„Symbol nadziei. Prawda. Sprawiedliwość. Po amerykańsku. Superman Trump” – wpisem o takiej treści uraczył internautów Biały Dom na swoim oficjalnym koncie na platformie X. Deklaracji, spisanej tak ukochanymi przez miłościwie nam panującego POTUS-a wersalikami, towarzyszy grafika przedstawiająca Donalda jako Supermana. I słowo stało się… SuperTrumpem.
Internauci zareagowali we właściwy dla siebie sposób. Pod wpisem Białego Domu pojawiły się komentarze typu: „Proszę, powiedzcie mi, że to dziecko Elona prowadzi tę stronę” czy „Czy można być bardziej żenującym?”.
Tymczasem, jak zauważa językoznawca i kulturoznawca dr Sebastian Surendra, Trump przecież kulom się nie kłania. Trump wyłącznie triumfuje.
– Nie dosięgają go konsekwencje najrozmaitszych skandali z nim związanych. Padają za to zarzuty. On przed nimi nie. Wszędzie szedłby jak po swoje, gdyby nie to, że wszystko jest jego (a przynajmniej tak myśli). Donald Trump jest prezydentem imperium. On ma imperium. On jest imperium, bo imperium to on – mówi naukowiec. Ave!
Pachnieć jak Trump. Donald Trump
Ale Trump nie tylko wygląda – on również pachnie. Oczywiście adekwatnie. To woń zwycięstwa, sukcesu wszelakiego i triumfu absolutnego.
„Perfumy Trumpa już tu są. Nazywają się »Zwycięstwo 45-47«, bo chodzi w nich o wygraną, siłę i sukces – dla mężczyzn i kobiet. Kup sobie flakon i nie zapomnij, aby kupić je również swoim bliskim” – oznajmił 1 lipca z lekkością wytrawnego senior marketingowca, prezydent USA w poście na platformie Truth Social.
To kolejne, po złotych trampkach i równie złotym telefonie, „nowe” biznesowe dziecko Trumpa, choć w sieci można je było kupić już w zeszłym roku. Zdaniem doktora Piotra Balcerowskiego to także kolejny symbol jego umacniającej się pozycji politycznej.
– Trump siedzi coraz mocniej w siodle i nie zważa na „rodeo”, jakie urządzają mu mainstreamowe media od początku jego kariery politycznej. Nawet bowiem biorąc poprawkę na szczególnie wolnorynkowe i republikańskie tradycje Ameryki, POTUS pozostaje w imaginarium większości wyborców, w szczególności zaś jej elitarnej części, prefiguracją platońskiego króla-filozofa, reprezentującego m.in. majestat urzędu i kraju – zauważa w rozmowie z „Wprost” wiceprezes Instytutu Staszica.
Nawet jeśli swoiste kupczenie prezydenckim stołkiem może, szczególnie wśród europejskiej klasy politycznej, wywołać jakieś tam zgorszenie, to po pierwsze eurooburzenie nie znajduje już posłuchu w tym stuleniu, zważywszy na polityczne stetryczenie i skarlenie powyższych klas, a po drugie – perfumy to w końcu nie jakaś tam wyborcza kiełbasa.
– Wchodzenie w rolę kupca naturalnie jest więcej niż kontrowersyjne. Stąd też próby oddalenia product ownership, ale też i wybór produktu do sprzedaży. Koniec końców perfumy lokują się w sektorze premium i tym samym cała sytuacja nomen omen pachnie nieco lepiej. Do pewnego stopnia sprawa ma się podobnie z drugim ostatnio zapowiedzianym biznesem, tj. telefonią komórkową. Nawet „król” wszak ma prawo (a nawet obowiązek) komunikować się z poddanymi – zauważa dr Balcerowski.
Poczuć woń Trumpa
Limitowane złote trampki Trumpa znalazły nabywców w oka mgnieniu. Na donaldowe zapaszki chętnych również nie zabraknie. Zdaniem doktora Surendry nie będą to zwyczajni klienci.
– Te perfumy będą mieć wyznawców. Najwierniejszych z wiernych. Nie poczują się jak klienci, ale jak udziałowcy, ambasadorzy marki. Marki zwycięzcy. Przynajmniej do końca kadencji możemy spodziewać się kolejnych inwestycji – i kolejnych inwestorów. Zwycięstwo nigdy nie jest przecież sierotą – stwierdza.
Bo, jak zauważa, Donald Trump jest emanacją specyfiki współczesności.
– W kulturze narcyzmu ekscesem jest bowiem pokora, normą – przekonanie o swojej wyjątkowości. To przekonanie widać u niego w każdym geście i w każdym słowie. Czy z przekonaniem zaprzecza sobie, czy faktom – nie ma znaczenia. Ma pewność w głosie i w ciele – do tego komunikat jest prosty, zrozumiały dla każdego. I miły uchu – tu już nie każdego, ale też jego światopoglądowy antagonista nie będzie jego biznesowym partnerem, więc nie do niego mówi. To też charakteryzuje kulturę ostatnich lat – tak w USA, jak i np. w Polsce. Mocne hasła – konkluduje dr Surendra.
Magiczne cyfry Trumpa
Symboliczne 45-47 to bynajmniej nie kod PIN do złotej karty Trumpa, choć na PIN jak znalazł, szczególnie do karty świecącej pustkami minimalnego wynagrodzenia w złotówkach. Donald Trump w swym prezydenckim marketingu pragnie kultu totalnego. 45. i 47. prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, i nie masz innych przed nim.
– Nie łudźmy się, Donald Trump pozostanie Donaldem Trumpem, czyli przede wszystkim fenomenalnym biznesmenem, który do końca swych dni będzie żył sztuką biznesu. A pieniądze w polityce amerykańskiej, jak wiemy, przydają się w sposób szczególny. Zaś bez nich jego kolejne skryte marzenie, aby dać początek dynastii (na wzór chociażby Bushów) i tym samym dodatkowo na trwałe wpisać się w historię USA, będzie trudniej zrealizować – stwierdza dr Balcerowski.
Czym pachnie nadwiślański superbohater?
A może by tak trumpowski marketing zaadaptować i przenieść na Krakowskie Przedmieście? Symboliczne cyfry na potencjalnego mesjasza czekają od dawna. Mickiewicz za 40 i 4 tantiem nie weźmie. Nic tylko działać. Pozostaje jednak kwestia zasadnicza – skład zapachu. Coś światowego od paryskich luminarzy woni czy jednak postawić na bardziej swojski zapaszek? Pani Walewska for men czy może Polish Potatoes Bohoboco z delikatną nutą politycznego sukcesu? Czym miałby pachnieć polski prezydent – oto jest pytanie. Trump z pewnością miałby i na to pomysł.