniły i dzisiaj nie jesteśmy w stanie przyjąć euro, mimo że zobowiązaliśmy się do tego, wchodząc do Unii Europejskiej. W perspektywie następnej prezydentury i jeszcze następnej kadencji to się nie wydarzy – stwierdził Hołownia.
Kandydat na prezydenta z ramienia Trzeciej Drogi wyjaśniał, że popierał przyjęcie euro kilka lat temu, kiedy Polska znajdowała się w innej sytuacji gospodarczej. Obecnie, po pandemii oraz rządach PiS, Polska znajduje się w procedurze nadmiernego deficytu, co zdaniem Hołowni czyni proces wejścia do strefy euro niekorzystnym. Marszałek Sejmu podkreślał, że decyzja o przystąpieniu do mechanizmu ERM II musi być dobrze przemyślana.
Euro w Polsce. Rośnie grupa przeciwników
Kandydaci na prezydenta wyrażają dystans wobec przyjęcia euro w naszym kraju, gdyż zdają sobie sprawę, że opcja ta nie budzi entuzjazmu wśród Polaków. Potwierdza to najnowszy sondaż SW Research dla „Wprost”. Na pytanie „Czy jest Pan/Pani za przyjęciem w Polsce euro?”, aż 62,2 proc. ankietowanych odpowiedziało „nie”. Za wprowadzeniem europejskiej waluty jest 23,3 proc. respondentów, a 14,4 proc. nie ma zdania w tej kwestii.
Sprzeciw wobec euro w Polsce rośnie. W przeprowadzonym przed rokiem sondażu dla naszej redakcji, na „nie” było 61 proc. badanych, a 26 proc. wyraziło odmienną opinię.