Karol Nawrocki przeszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich 2025. Ma wielkie szanse na zwycięstwo, jednak wszystko zależy do wyników głosowania, do którego dojdzie za sześć dni – 1 czerwca. Według sondaży szef IPN-u może wkrótce zastąpić na stanowisku Andrzeja Dudę.
„Obywatelski” kandydat ze wsparciem Prawa i Sprawiedliwości miał ponoć uczestniczyć w sprowadzaniu pań do towarzystwa dla gości jednego z trójmiejskich hoteli, w którym w przeszłości był zatrudniony. Tak mówią jego dawni koledzy z ochrony, z którymi rozmawiali dziennikarze: Jacek Harłukowicz i Andrzej Stankiewicz. Jak dodają, ich rozmówcy nie chcieli, by wymieniono w artykule ich imiona i nazwiska „ze względu na obawy o swoje bezpieczeństwo”. Zapewniają jednak, że w razie czego mogliby „zeznawać przed sądem”.
Źródło dziennikarzy: Widziałem, że do hotelu przychodzą prostytutki
Autorzy artykułu piszą, że plotka o „sprowadzaniu prostytutek” to „jedna z najbardziej rozpowszechnionych, które dotyczą Karola Nawrockiego”. Szef IPN-u w przeszłości pracował na ochronie sopockiego Grand Hotelu (obiekt znajdujące się nad samym brzegiem morza, nad Zatoką Gdańską) i miał sprowadzać prostytutki dla gości, którzy wynajmowali pokoje na jego terenie.
Bez szczegółów pisał już o tym wcześniej premier Donald Tusk na platformie X. „O wszystkim wiedziałeś, Jarosławie [mowa o Kaczyńskim – red.]. O związkach z gangusami, o „załatwianiu dziewczyn”, o apartamencie miłości w Muzeum Drugiej Wojny Światowej [w Gdańsku], o wyłudzeniu mieszkania [chodzi o tak zwaną „aferę mieszkaniową” – przyp. red.] i innych sprawach pozostających wciąż w ukryciu. Cała odpowiedzialność za tę katastrofę spada na ciebie!” – brzmi napisany przez niego lub jego współpracowników post z 8 maja. Dziennikarze przypominają, że również 20 maja – tym razem w Sejmie – szef rządu mówił o Nawrockim i jego pracy „na bramce w kasynie i agencji towarzyskiej”.
Harłukowicz i Stankiewicz (zastępca redaktora naczelnego Onetu) informują, że przed publikacją artykułu „rozmawiali z dziesiątkami osób”, w tym z pracownikami sopockiego hotelu, lokalnymi (byłymi) policjantami czy osobami, które obracały się w tzw. „półświatku” trójmiejskim (w latach 90. XX wieku regionem trzęsła mafia – tak jak Mazowszem „pruszkowscy” czy „wołomińscy”). W końcu dziennikarskie śledztwo doprowadziło redaktorów do dwóch kluczowych świadków. Jeden z nich był bliskim znajomym kandydata PiS-u.
– Byliśmy na tym samym roku. Byliśmy dobrymi kumplami. Na czwartym roku studiów [historycznych – na Uniwersytecie Gdańskim – pisze Onet] – mówi mężczyzna. Nawrocki załatwił mu pracę na ochronie, gdzie był kierownikiem zmiany. Jak wyglądała ich codzienność? – Odpowiadaliśmy za pilnowanie porządku, ale w razie awantur mieliśmy unikać interwencji i dzwonić na policję. Dochodziło do nielicznych interwencji, czasem były szarpaniny, poza tym było spokojnie. Widziałem, że do hotelu przychodzą prostytutki — trudno było tego nie zauważyć. Domyślałem się, że mają jakiś układ z ochroną, ale się tym nie interesowałem – opowiada. Następnie opowiada o jednej ze zmian, podczas których szef IPN-u miał złożyć mu propozycję. Zapytał go, czy nie chce „zarobić dodatkowych pieniędzy”.
Miał widzieć, jak Nawrocki wchodzi do hotelu „z prostytutką” i jej „opiekunem”. „Szok”
– On i grupa ludzi z ochrony (…) zarabiali na dostarczaniu prostytutek hotelowym gościom. Moja rola miała polegać na tym, że jeśli jakiś gość zapyta mnie, gdzie można spotkać dziewczyny, to mam dać znać Karolowi lub [innej osobie, wymienionej przez świadka, której Onet nie wymienia – red.]. Miałem za to dostawać działkę. Nie powiem, żebym był wzburzony – nie będę hipokrytą. Powiedziałem: „Ok, Karol, skoro to tak wygląda”. Potem mi się pochwalił, że to on współtworzył tę siatkę – twierdzi rozmówca portalu.
Kolega ze studiów szefa IPN-u mówi, że miał tylko jedną sytuację, gdy gość chciał zamówić kobietę do towarzystwa. Wtedy jednak Nawrockiego nie było w pracy, więc zadzwonił ws. do innej osoby. – Innym razem miał mnie zmienić w czasie dyżuru na zewnątrz hotelu. Dostałem telefon, że ma „sprawę” i nie może mnie zmienić. Kiedy wychodziliśmy wieczorem po pracy, to dał mi bodaj 100 złotych. Powiedział, że to »moja działka« – relacjonuje.
Drugi z mężczyzn miał być świadkiem sytuacji, gdy Nawrocki „wszedł do hotelu z prostytutką i jej »opiekunem«”. – Wsiedli do windy i pojechali na górę, do gościa. To był dla mnie szok – wyznaje. Jak twierdzi, kandydat PiS-u miał mu zaproponować, by dołączył do grupy, która miała rzekomo sprowadzać prostytutki. – Oferował, że będzie się ze mną dzielił pieniędzmi. Dostał zdecydowaną odmowę – i to w ostrych słowach. To było dla mnie nie do przyjęcia – zapewnia anonimowe źródło dziennikarzy.
Onet zadał pytania rzeczniczce prasowej sztabu Nawrockiego. Jednak do 26 maja, do godzin wczesnopopołudniowych, odpowiedź nie nadeszła.