Trwające już od ponad roku problemy klientów restrukturyzowanych spółek VB Leasing i VB Leasing Automotive, a także plany inwestycyjne tych firm oraz wystosowanie przez VBL do Ministerstwa Sprawiedliwości pisma w sprawie konieczności objęcia nadzorem trwającego postępowania sanacyjnego skłoniły nas do przeprowadzenia rozmowy z zarządcą masy sanacyjnej. Wierzymy, że pomoże ona lepiej zrozumieć problem klientom spółek leasingowych z dawnej grupy Leszka Czarneckiego. Jak przekazuje VBL w sumie pozostaje ich dziś wciąż ok. 35 tysięcy.
Wprost: To prawda, że jak od Państwa firmy wykupię samochód i pójdę do wydziału komunikacji go zarejestrować, to mogą mnie tam odprawić z kwitkiem?
Mikołaj Świtalski: Może tak się niestety zdarzyć.
Jak to?
Jeden z głównych wierzycieli VB Leasing, czyli Podmiot Zarządzający Aktywami S.A. poinformował pod koniec maja starostwa powiatowe, aby wydziały komunikacyjne w całej Polsce nie rejestrowały samochodów przepisywanych z VBL na klientów z powodu rzekomej wady prawnej, jakimi objęte są te przedmioty. W efekcie klienci, którzy wykupili pojazd od spółek leasingowych, mogą mieć trudności, aby przerejestrować własne auto.
Nie rozumiem.
I klienci też są zdezorientowani. Teraz odkręcamy całą tę sytuację z komunikatem PZA. Wysyłamy pisma do wydziałów komunikacji z wyjaśnieniem, że samochody pochodzące z VB Leasing nie mają żadnych wad prawnych. Wie Pan, prawnik w takiej sytuacji powiedziałby: „Proszę mi dać odmowę rejestracji na piśmie, ja to zaskarżę”. Ale większość klientów to po prostu mali i średni przedsiębiorcy – nie wchodzą w spory prawne, tylko wracają do nas i mówią, że ich oszukaliśmy. Słyszymy: „Sprzedaliście mi auto z wadą prawną”. A teraz proszę sobie wyobrazić, że podobnych sytuacji jest co najmniej kilkadziesiąt, co niepotrzebnie obciąża nasz 200-osobowy zespół.
Mało jak na firmę obsługującą ponad 50 tys. umów.
Ale zgodnie z planem restrukturyzacyjnym. Dążymy do stopniowego wygaszania działalności leasingowej i skoncentrowania się na procesie sanacyjnym, którego celem jest uzdrowienie firmy. Naszym priorytetem jest realizacja zawartych umów i zapewnienie klientom bezpieczeństwa, ale jednocześnie zmierzamy do uporządkowania sytuacji i zamknięcia działalności leasingowej w kontrolowany sposób.
Wydaje się, że z punktu widzenia wierzyciela powinno przecież zależeć mu na tym, żeby przychody spółki były jak najwyższe – bo im większa masa sanacyjna, tym większa szansa na odzyskanie należności.
Niestety, sprzedaż samochodów czy innych przedmiotów poleasingowych spadła. To oznacza mniejsze wpływy do masy sanacyjnej, czyli mniej środków do podziału dla wierzycieli. Co więcej – auta, które nie znajdują nabywców, stoją na placach VBL, tracą na wartości i generują dodatkowe koszty związane z przechowywaniem.
Ten spór z PZA wygląda… no, dość dziwnie.
Na początku nic nie zapowiadało, że sprawy potoczą się w takim kierunku.
To znaczy?
Na początku wyglądało na to, że PZA chce przejąć firmę leasingową, czyli VB Leasing – pewnie dlatego, że leasing to po prostu atrakcyjny, wysokomarżowy biznes. Ale dość szybko zorientowano się, że jest pewien haczyk: przedmioty leasingu pozostawały własnością firmy, a to oznaczało, że to ona musiała wystawiać faktury na raty leasingowe i odprowadzać od nich VAT. A ponieważ VB Leasing nie dysponował wtedy dużymi środkami płynnymi, regularne płacenie VAT-u zaczęło być realnym problemem – szczególnie w firmie będącej w procesie sanacyjnym, z dużym zadłużeniem. Dodatkową komplikacją było to, że wierzytelności wobec VB Leasing zostały sprzedane VeloBankowi razem z podatkiem VAT. Gdy tylko to sobie uświadomiono, zapadła najprawdopodobniej decyzja, że korzystniej będzie doprowadzić spółkę do upadłości i dopiero wtedy przejąć jej najbardziej wartościowe aktywa. Syndyk bowiem – w przeciwieństwie do działającej firmy – rzekomo nie musi w pierwszej kolejności regulować zobowiązań podatkowych. Tak to sobie wtedy zaplanowano.
No dobrze, ale finalnie nie doszło do postępowania upadłościowego, ale sanacyjnego.
Zgadza się. Bo sanacja ma na celu uratowanie firmy – chodzi o to, żeby uniknąć upadłości i uzdrowić jej finanse. Przy upadłości sytuacja wygląda inaczej: wierzyciele mogą liczyć tylko na to, co uda się odzyskać z majątku firmy, a ten – jak to zwykle bywa – jest mocno uszczuplony. W tym przypadku prawdopodobnie większość, jeśli nie całość masy upadłościowej, trafiłaby do PZA, a drugi duży wierzyciel – Bank Pekao S.A. – zostałby z niczym. Do tego trzeba dodać jeszcze jeden aspekt: upadłość mogłaby pociągnąć za sobą konieczność uruchomienia w większym wymiarze pomocy publicznej, na przykład w formie gwarancji z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Więc ryzyko było spore – także systemowe.
Postępowanie sanacyjne ruszyło 25 lipca 2023 roku?
Tak, na wniosek ówczesnego zarządu VB Leasing taką decyzję podjął wrocławski sąd restrukturyzacyjny.
Ale już za chwilę, bo 27 października 2023 r powołano na mocy nowelizacji ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym (BFG) – Podmiot Zarządzający Aktywami (PZA). I tego samego dnia PZA przejął od VeloBanku (instytucji powstałej podczas resolution GetinNobleBanku) wierzytelności leasingowe i pożyczkowe zawarte z VB Leasing i VBLeasing Automotive. Po co?
Gdy ruszyły przygotowania do sprzedaży VeloBanku, to wtedy zapadła decyzja, żeby Bankowy Fundusz Gwarancyjny wydzielił z VeloBanku wierzytelności wynikające z umów leasingowych i przeniósł je do PZA. Uważam, że celem było „oczyszczenie” bilansu banku z trudnych aktywów, co miało ułatwić jego sprzedaż na warunkach rynkowych. Ale jednocześnie Velo pozbyło się setek milionów złotych z tytułu odsetek. Wydaje mi się, że dzięki temu bank można było taniej wycenić. Odsetki od umów leasingowych generowane na bieżąco zasilają teraz PZA, które nawet żadnych podatków nie musi płacić. W zamian za przejęcie tego portfela, PZA wyemitował obligacje – objęte gwarancją BFG – które trafiły z powrotem do VeloBanku jako forma rekompensaty. Moim zdaniem, dzięki temu poprawiły się wskaźniki kapitałowe banku i cały proces nabrał pozorów rynkowej transakcji.
Wróćmy może do początku tej historii. Przypomnijmy czytelnikom, że wierzytelności ze spółki leasingowej trafiły najpierw do Getin Noble Banku, bo VB Leasing zawarł w pewnym momencie z tym bankiem umowę cesji wierzytelności z tych umów. Potem zostały one przeniesione z VeloBanku, instytucji kontynuującej działalność przejętego przez państwo Getin-u, który ostatecznie rok temu został sprzedany prywatnemu inwestorowi. No i w końcu – owego 27 października 2023 r. – w sprawę włączony został PZA, spółka zależna Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Od tego momentu to ona jest w posiadaniu wierzytelności wynikających z części umów pożyczkowo-leasingowych podpisywanych przez VB Leasing z klientami.
Dokładnie tak to wyglądało.
Czyli sugeruje Pan, że cały problem związany z dzisiejszym narastającym grubo od ponad roku sporem między Wami a PZA, na którym niewątpliwie cierpią klienci, głównie przedsiębiorcy, wziął się z tych początków? Z nieudanej próby przejęcia przez Velo Bank całej spółki leasingowej?
Trudno nie mieć takiego wrażenia. Zasadniczo źródłem problemów mogło być kilka czynników. Między innymi niedoszacowanie przez BFG skutków rozpoczęcia postępowania sanacyjnego wobec spółek leasingowych. W mojej ocenie popełniono też błędy przy szacowaniu kosztów pomocy publicznej udzielonej w ramach procesów resolution Idea Banku i Getin Noble Banku – nie uwzględniono wszystkich konsekwencji podatkowych, zwłaszcza zobowiązań VAT wynikających z leasingowych wierzytelności przejętych przez banki. Dodatkowo, na bazie tych błędnych założeń, udzielono gwarancji pokrycia ewentualnych strat w pełnej wysokości głównym wierzycielom – czyli Pekao i PZA – co również miało swoje dalsze skutki. W pewnym sensie cały ten spór to efekt źle zaprojektowanego początku tej operacji.
No dobrze. Ale co działo się dalej?
Niemal natychmiast PZA zaczął kontynuować różne działania prawne VeloBanku, które w praktyce zaczęły poważnie utrudniać prowadzenie restrukturyzacji.
To znaczy co robiono?
Już we wrześniu i październiku 2023 roku – czyli dosłownie chwilę po otwarciu postępowań sanacyjnych – VeloBank złożył wnioski o ich umorzenie. Następnie zakwestionowano niezależność sądu we Wrocławiu, który prowadził sprawę, i pojawiły się wnioski o przeniesienie postępowania do Warszawy. To był dopiero początek. Potem zaczęto podejmować szereg działań, które jak kłody rzucane pod nogi miały utrudniać nam normalne funkcjonowanie. Składano wnioski o zabezpieczenia na poczet rzekomych szkód poniesionych przez PZA, rozpowszechniano informacje sugerujące nadużycia po stronie VB Leasing, blokowano środki na rachunkach bankowych spółki w VeloBank.
Ta sytuacja z niemożnością przejęcia całej firmy, sprawiła, że do dziś PZA Pana zdaniem dąży do upadłości VB Leasing?
Tak to właśnie widzimy. Od niemal samego początku restrukturyzacji mieliśmy wrażenie, że po stronie VeloBanku istniała nieekonomiczna, wręcz irracjonalna determinacja, by zerwać umowę łączącą bank ze spółkami, zakończyć cały proces restrukturyzacji i doprowadzić VB Leasing do upadłości. Taki scenariusz miałby katastrofalne skutki – nie tylko dla klientów, ale też dla całej branży leasingowej i Skarbu Państwa.
VeloBank odgrywał tu rolę dominującą i niejednokrotnie pokazywał swoją siłę – zarówno wobec VB Leasing, jak i ustanowionych przez sąd zarządców restrukturyzacyjnych. Po przeniesieniu portfela wierzytelności leasingowych i pożyczkowych z VeloBanku do PZA, właśnie ta spółka kontynuuje tę linię działania. Mówię o działaniach wierzyciela, które mają na celu storpedowanie procesu restrukturyzacji i wymuszenie ogłoszenia upadłości spółek leasingowych. A przecież – przy wsparciu pozostałych wierzycieli i biorąc pod uwagę dotychczasowy przebieg postępowania – istnieje realna szansa na zawarcie układów i wyjście z kryzysu.
Z bankiem Pekao, który też jest wierzycielem nie macie takich problemów?
Zdecydowanie nie. Od początku restrukturyzacji relacje z Pekao przebiegają przewidywalnie, rzeczowo i konstruktywnie – odbywają się merytoryczne spotkania, decyzje podejmowane są w przejrzysty sposób, a bank zapewnia dostęp do ekspertów. Dzięki temu sprawnie realizujemy bieżące działania i projekty. Bank podziela stanowisko zarządców spółek leasingowych, że kluczem do skutecznego zmniejszenia różnicy między prognozowanymi, a faktycznymi wpływami od leasingobiorców i pożyczkobiorców jest m.in. umożliwienie spółkom dalszego funkcjonowania i prowadzenia windykacji sądowej. Już po kilku tygodniach prac przygotowawczych Pekao zawarł z powołaną w grupie VB Leasing kancelarią windykacyjną porozumienie i udzielił jej pełnomocnictw. Dzięki temu, w toku postępowania sanacyjnego spółki mogą angażować swoje zasoby na rzecz zwiększenia odzysków dla banku. Co jednak ważne, rozwiązanie to – mimo że ma solidne podstawy prawne i ekonomiczne – nie spotkało się z akceptacją menedżerów PZA. To szkodzi nie tylko tej spółce i BFG, ale też restrukturyzowanym firmom, które mają odpowiednie zasoby, lecz nie mogą prowadzić skutecznej windykacji na rzecz tego wierzyciela.
Widzi tu Pan na skutek tej sprawy jakieś ryzyka dla rozwoju branży leasingowej w Polsce?
Tak, to też ważny aspekt. Branża leasingowa odgrywa dziś kluczową rolę w finansowaniu polskich przedsiębiorstw – leasing jest nawet częściej wybierany niż tradycyjny kredyt. Upadek jednej z ważniejszych firm leasingowych, jaką jest VBL, mógłby podważyć zaufanie do całego sektora i wpłynąć na jego stabilność.
A dlaczego Pana zdaniem PZA, mimo przejęcia wierzytelności leasingowych, nie może skutecznie egzekwować ich spłaty?
Pod kątem prawnym sedno sporu tkwi w tym, że te wierzytelności, które przejął PZA nie zostały prawnie skutecznie zabezpieczone. W rozumieniu profesjonalnym wierzytelność zabezpieczona to taka, gdzie roszczeniu towarzyszy skuteczne zabezpieczanie na składniku majątku dłużnika. A tu zabezpieczenie skuteczne nie było, bo zastaw na zbiorze rzeczy i praw przez PZA został ustanowiony za późno na rzecz VeloBank, od którego wierzytelności leasingowe nabył PZA. Między ustanowieniem zastawu rejestrowego a złożeniem wniosku o sanację musi minąć 12 miesięcy, a nie minęło. To był właśnie ten game changer, który sprawił, że dziś VBL w ogóle może jakkolwiek prowadzić restrukturyzację, a PZA ma problem z wykazaniem nam, że spółka musi przejść w postępowanie upadłościowe.
PZA twierdzi, że w swoich stanowiskach konsekwentnie wskazujecie, że wasze spółki leasingowe nie mają zdolności do regulowania bieżących zobowiązań, a co za tym idzie nie macie zdolności sanacyjnych. A naturalną konsekwencją braku zdolności sanacyjnej pozostaje upadłość spółek leasingowych. Podkreśla, że nie sposób jednak czynić z tej okoliczności zarzutu w stosunku do PZA czy też BFG.
Na skutek restrukturyzacji zadłużenie spółek wynikające z udzielonych bankom finansującym gwarancji zostało zredukowane o około 50 proc. w stosunku do poziomu z lipca 2023 roku. To istotna poprawa sytuacji finansowej spółek i dowód skuteczności podejmowanych przez nas działań naprawczych. W okresie od lipca 2023 r. do maja 2025 r. Spółki odprowadziły do Skarbu Państwa już ponad 879,5 mln zł tytułem podatku VAT i to pomimo, że 95% klientów uiszcza raty leasingowe wraz z podatkiem VAT bezpośrednio do banków finansujących. Ponad 4,2 miliarda złotych z zadłużenia zostało już spłacone do głównych wierzycieli (banków finansujących), z czego 955,1 mln zł stanowiły odsetki, czyli zysk banków finansujących. Niewątpliwie do tego celu przyczyniają się, obsługiwani przez VBL klienci, wpłacający swoje należności na rachunki banków-wierzycieli. Spółki na bieżąco i terminowo realizują wszystkie zobowiązania, które powstały po 25 lipca 2023 roku. To kluczowy warunek skutecznego prowadzenia postępowania sanacyjnego, zgodnie z przepisami prawa restrukturyzacyjnego. Wszystkie środki finansowe, w tym VAT i raty leasingowe, są zarządzane w pełnej zgodności z obowiązującymi regulacjami i zasadami postępowania. Terminowa obsługa zobowiązań to także bardzo ważny element budowania zaufania zarówno wśród partnerów biznesowych, jak i wierzycieli.
Świetnie, ale co dziś powiecie klientom, którzy nie wiedzą gdzie płacić swoje raty leasingowe. Ich mało obchodzi ten cały spór między wami i wierzycielem.
Klienci wiedzą, że raty trzeba płacić zgodnie z wystawionymi fakturami, natomiast problem leży w rozliczeniach między VBL a PZA. Brakuje spójności – klient może mieć umowę rozliczoną na bieżąco w VBL, a PZA widzi zaległość. Dzieje się tak, bo PZA księguje wpłaty „do najstarszej” zaległości na poziomie klienta, a my staramy się przypisywać płatności zgodnie z konkretną umową, na którą klient się powołuje, często wskazując ją w tytule przelewu. Niestety, ten problem wynika z tego całego sporu prawnego, który w żaden sposób nie jest naszą winą, choć oczywiście rzutuje na klientów. Początkowo konflikt dotyczył głównie kwestii podatku VAT, zabezpieczeń i związanych z tym numerów kont, a także tabeli opłat i prowizji, na której VBL zarabia. Dziś jednak większym wyzwaniem są kwestie związane z rejestracją wykupionych od VBL pojazdów – o czym wspominaliśmy na początku. Tutaj naprawdę przydałoby się, żeby nikt nie przeszkadzał.
Ponad dwa tygodnie temu napisaliście list do ministra sprawiedliwości, po co w tym wszystkim jeszcze minister?
Zależy nam, aby właściwy organ państwowy spojrzał na całą sprawę „z lotu ptaka” i jasno wskazał, jak powinno być. Bo dziś mamy sytuację, w której zarówno my, jak i PZA działamy na podstawie przepisów – tylko że każdy w swoim interesie. Oni realizują swoje cele, my swoje, i choć każdy ma ku temu podstawy, to powstaje poważny konflikt. Warto pamiętać, że zarządcy w postępowaniu sanacyjnym to funkcjonariusze publiczni. Po drugiej stronie mamy zespół z PZA – którzy też są formalnie zarządzającymi tą instytucją, ale jednocześnie są pracownikami BFG, czyli również funkcjonariuszami publicznymi. Mamy więc do czynienia z konfliktem między dwiema grupami działającymi teoretycznie w interesie publicznym. Taka sytuacja wymaga nadzoru zewnętrznego. Naszym zdaniem powinno się też przyjrzeć gospodarności działań zarządu PZA. Zaniechania w zakresie windykacji i odzyskiwania należności mogą skutkować poważną stratą dla BFG, a tym samym dla Skarbu Państwa. Zarządcy wielokrotnie sygnalizowali te problemy bezpośrednio w BFG – niestety bez skutku. Dlatego naszym zdaniem zasadne byłoby objęcie tej sprawy nadzorem np. przez Ministra Sprawiedliwości, Prokuratora Generalnego czy Ministra Finansów. Nie można też pominąć faktu, że to postępowanie dotyczy instytucji funkcjonujących na styku kilku różnych ustaw – o restrukturyzacji, upadłości oraz o BFG i tzw. procesie resolution. To prowadzi do kolizji norm prawnych i poważnych wątpliwości interpretacyjnych. Potrzebne jest systemowe rozstrzygnięcie, które pozwoli zrównoważyć interesy dłużnika, wierzycieli i innych uczestników postępowania. Uważam, że skala i złożoność tych problemów uzasadniają interwencję instytucji publicznej stojącej na straży praworządności i interesu publicznego.
Minister jeszcze nie odpowiedział?
Nie otrzymaliśmy zwrotnej informacji.
Wróćmy do pomysłu z przyszłą sprzedażą wybranych podmiotów wchodzących w skład grupy. Wygląda to trochę tak jakby był to jakiś pomysł z ucieczką z kasą. Zwłaszcza, że PZA zarzuca wam, że po dwóch latach od otwarcia obu postępowań sanacyjnych nadal nie przedstawiliście środków restrukturyzacyjnych, które pozwoliłby na choćby częściowe zaspokojenie wierzytelności. Dodatkowo PZA ma istotne zastrzeżenia co do transparentności waszej sprawozdawczości rachunkowej.
Rozumiem, że PZA może próbować narzucać taką narrację, ale to zupełnie fałszywy obraz. Celem nie jest żadna „ucieczka z kasą”, tylko realne uzdrowienie spółki i zbudowanie trwałej wartości – zarówno dla wierzycieli, jak i dla rynku. Od początku zakładaliśmy utworzenie w ramach grupy VBL wyspecjalizowanej spółki windykacyjnej, która skupi się na odzyskiwaniu należności i wygeneruje wartość komercyjną. Bazujemy na kompetencjach, zdobytych przez lata w zarządzaniu portfelem trudnych wierzytelności. Plan zakłada stworzenie nowej spółki oraz pozyskanie środków na jej dalsze finansowanie poprzez IPO. Przy czym to nie tylko element rozwoju, ale i konkretne źródło wpływów do masy sanacyjnej, które będzie można przeznaczyć na zaspokojenie wierzycieli. IPO lub wejście inwestora strategicznego to realny i transparentny sposób na odblokowanie wartości zgromadzonej w grupie, a nie żaden manewr unikania odpowiedzialności. Z perspektywy wierzycieli to dobry sygnał: tworzymy zorganizowany, rynkowy plan, który ma nie tylko przywrócić płynność, ale też umożliwić wypracowanie propozycji układowych, realnych do wykonania. Transparentnie i z myślą o długofalowym rezultacie.
Czyli jedna z najbardziej zadłużonych w historii Polski spółka miałaby wyjść z tego obronną ręką i zbudować podmiot funkcjonujący na Giełdzie Papierów Wartościowych?
Niewątpliwie mogłoby to doprowadzić do sytuacji bez precedensu – zrealizowania jednego z najbardziej ambitnych celów, jakie kiedykolwiek postawiono sobie w ramach restrukturyzacji w Polsce. Mowa o wejściu na giełdę z podmiotem zależnym od VB Leasing, powstałym w wyniku uporządkowanej transformacji wewnątrz grupy na bazie struktury prawnej Idea Fleet S.A. Jeśli to się uda, byłby to pierwszy przypadek, w którym spółka uznawana za jedną z najbardziej zadłużonych w historii polskiego rynku finansowego nie tylko odzyskuje zdolność operacyjną, ale buduje z restrukturyzacji realną wartość rynkową. Co więcej – robi to nie przez sprzedaż aktywów „na złom”, ale przez stworzenie modelu biznesowego, który jest atrakcyjny dla inwestorów. To zupełnie inna jakość restrukturyzacji – taka, która łączy interesy wierzycieli, pracowników, klientów i przyszłych akcjonariuszy. Takie podejście nie tylko może odbudować zaufanie do spółki, ale też pokazać, że nawet z najtrudniejszej sytuacji można wyjść, jeśli jest plan, kompetencje i konsekwencja. I że restrukturyzacja może być narzędziem rozwoju, a nie tylko cięcia strat.
Idea Fleet to nazwa podobnie brzmiąca do nazwy… Idea Banku, który cztery lata temu został poddany przymusowej restrukturyzacji przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG) i przejęty przez Bank Pekao S.A.
Tak, przy czym dodam, że może warto byłoby też zwrócić uwagę, jak sytuacja wokół dawnych biznesów Czarneckiego zaczyna się ostatnio zmieniać. I to nie na poziomie ocen medialnych, ale na gruncie rozstrzygnięć prawnych. NSA uchylił wyrok WSA w sprawie skarg na przymusową restrukturyzację Idea Bank i zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania. To otwiera drogę do realnej rewizji całej operacji resolution – chyba najgłośniejszej i najbardziej kontrowersyjnej w historii polskiego sektora bankowego. WSA wcześniej orzekł, że decyzja BFG o przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku została wydana z naruszeniem prawa. W sumie – jeśli ścieżka odwoławcza zakończy się korzystnie – możliwe są roszczenia, które mogą sięgać miliardów złotych. Do tego dochodzi decyzja o zwrocie Czarneckiemu 20 mln zł jako kary nałożonej przez KNF. To już trzy sygnały, że niektóre działania instytucji publicznych mogły być kontrowersyjne i może pojawić się potrzeba nowego spojrzenia na całą tę historię. I nie chodzi tu o obronę tego czy innego biznesmena.
Ma Pan jakiś widok jak to wszystko się zakończy, nawet jeśli, to nie Pan, będzie ten proces domykał?
Nie mam dziś gotowego scenariusza zakończenia. Ale jedno wiem na pewno: kluczowe jest, by ta sprawa nie stała się precedensem, który podważy zaufanie do postępowań restrukturyzacyjnych w Polsce. Jeśli restrukturyzacja ta czy inna ma mieć sens – jako narzędzie ochrony miejsc pracy, kapitału i interesów wierzycieli – to decyzje o przyspieszonej likwidacji majątku muszą być podejmowane z najwyższą ostrożnością. I z uwzględnieniem szerszych skutków – społecznych, gospodarczych, systemowych. Bo można bardzo łatwo rozwiązać problem „na papierze”, a w rzeczywistości zniszczyć wartość, skrzywdzić uczciwych ludzi i narazić Skarb Państwa na straty. Właśnie dlatego uważam, że w takich sytuacjach powinien pojawić się ktoś, kto patrzy ponad bieżącym sporem i ufam, że tak będzie w przypadku restrukturyzacji VBL.
Rozmawiał Krzysztof Szczepaniak
Wywiad został autoryzowany. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za poglądy i twierdzenia rozmówcy.