Zabójstwo miało miejsce w środę rano, około godziny 9:15, tuż przy szkole, do której Portnow odwoził dzieci. Według relacji świadków napastnik – wysoki, szczupły mężczyzna – oddał kilka strzałów, po czym zbiegł w stronę pobliskiej strefy zielonej Casa de Campo. Kiedy na miejsce przyjechali ratownicy, były polityk już nie żył – obrażenia były śmiertelne. Hiszpańska policja prowadzi intensywne śledztwo, ale jak dotąd nie zatrzymano żadnych podejrzanych. MSZ Ukrainy podaje, że ambasada pozostaje w stałym kontakcie ze śledczymi.
Portnow był postacią dobrze znaną nie tylko w ukraińskiej polityce, ale i w prorosyjskiej infosferze. Przez lata po upadku Janukowycza atakował prozachodni kurs Ukrainy, posługując się narracjami tożsamymi z rosyjską propagandą. Wielu uznawało go za jednego z tych polityków, którzy marzyli o powrocie do czasów bliskich Kremlowi. Choć po ucieczce Janukowycza Portnow zniknął z głównej sceny politycznej, przez ostatnie lata mieszkał w Europie i, jak się wydawało, czuł się tam bezpiecznie.
Pytania się mnożą, wersji jest wiele. Kto zabił Andrija Portnowa?
Wiadomość o śmierci Andrija Portnowa natychmiast wywołała burzę w ukraińskiej przestrzeni medialnej. Komentatorzy, byli oficerowie służb i eksperci ds. bezpieczeństwa prześcigają się w interpretacjach – nie tylko tego, kto mógł stać za zabójstwem, ale też, jakie znaczenie miała sama postać Portnowa w kontekście wojny, sądów i polityki w Ukrainie.
– Portnow czuł się bezpiecznie, jego zabójstwo rodzi wiele pytań – mówi w rozmowie z telewizją „Kijów 24” generał Wasyl Bohdan, weteran ukraińskiej Służby Wywiadu Zewnętrznego. – Trwa ustalanie, czy to była egzekucja o podłożu politycznym, czy może porachunki o charakterze kryminalnym. Portnow był bowiem silnie powiązany zarówno z polityką, jak i dużym biznesem – podkreśla. Zdaniem Bohdana tego typu osoby mogą znajdować się w orbicie zainteresowania nie tylko przestępców, ale i rosyjskich służb specjalnych. – Rosja potrafi sama prowokować takie akcje, żeby później kogoś oskarżyć – ocenia ekspert.
Bohdan zwraca też uwagę na brak ochrony przy Portnowie. – To, że nie zatrudnił ochroniarzy i nie stworzył wokół siebie żadnych poduszek bezpieczeństwa, może świadczyć o tym, że nie czuł się zagrożony. A przecież ludzie tego szczebla zwykle mają przynajmniej podstawowe zabezpieczenia – mówi. – To rodzi kolejne pytania – ile wiedział, co przeczuwał i jak głęboko był „wmontowany” w środowiska finansowe zarówno w Europie, jak i w Rosji – dodaje.
O konkretnym scenariuszu mówi z kolei gen. mjr rezerwy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wiktor Jahun, były zastępca szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. – Portnow naprawdę wielu ludziom zaszkodził i wszedł w drogę. Jeśli ktoś wczoraj otwierał szampana z powodu jego zabójstwa, to pewnie miał ku temu powody – mówi w rozmowie z telewizją Espreso.
Według Jahuna najbardziej prawdopodobna wersja zakłada, że Portnow brał pieniądze za „załatwianie spraw” w ukraińskich sądach – w tym dotyczących majątku zdobytego nielegalnie podczas prezydentury Janukowycza czy obchodzenia sankcji. – Niektóre sprawy rzeczywiście „ustawił”, inne nie. I być może po prostu nie oddał pieniędzy tym, którzy liczyli na efekt – tłumaczy.
Jahun sugeruje także, że zleceniodawcami mogli być Rosjanie. – Portnow i jeszcze jeden prorosyjski polityk Wiktor Medwedczuk mieli odegrać kluczowe role w planowanym przez Moskwę przejęciu Ukrainy. Medwedczuk odpowiadał za system adwokacki i doradców, Portnow – za sądownictwo. Ale nic z tego nie wyszło. Medwedczuk się wyślizgnął, Portnow nie – stwierdza generał. – Powodów, by się go pozbyć, było dużo – mówi.
Jeszcze inny trop analizuje były oficer SBU Iwan Stupak. – Mamy wiele hipotez, ale warto się na chwilę zatrzymać przy jednej z nich i zagrać w konspirację – mówi w rozmowie z telewizją 24 Kanał. – Załóżmy na chwilę, że to była operacja rosyjskich służb. Ale w takim razie po co? Przecież mogli go wezwać do Moskwy, zamknąć, wsadzić do więzienia – jak Nawalnego. A potem ogłosić, że zmarł w kolonii karnej. To też byłby sygnał – tłumaczy Stupak.
Według niego jednym z możliwych motywów był plan zdyskredytowania Ukrainy. – Egzekucja w Europie, obok szkoły, z ryzykiem dla cywilów? To można by wykorzystać propagandowo: „ukraińskie służby działają na Zachodzie”. Ale prawda jest taka, że Rosja traciłaby na tym więcej, niż zyskuje. Portnow to był dla Kremla wciąż cenny zasób. Miał wpływy w sądach, znał ludzi, którym pomagał robić kariery albo unikać odpowiedzialności. W planach Moskwy był nawet rozpatrywany jako jeden z ludzi do przejęcia władzy – mówi.
Kim był Andrij Portnow
Andrij Portnow wszedł do wielkiej polityki w 2006 roku jako poseł Rady Najwyższej z ramienia Bloku Julii Tymoszenko. Wcześniej pracował jako członek parlamentarnej komisji sprawiedliwości, a podczas wyborów prezydenckich 2010 roku był jednym z liderów zespołu prawnego Tymoszenko. Po jej porażce przeszedł do obozu prorosyjskiego Wiktora Janukowycza. W 2010 roku został szefem departamentu ds. sądownictwa w administracji prezydenta, a następnie jego zastępcą. To właśnie wtedy zyskał olbrzymi wpływ na sądownictwo, a także politykę prawną państwa.
Portnow uchodził za „szarą eminencję” – nie występował często publicznie, ale był człowiekiem, który podejmował strategiczne decyzje. Kierował procesami kadrowymi w sądach, miał wpływ na Ministerstwo Sprawiedliwości i konstrukcję systemu, który – według krytyków – miał służyć nie tyle sprawiedliwości, ile interesom władz. To on był współautorem tzw. reformy sądownictwa z lat 2010-2011, która formalnie miała zapewnić niezależność sędziów, lecz w praktyce scentralizowała kontrolę prezydencką nad nimi. Portnow kierował również pracami Wysokiej Rady Sprawiedliwości i Rady Sądownictwa, które uzyskały decydujący głos w sprawach awansów i odwołań sędziów.
Krytycy oskarżali Portnowa o to, że to właśnie on był architektem prześladowań politycznych w Ukrainie – m.in. procesu Julii Tymoszenko. Miał również pracować nad przepisami, które ograniczały wolność mediów i prawa protestujących, w tym nad tzw. ustawami dyktatorskimi z 16 stycznia 2014 roku. Choć sam temu zaprzeczał, jego rola w systemie represji czasów Janukowycza była wielokrotnie opisywana przez ukraińskich dziennikarzy i organizacje prawnicze.
Po obaleniu Janukowycza w 2014 roku Portnow wyjechał z Ukrainy – najpierw do Rosji, później do Austrii. W 2019 roku nieoczekiwanie wrócił do kraju, gdzie znów pojawiał się w mediach, prowadził kanał w sieci Telegram i publikował kompromitujące materiały na temat przeciwników politycznych – przede wszystkim związanych z obozem prozachodnim. Kierował również prorosyjską telewizją NewsOne.
Jego powrót wzbudzał kontrowersje. Portnow nie wyraził skruchy za swoją działalność w czasach Janukowycza i nadal propagował narracje zgodne z interesami Kremla. Po 2014 roku Prokuratura Generalna Ukrainy wszczęła przeciwko niemu kilka postępowań – m.in. w sprawie przekroczenia uprawnień i udziału w represjach wobec uczestników Majdanu. Żadne z nich nie zakończyło się jednak wyrokiem.
W 2014 roku Unia Europejska nałożyła na niego tymczasowe sankcje, jednak rok później zostały one zniesione. W 2021 roku Departament Skarbu USA objął Portnowa sankcjami, oskarżając go o korupcję, wpływanie na decyzje sądów i działania na szkodę reformy sądownictwa w Ukrainie.