55-letni chiński paralotniarz Peng Yujiang przeżył w ubiegłym tygodniu niespodziewaną przygodę. Podczas lotu, w czasie którego chciał przetestować nowy sprzęt, trafił na prąd wznoszący – zjawisko określane w paralotniarstwie jako zasysanie chmur. Prąd sprawił, że w ciągu kilku chwil mężczyzna znalazł się na wysokości niemal 8 500 metrów, czyli w tzw. strefie śmierci, gdzie temperatura spada nawet do -40 stopni, a powietrze jest tak rozrzedzone, że występują problemy z oddychaniem.
Chińskiemu paralotniarzowi udało się przeżyć i bezpiecznie zejść na ziemię. Historia Penga Yujianga wzbudziła duże zainteresowanie na całym świecie, mimo że nie był on pierwszym paralotniarzem, któremu przydarzyła się taka sytuacja. 18 lat temu podobny incydent miał miejsce z udziałem Polki – Ewy Wiśnierskiej.
Paralotnią wyżej niż samolotem. Polka zassana przez chmurę
Do zdarzenia z udziałem Polki doszło 14 lutego 2007 roku w Australii. 36-letnia wtedy Wiśnierska przygotowywała się do 10. Mistrzostw Świata w Paralotniarstwie. Mimo informacji o zbliżającej się burzy kobieta postanowiła wykonać lot z góry Borah.
Na jej nieszczęście warunki zaczęły się pogarszać, a ona sama znalazła się w pobliżu burzowej chmury, która zassała ją do góry. W ciągu 15 minut Polka wzniosła się z wysokości kilkuset metrów na wysokość niemal 10 km, czyli na granicę stratosfery. Na takiej wysokości poruszają się samoloty, ale nie paralotnie. Temperatura na wysokości, na której znalazła się Wiśnierska, wynosiła -40 stopni, a ona miała na sobie tylko lekką kurtkę.
Polka znalazła się w skrajnie niesprzyjających warunkach i szybko straciła przytomność. Przez ok. 45 minut unosiła się bezwładnie na wysokości ponad 9 tys. metrów. Z czasem paralotnia zaczęła oddalać się od burzy i opadać, a Wiśnierska ocknęła się na wysokości ok. 7 tys. metrów. Resztkami sił udało jej się bezpiecznie wylądować.
Inni wciągnięci paralotniarze. Nie wszyscy przeżyli
Ewa Wiśnierska ostatecznie z całego zdarzenia wyszła cało, jedynie z kilkoma niegroźnymi odmrożeniami.
Znacznie mniej szczęścia miał inny paralotniarz, którego tego samego dnia również wciągnęła ta sama chmura. 42-letni He Zhongping zmarł, gdy trafił go piorun.
– Często zadaję sobie pytanie, dlaczego ja przeżyłam, a on nie. Wciąż nie mogę w to uwierzyć i jestem przekonana, że mam coś ważnego do zrobienia w tym życiu. Za każdym razem, gdy jestem gdzieś w samolocie, patrzę przez okno, jak wlatujemy i wylatujemy z chmur i myślę sobie: Jesteśmy wysoko, ale nie tak wysoko jak ja – wspominała w ubiegłym roku polska paralotniarka, której słowa przypomniał portal denik.cz
- Burza poważnie uszkodziła maszynę. „Myślałem, że to mój ostatni lot”
- Katastrofa balonu w Meksyku. Wpadł w „dziurę powietrzną”