Przedszkola mierzą się z problemami kadrowymi. Obecnie w tych publicznych i niepublicznych placówkach zatrudnionych jest około 138 tys. nauczycieli. Ministerstwo Edukacji Narodowej podaje, że według stanu na 13 czerwca, w przedszkolach było wolnych 1657 wolnych stanowisk pracy. Jak zapełnić te miejsca? MEN ma na to rozwiązanie.
W lipcu Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy, który zakłada, że przedszkola będą mogły zatrudniać osoby, które nie są nauczycielami, ale mają kompetencje do prowadzenia zajęć z dziećmi. Chodzi o wszystkie zajęcia, a nie jak do tej pory, tylko te, które rozwijają zainteresowania dzieci.
„Prawdziwe problemy zamiatane pod dywan”
Nie wszystkim plan MEN się podoba, a szczególne oburzenie wyrażają sami nauczyciele przedszkolni.
– Temat prawdziwych problemów przedszkoli w Polsce jest zamiatany pod dywan. Nie dostrzega się, że ta praca nie jest godziwie wynagradzana. Kiedy nauczyciel przedszkola awansuje, i staje się nauczycielem mianowanym, to jego pensja wzrasta o 110 zł na rękę. To jest absurdalna sytuacja – mówi w rozmowie z Interią dr Zuzanna Jastrzębska-Krajewska, nauczycielka wychowania przedszkolnego i edukacji wczesnoszkolnej, teraputka WWR i pedagożka specjalna, znana w Internecie jako „Pani Zuzia”.
Przyznaje, że zawód nie jest atrakcyjny finansowo dla młodych ludzi, stąd biorą się problemy kadrowe, ale taka propozycja ministerstwa, nie jest rozwiązaniem. – To kolejny policzek dla nas – mówi pedagożka.
Nasza rozmówczyni dodaje, że zawód nauczyciela przedszkolnego od lat jest degradowany. – Dużo osób nawet nie wiedziało, że to są osoby, które skończyły studia wyższe. A to przecież ważne, bo przecież oni zajmują się naszymi dziećmi – zauważa dr Zuzanna Jastrzębska-Krajewska.
Obecnie, żeby zostać nauczycielem w przedszkolu trzeba studiować pięć lat na jednolitych studiach magisterskich. Pomysł ministerstwa zakłada, że w przypadku braku w przedszkolu nauczyciela posiadającego wymagane kwalifikacje będzie można zatrudnić osoby, które nie są nauczycielami, ale mają kompetencje do prowadzenia zajęć z dziećmi w wieku przedszkolnym. Zatrudnienie będzie następowało za zgodą kuratora. Takie argumenty nie trafiają jednak do nauczycieli.
– Przedszkola są pierwszym etapem edukacyjnym w Polsce, który podlega pod MEN. Nauczyciele wychowania przedszkolnego zobowiązani są realizować podstawę programową, a do tego potrzebna jest wiedza z zakresu psychologii rozwojowej, metodyki uczenia dzieci w poszczególnych obszarach: matematyce, języku polskim, języku obcym i innych przedmiotach – wyjaśnia dr Jastrzębska-Krajewska.
Nauczyciel przedszkola musi prowadzić też pełną dokumentację. – Jego narzędziem pracy nie są klocki i kredki, one są narzędziem do przekazywania wiedzy – mówi pedagożka.
Zdaniem naszej rozmówczyni niewłaściwe jest też prezentowanie pomysłu w lipcu, kiedy wielu nauczycieli jest na urlopach, w przedszkolach trwają bardzo duże roszady, remonty, są dyżury wakacyjne. – Wygląda to tak, jakby ministerstwo myślało, że nie zauważymy tej zmiany – kwituje.
Rodzice zaniepokojeni. „To wzbudza moja wątpliwości”
Pomysł budzi też wątpliwości wśród rodziców. Aleksandra Łagowska, mama dwóch przedszkolaków przyznaje, że bardzo niepokoi ją stwierdzenie, że ktoś, kto ma podejście do dzieci będzie mógł uczyć w przedszkolu. – Trudno zweryfikować, co tak naprawdę to oznacza. Można mieć podejście do dzieci i być miłym, ale stosować kary, uśmiechać się, ale krzyczeć – zastawia się.
Zauważa, że w przedszkolach są dzieci w różnym wieku i z różnymi potrzebami, dlatego szczególnie ważne jest, by osoby pracujące z nimi miały odpowiednie kompetencje. – W przedszkolu są i trzylatki i sześciolatki. To ogromna przepaść wiekowa i ogrom wiedzy, które powinna mieć osoba pracująca z nimi – mówi Aleksandra Łagowska.
Przyznaje, że w przedszkolach jest też bardzo dużo sytuacji konfliktowych i nauczyciel z wiedzą o emocjach dziecka może sobie z nimi poradzić. Co jeśli tej wiedzy mu zabraknie?
– Ja też mam podejście do dzieci, ale nie wiem, jak kształtować młodego człowieka, który rozpoczyna naukę pisania czy czytania, czego można od niego wymagać. Po to kończy się odpowiednie studia, żeby mieć taką wiedzę – argumentuje.
Podobnego zdania jest Katarzyna Hajduga, której również dwoje dzieci uczęszcza do przedszkoli.
– Ten pomysł wzbudza mój niepokój. Moje córki bardzo lubią przedszkole, ale w grupach zdarzają się też trudne sytuacje, wtedy nauczyciel odgrywa bardzo ważną rolę – przyznaje.
Mama przedszkolaków mówi wprost: – Obawiałabym się wysłać dziecko do placówki wiedząc, że pracują tam osoby bez odpowiednich kwalifikacji. Jest pewnie wiele osób, które doskonale by się sprawdziły w takiej roli, jednak to, że ktoś sam jest rodzicem i dobrze radzi sobie ze swoimi dziećmi nie oznacza, że poradzi sobie z dwadzieściorgiem innych.
Wykluczenie wśród dzieci. Pedagożka: To nieetyczne
Doktor Zuzanna Jastrzębska-Krajewska zwraca uwagę na drugą stronę medalu: rodzice mogą przestać liczyć się ze zdaniem nauczyciela wychowania przedszkolnego. Pojawią się argumenty „pani nie jest nauczycielką, ja wiem lepiej”. – To będzie rodziło kolejne problemy – uważa pedagożka.
Konsekwencji dla obu stron może być więcej, kolejny z nich to wykluczenie. – Część dzieci będzie miała nauczycieli wykwalifikowanych, a będą takie, które nie będą w sposób wystandaryzowany uczone. W moim odczuciu jest to bardzo nieetyczne – mówi dr Jastrzębska-Krajewska.
Mamy, z którymi rozmawialiśmy podkreślały, że w przedszkolach spotykają się dzieci z różnych środowisk i z różnymi problemami. Często w placówkach dochodzi też do sytuacji konfliktowych. Wtedy wiedza nauczyciela może odegrać kluczową rolę.
– Praca z małymi dziećmi jest bardzo obciążająca, to też ogromna odpowiedzialność. Mamy coraz więcej dzieci, które mimo, że nie mają orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego to mają trudności rozwojowe – potwierdza dr Jastrzębska-Krajewska.
Wyjaśnia, że nauczyciel przedszkola jest często osobą, która znając bardzo dobrze założenia normy rozwojowej dostrzega trudności takiego dziecka i może pokierować rodzica do poradni psychologiczno-pedagogicznej czy ekspertów z różnego zakresu, jednak żeby to zrobić musi mieć odpowiednią wiedzę.

Ministerstwo uspokaja. Kluczowa zgoda kuratora
Ministerstwo Edukacji Narodowej chce uspokoić sytuację i podkreśla, że kompetencje i wiedza nauczycieli są dla nich kluczowe. Katarzyna Lubnauer, wiceministra edukacji wyjaśnia w mediach społecznościowych, jakie osoby mogłoby znaleźć pracę w placówkach.
– Chcielibyśmy, żeby każde dziecko znalazło swoje miejsce w przedszkolu. Chwilowo są takie przedszkola, w których brakuje nauczycieli. Wtedy za zgodą dyrektora przedszkola, po sprawdzeniu czy kandydat ma odpowiednie kwalifikacje, ale również za zgodą kuratora, będzie mógł tam pracować np. specjalista od pedagogiki specjalnej, czy pedagogiki opiekuńczej albo student czwartego czy piątego roku studiów pedagogicznych – mówi wiceministra Lubnauer.
Dr Zuzanna Jastrzębska-Krajewska twierdzi, że furtka jest jednak za szeroko otwarta. Zdecydowała się utworzyć petycję pod hasłem „Nauczyciel wychowania przedszkolnego to zawód – NIE dla zmian pod przykrywką ratowania systemu!”. Podpisało ją około 40 tys. osób.
– To takie wyciszenie naszej czujności, bo ministra Lubnauer zobaczyła, że temat rozgrzewa opinię publiczną, a najbardziej same nauczycielki, które rozumieją jak wielowymiarowa jest to praca. Stąd pomysł na petycję. Chcemy pokazać, że jesteśmy bardzo silną grupą zawodową, która nie chce wiecznie słyszeć: „nie odpowiada Wam, to zmieńcie pracę”. To są osoby, które wybrały sobie ten kierunek nie bez powodu. Chcą uczyć małe dzieci – mówi pedagożka.
W tej sprawie utworzono też kilka innych petycji, w innej pod którą podpisało się prawie 9 tys. osób zaapelowano o wycofanie projektu i ochronę standardów zawodowych nauczyciela wychowania przedszkolnego. Wszystkie petycje mają trafić do Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Interia skierowała do MEN prośbę o odpowiedź na argumenty nauczycieli zawarte w petycji. Do czasu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.