Donald Trump od lat prezentuje sceptyczne, a często wręcz wrogie stanowisko wobec lądowych, jak i morskich farm wiatrowych. Podczas kampanii wyborczej niejednokrotnie powielał niezweryfikowane twierdzenia, jakoby wiatraki miały odpowiadać za śmierć wielorybów. Jednocześnie promuje rozwój przemysłu naftowego i gazowego pod hasłem „drill, baby, drill” (w wolnym tłumaczeniu: „wiertło w dłoń”).
Prokuratorzy przeciwko decyzjom Trumpa
Koalicja prokuratorów generalnych zareagowała na próby wstrzymania rozwoju sektora odnawialnego i złożyła w pozew przeciwko administracji Donalda Trumpa. Koalicja zwraca się do sądu federalnego o unieważnienie decyzji prezydenta.
Prokuratorzy generalni z 17 stanów i Waszyngtonu kwestionują rozporządzenie Trumpa – w pierwszym dniu urzędowania prezydent podpisał dokument wstrzymujący nowe dzierżawy i pozwolenia na morskie projekty wiatrowe.
Prokuratorzy twierdzą, że Trump nie ma uprawnień do wstrzymania procesu wydawania pozwoleń i naraża swoją decyzją rozwój sektora energetycznego, zdrowie publiczne i zaprzecza światowym celom klimatycznym. Koalicji przewodzi Letitia James, prokurator generalna Nowego Jorku.
Blokada rozwoju farm wiatrowych
Farma Empire Wind posiada federalną dzierżawę od 2017 roku i uzyskała wymagane pozwolenia zarówno na poziomie stanowym, jak i federalnym.
Projekt realizowany przez norweską firmę Equinor miał dostarczyć bezemisyjną energię elektryczną dla pół miliona domów w Nowym Jorku. Budowa miała zakończyć się w 2027 roku, a jej wartość szacowano na 2,5 miliarda dolarów. W szczytowym momencie na placu budowy zatrudnionych było 1 500 pracowników, a dodatkowo około 1000 miejsc pracy miało powstać w związku z infrastrukturą naziemną w terminalu South Brooklyn Marine Terminal.„To sygnał ostrzegawczy dla całego biznesu”
Reakcja branży energetyki odnawialnej była natychmiastowa. Liz Burdock, prezeska Oceantic Network – organizacji zrzeszającej firmy związane z energetyką morską – skomentowała, że decyzja administracji Trumpa „powinna zmrozić wszystkich inwestorów współpracujących z rządem USA”. Jej zdaniem, wstrzymanie zatwierdzonego projektu energetycznego wysyła niepokojący sygnał o braku stabilności inwestycyjnej w Stanach Zjednoczonych.
Podobne głosy pojawiły się także ze strony polityków i organizacji ekologicznych. Gubernatorka Nowego Jorku Kathy Hochul zapowiedziała walkę z decyzją administracji federalnej „na każdym etapie”. Z kolei Xavier Boatright z Sierra Club ostro skrytykował Trumpa, zarzucając mu służenie interesom wielkiego przemysłu paliw kopalnych kosztem zdrowia obywateli i czystej energii.
Potencjał wiatru na morzu i opóźnienia w realizacji
Energetyka wiatrowa na morzu to jedno z najdynamiczniej rozwijających się źródeł energii odnawialnej na świecie. W Europie i Chinach technologia ta jest wdrażana z powodzeniem, natomiast Stany Zjednoczone – mimo ogromnego potencjału dzięki rozległej linii brzegowej – pozostają w tyle. Według analiz, morskie turbiny wiatrowe mogłyby pokryć nawet 25% zapotrzebowania kraju na energię do 2050 roku.
Jednak rozwój sektora w USA napotyka liczne przeszkody – od problemów finansowych, przez zakłócenia w łańcuchach dostaw, po protesty społeczności lokalnych oraz przedstawicieli przemysłu rybackiego. Przeciwnicy projektów często wskazują na możliwe zakłócenia krajobrazu czy zagrożenia dla fauny morskiej. Głośnym echem odbił się przypadek turbiny u wybrzeży Massachusetts, z której odpadło śmigło. Mimo że badania wskazują, iż śmierć wielorybów najczęściej spowodowana jest zderzeniami z jednostkami pływającymi i zaplątaniem w sprzęt rybacki, przeciwnicy energii wiatrowej wykorzystują takie incydenty jako argumenty przeciwko inwestycjom.

Wiatraki w USA pod znakiem zapytania
Empire Wind to nie tylko projekt infrastrukturalny – to symbol aspiracji energetycznych USA, ich zderzenia z polityką i wpływów przemysłu paliwowego. Wstrzymanie jego realizacji może mieć poważne konsekwencje nie tylko dla sektora wiatrowego, ale również dla wiarygodności rządu federalnego jako partnera inwestycyjnego.
Decyzja Trumpa nie zaskakuje w kontekście jego wcześniejszych działań – tylko w 2024 roku przemysł naftowy i gazowy przeznaczył ponad 75 milionów dolarów na wsparcie jego kampanii wyborczej. Sam prezydent zadeklarował niedawno, że „za jego kadencji nie powstanie już żadna nowa turbina wiatrowa”, a istniejące określił jako „śmieci na polu”.
Dla Equinora oznacza to w najlepszym wypadku kosztowne opóźnienie, a w najgorszym – konieczność walki prawnej o realizację inwestycji. Firma już ogłosiła, że rozważa zaskarżenie decyzji i prowadzi rozmowy z odpowiednimi instytucjami.
Co dalej z zieloną transformacją w USA?
Administracja Joe Bidena wyznaczyła ambitny cel: zwiększenie mocy zainstalowanej w morskich farmach wiatrowych z obecnych 42 do 30 000 megawatów do 2030 roku. W tym kontekście Empire Wind miała być jednym z kluczowych elementów układanki. Tymczasem decyzje nowej administracji mogą skutecznie zahamować ten rozwój, zniechęcając inwestorów i destabilizując rynek.
Choć prezydent Trump przekonuje, że jego działania mają chronić środowisko i gospodarkę, coraz więcej ekspertów i organizacji podkreśla, że takie ruchy utrwalają zależność USA od paliw kopalnych i oddalają kraj od globalnych zobowiązań klimatycznych. Wstrzymanie Empire Wind może okazać się ciosem nie tylko dla samego projektu, ale dla całej wizji amerykańskiej transformacji energetycznej.