Według wenezuelskiej fundacji ochrony przyrody FUDECI na wolności żyje mniej niż 100 krokodyli z Orinoko, czyli jednych z największych gadów występujących na świecie, a na pewno w Ameryce Południowej i Północnej.
Wielkością ten gigant ustępuje krokodylowi różańcowemu i nilowemu (oba gatunki występują w Afryce). Niegdyś osobniki osiągały niebywałe rozmiary i wagę, zmieniło się to jednak na przestrzeni lat za sprawą antropopresji, w tym masowych polowań.
25 lat temu wskazywano, że na rodzimym obszarze żyje od 600 do 800 tych gadów. Potem szacowano, że w Ameryce Południowej zostało na wolności od 250 do 1500 osobników. Sytuacja znacznie się jednak pogorszyła.
Giganty z Orinoko na wymarciu
Historyczne dane wskazują, że pierwotnym siedliskiem tego gatunku były główne systemy rzeczne regionu Llanos w Kolumbii i Wenezueli. Krokodyl rozprzestrzenił się również w niewielkim stopniu w górę Llanos i na otaczające ją obszary podgórskie u podnóża Andów. Obecnie siedliska tych zwierząt znajdują się w dorzeczu rzeki Orinoko, która płynie w większości przez Wenezuelę.
W rzece Capanaparo w stanie Apure mieści się siedlisko, na które działalność człowieka miała wciąż stosunkowo niewielki wpływ. Część rzeki płynie przez park narodowy Santos Luzardo, który wzmacnia dodatkowo ochronę krytycznie zagrożonych zwierząt.
Populację gadów, zwłaszcza w latach 1930-1960, zdziesiątkowały polowania i handel skórami, a także przekształcanie środowiska i zanieczyszczanie wód. Tysiące zwierząt zostało wymordowanych w rzece Orinoko i na mokradłach Llanos. Młode były też kradzione i sprzedawane na czarnym rynku. To była rzeź populacji.
Crocodylus intermedius jest prawnie chroniony zarówno w Kolumbii, jak i Wenezueli od prawie 30 lat, widnieje też na liście CITES, czyli konwencji o międzynarodowym handlu gatunkami zagrożonymi.
Pomimo tych regulacji, populacja dzikich krokodyli odrodziła się tylko w niewielkim stopniu. Wenezuelczycy polują nadal na jaja krokodyli i na dorosłe zwierzęta ze względu na mięso.
Krytycznie zagrożony gad
Nieliczne grupy amerykańskich przyrodników próbują hodować młode osobniki w niewoli, aby zapobiec wyginięciu gatunku. Wiele ośrodków musiało zawiesić swoje programy ochrony ze względu na brak funduszy i konflikty między ośrodkami prywatnymi i państwowymi.

Naukowcy z zoo w Turmero wciąż wychowują maluchy, karmiąc je mięsem z kurczaka, wołowiną i witaminami aż do osiągnięcia wagi ok. 6 kg i roku – ten wiek jest kluczowy, bo młodsze zwierzęta padają łupem kłusowników najczęściej. Co roku grupa przyrodników wypuszcza na wolność ok. 200 młodych krokodyli.
Federico Pantin, specjalista od gatunków zagrożonych i dyrektor zoo w Turmero mówi, że takie hodowle opóźniają jedynie wyginięcie drapieżnych zwierząt na wolności.
Być może wiele z tych zwierząt zostanie zabitych jutro lub pojutrze z powodu braku świadomości i głodu.