-
W ostatnich 30 latach pięciokrotnie wzrosła produkcja zwierząt wodnych, głównie ryb, mięczaków i skorupiaków.
-
Przemysł rybny stawia na gatunki szybko rosnące, takie jak karp, tilapia i łosoś, co często prowadzi do nieekologicznych praktyk hodowlanych.
-
Ekolodzy z Greenpeace alarmują, by unikać kupowania ryb z czerwonej listy i wspierać lokalne, zrównoważone rybołówstwo.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Hodowcy ryb wybierają gatunki, które rosną szybko i mają stosunkowo małe wymagania. Mowa między innymi o łososiach, karpiach i tilapiach. Masowe hodowle regularnie się powiększają i pobijają własne rekordy w produkcji. Oceany z kolei są przełowione, a zasoby się wyczerpują. Ekolodzy zwracają uwagę na gatunki ryb, które nie dość że są zagrożone, to dodatkowo ich łowienie i hodowla znacznie obciążają środowisko wodne.
Setki ton łososi dziennie
Gatunki szybko rosnące są najchętniej wybierane przez przemysłowych hodowców – dotyczy to zarówno ptaków, jak i ryb. Wybiera się zwierzęta, które nie mają dużych wymagań, albo celowo się je ignoruje, przez co zyski są jeszcze wyższe, a hodowcy mogą kontrolować w pełni rozwój osobników.
Do najpopularniejszych ryb hodowlanych na świecie należą: karp, tilapia i łosoś. Dwa pierwsze gatunki były najlepiej sprzedającymi się na rynku w 2023 r. – wynika z najnowszych obliczeń. Z kolei waga sprzedawanej i najpopularniejszej w Europie ryby, czyli łososia atlantyckiego, wyniosła ok. 1,9 mln ton. Niemal 100 proc. tych ryb sprzedawanych w sklepach pochodzi z niewoli.
Produkcja ryb gwałtownie rośnie
Ryby hoduje się m.in. w chowie ekstensywnym, który jest uznawany przez obrońców zwierząt za akceptowalny, bo zwierzęta są przetrzymywane w stawach, gdzie panują warunki zbliżone do naturalnych siedlisk.
„Mimo tego nawet w przypadku chowu ekstensywnego warunki hodowlane znacząco odbiegają od naturalnych potrzeb ryb” – podkreśla Stowarzyszenie Otwarte Klatki.
Dużo gorzej jest w przypadku hodowli intensywnej, gdzie naturalne zbiorniki są zastępowane betonowymi basenami. Zagęszczenie jest ogromne, zwierzęta są stłoczone, warunki, w jakich żyją, nieudolnie imitują naturalne środowisko. Zdecydowana większość ryb hodowlanych pochodzi z Azji.
W przypadku światowej hodowli ryb i krewetek mówimy w sumie o ok. dwóch bilionach produkowanych „sztuk” rocznie.
- Ryby przenoszą azjatyckie pasożyty. To przywry, które przybyły ze ślimakiem
- Wytresowali kormorany do łowienia ryb. Trzymają ptaki na smyczy
Poławianie tuńczyka. Tych ryb nie kupuj
Tuńczyk błękitnopłetwy, dorsz czy węgorz europejski są obecnie zagrożone wyginięciem. Trudna jest też sytuacja masowo poławianego śledzia.

Greenpeace przygotował czerwoną listę najbardziej popularnych gatunków ryb dostępnych w Polsce, które są zagrożone wyginięciem lub, których łowienie ma destrukcyjny wpływ na środowisko w tym na inne, również chronione gatunki. Bo połów jest związany także z przyłowem, czyli złapaniem w sieci zwierząt, które z reguły są traktowane jako odpad.
Oprócz dorsza, tuńczyka (błękitnopłetwego, żółtopłetwego, długopłetwego i wielkookiego) i łososia atlantyckiego na liście widnieją: krewetki tropikalne, halibut (grenlandzki i atlantycki), karmazyn pospolity, miruna, morszczuk, sola, czy węgorz europejski. „Nie kupuj ryb z tej listy” – zaleca Greenpeace. „Wybieraj ryby pochodzące z lokalnych połowów lub hodowli prowadzonych w sposób zrównoważony. Wspieraj lokalne rybołówstwo” – podkreśla ekologiczna organizacja.