37,55 proc. głosów na kandydata KO Rafała Trzaskowskiego i 20,84 proc. głosów dla wspieranego przez PiS Karola Nawrockiego – to wyniki pierwszej tury prezydenckiego wyścigu nie z dużego miasta, typu Warszawa, Wrocław, czy Poznań, ale niewielkiej podkarpackiej gminy Cisna. Położona w powiecie leskim miejscowość od lat głosuje inaczej, niż większość regionu – tradycyjnie uważanego za matecznik twardego elektoratu partii Jarosława Kaczyńskiego. O wyborczym fenomenie Cisnej mówi nam europosłanka KO Elżbieta Łukacijewska – wcześniej wieloletnia posłanka na Sejm i założycielka struktur Platformy Obywatelskiej w województwie podkarpackim, z którego pochodzi.
– Przede wszystkim tutaj nie mieszkają rdzenni mieszkańcy Podkarpacia jak w wielu innych wsiach czy miasteczkach. Większość z nas tu przyjechała. Mieszkają tu ludzie wykształceni, ciężko pracujący, potrafiący odróżnić kłamstwo od prawdy, którzy nie ulegają byle emocjom, ale analizują propozycje, sprawdzają i są bardzo odpowiedzialni. Myślę, że to ma wpływ na wyniki wyborów, które od lat są tutaj podobne – jesteśmy tą „zieloną wyspą” na Podkarpaciu, z czego się bardzo cieszę. Mamy też jednak świadomość, że jest nas zbyt mało, żeby wpływać na wyniki całego regionu – opowiada europosłanka w rozmowie z Interią.
Rafał Trzaskowski liderem w gminie Cisna. „Zielona wyspa na Podkarpaciu”
Zdaniem Elżbiety Łukacijewskiej chodzi też o pewną odpowiedzialność. – Żyją tu ludzie, którzy uciekali przed komunizmem, którzy pamiętają to, co z Polską robił PiS przez osiem lat rządów i którzy wsłuchują się również w opinie dotyczące Nawrockiego. Nie rozumiemy, dlaczego reszta Podkarpacia tak łatwo kupuje kłamstwa i popiera kogoś, kto nie jest godzien tego urzędu – podkreśla.
Pytamy, czy jest zaniepokojona o wynik Rafała Trzaskowskiego w drugiej turze. Po pierwszej rundzie głosowania – ku zaskoczeniu wielu – rezultaty okazały się bowiem dość wyrównane, dając jedynie niewielką przewagę prezydentowi stolicy (31,36 proc.) nad prezesem IPN (29,54 proc.).
– Jako polityczka generalnie zawsze mam wielką pokorę do sondaży i do ludzkich wyborów, dróg, informacji, które biorą pod uwagę, decydując się oddać taki, czy inny głos… Chociaż jestem z natury optymistką i wierzę, że jednak druga tura będzie wygrana, ale przed nami dwa tygodnie bardzo ciężkiej pracy. Myślę, że wiele jest przekłamań, fake newsów, sytuacji, które będzie trzeba odkręcać i tłumaczyć mieszkańcom – przyznaje europosłanka.
Wybory 2025. Elżbieta Łukacijewska o wyborcach z Podkarpacia
– Patrzę też na proeuropejskość Polaków. Mam nadzieję, że w końcu Polacy – i mieszkańcy Podkarpacia – zrozumieją, że nie warto stawiać na partie, które tak naprawdę chcą nas wyprowadzić z Unii Europejskiej, chcą osamotnionej Polski, bo wtedy łatwiej kraść, oszukiwać i bogacić się bez konsekwencji prawnych. Liczę, że zagłosują tak, abyśmy z przyszłego prezydenta byli dumni w Polsce, w Europie i na świecie. Dopóki nie ma jednak wyników drugiej tury, dopóty czeka nas ciężka praca i wynik jak najbardziej niepewny – dodaje.
Na pytanie o to, czy jest chociaż jedna rzecz, która mogłaby przekonać większą liczbę mieszkańców Podkarpacia do poparcia Trzaskowskiego, polityczka odpowiada następująco: „Niestety wielu zwolenników PiS ogląda tylko Telewizję Republika i jest podatnych na to, co mówi ksiądz w Kościele”.
Zdaniem Elżbiety Łukacijewskiej w woj. podkarpackim działają „różne tzw. stowarzyszenia katolickie, które są jak takie grupy, które chodzą po domach i przekonują, że tylko PiS i tylko Nawrocki da nam możliwość polskości itd„. – Na pewno z tym nie jest łatwo walczyć – mówi, zaznaczając, że pewne wyborcze osiągnięcia są jednak możliwe.
Jako przykład takich „małych zwycięstw” KO w regionie podaje swoją polityczną karierę. – Przecież od ośmiu kadencji wygrywam wszystkie wybory w trudnym regionie – zauważa.
Wybory prezydenckie. Co Trzaskowski może zaproponować Podkarpaciu?
Zapytana o to, czy włodarz stolicy zamierza pojawić się w tym województwie podkarpackim jeszcze przed drugą turą wyborów, polityczka odpowiada: „on był już przed pierwszą turą na Podkarpaciu”. Kreśli również kampanijny plan na najbliższe dni: – Trzeba uczciwie przypominać o tym, co działo się przez ostatnie osiem lat za rządów PiS, ale też to, co Nawrocki zrobił z tym słynnym mieszkaniem. Być może – i mam taką nadzieję – że efekty będą pozytywne – wylicza.
Jako receptę na poprawę notowań Trzaskowskiego w prezydenckim wyścigu Elżbieta Łukacijewska mówi wprost: „bycie wśród ludzi”. – Może też większa aktywność takich osób, które mają społeczne zaufanie. Na pewno przydałoby się, żeby oni nie milczeli, ale zabierali głos, bo mają wpływ na wiele środowisk – dodaje.
Polityczka nawiązuje również do tego, jak głosowali w niedzielę najmłodsi Polacy. Przypomnijmy, że w grupie 18-29 faworytem okazał się kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen, który otrzymał36,1 proc. wszystkich głosów – według badania exit poll pracowni Ipsos, przeprowadzonego na zlecenie Telewizji Polsat, TVP i TVN. Z tego samego sondażu wynika, że Trzaskowski otrzymał w tym segmencie jedynie 12,2 proc. głosów. (Przypomnijmy, że z oficjalnych danych PKW wynika, że Mentzen otrzymał 14,60 proc. głosów w Cisnej i 14,81 proc. w skali całego kraju).
Europosłanka KO do wyborców Konfederacji. „Prosiłabym o głosy”
– Ja z przerażeniem obserwuję to, jak niewielu młodych wyborców poparło Rafała Trzaskowskiego. To jest wielka praca dla sztabu, aby młodym ludziom zaproponować dobrą ofertę i przekonać ich, że tylko będąc w Unii Europejskiej, poprzez współpracę i współdziałanie możemy być wolni, bezpieczni i rozwijać się. A takie dyrdymały w stylu Mentzena, typu Polska poza UE, to dla młodego pokolenia duże zagrożenie – mówi Interii, po czym dodaje: „ja bym prosiła o głosy wyborców Konfederacji i przypomniałabym słowa Mentzena, który mówił, że cwaniak i oszust Nawrocki nie może być Prezydentem RP”.
Mimo nastrojów wśród młodego elektoratu (i decyzji większości wyborców na Podkarpaciu) polityczka nie traci nadziei na korzystny obrót drugiej tury. – Ja uważam – pewnie wbrew wielu – że w takich regionach jest dużo możliwości zdobycia wyborców. Namawiałabym do tego, żeby tutaj być nie tylko w miastach, ale i w miasteczkach. Ludzie bardzo szanują, gdy ktoś szanuje ich – przyjeżdża do nich, rozmawia z nimi. Myślę, że wtedy otwierają oczy i serca. Ale żeby to nastąpiło, trzeba wśród nich być – podsumowuje.
- Opozycja wygrywa w bastionie PiS. Jedyny taki przypadek
- Trzaskowskiego w prawo zwrot? „Ma być strawny w Końskich, nie w Warszawie”