Tragedia nad jeziorem Ośno. „Złamane zostały trzy życia”
Opiekunem 15-latka, który zginął podczas obozu harcerskiego, był Marek G. Portal swidnica.naszemiasto.pl rozmawiał z jednym ze znajomych 21-latka. – Tym bardziej nie mogę uwierzyć, w to co się stało. Znam Marka nie od dziś. To dobry, porządny, rozsądny chłopak – powiedział. – Nie wiem, co tam się wydarzyło, ale nie mogę uwierzyć, że to właśnie jego dotyczy ta tragedia. Bo to nie jest tylko dramat 15-letniego Dominika, który stracił życie. Złamane zostały trzy życia, także opiekuna i ratownika – dodał.
Marek G. był opiekunem na obozie. „Zaangażowany, pozytywnie oceniany”
– Nie wiem, co tam się wydarzyło i więcej będzie można powiedzieć, po oficjalnym stanowisku prokuratury, mogę jednak zaznaczyć, że Marek mimo młodego wieku jest wychowawcą, który zdał egzamin państwowy, a to nie pierwszy obóz, na którym był opiekunem. Takim opiekunem można zostać, jak się ma 18 lat – podkreślił phm. Jan Garnecki, rzecznik prasowy Okręgu Dolnośląskiego ZHR. Jak zaznaczył, wcześniej nie było żadnych uwag dot. 21-latka, a rodzice „znali go na tyle dobrze i odbierali pozytywnie, że zdobył ich zaufanie i powierzyli mu pod opiekę dzieci na obozie harcerskim”. Jak donosi portal swidnica.naszemiasto.pl, jego zdaniem Marek G. „cieszy się dobrą opinią i uważany jest za rozsądnego w środowisku harcerzy”. Dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego w Wa³brzychu powiedział z kolei, że Marek G. był uczniem zaangażowanym w życie szkoły, który brał udział w różnych wydarzeniach, był pozytywnie oceniany przez wychowawcę i nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych. – Gdyby sprawiał jakiekolwiek problemy, nie umknęłoby to naszej uwadze. Przywiązujemy do zachowania naszych uczniów dużą uwagę – stwierdził Robert Wróbel.
Śmierć 15-latka na obozie harcerskim. Prokuratura: Znalazł się w wodzie w pełnym umundurowaniu
Do tragicznej śmierci nastoletniego Dominika doszło na jeziorze Ośno (woj. wielkopolskie). Ze wstępnych ustaleń procesowych wynika, że 15-latek próbował podjąć próbę zdobycia sprawności. – Odbyło się to w nocy. Ten chłopiec na polecenie dowódcy drużyny znalazł się w wodzie w pełnym umundurowaniu. Miał przepłynąć wpław jezioro na odcinku 500 metrów – przekazał mediom prok. Łukasz Wawrzyniak. – Asekuracja nie została zapewniona, nie zostały zapewnione warunki odpowiednie do takiego przebywania w wodzie, zasady bezpieczeństwa zostały złamane – dodał. W sprawie zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci i narażenia 15-latka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu usłyszały dwie osoby: 21-letni dowódca drużyny harcerskiej Marek G. i 19-letni ratownik wodny Igor K.
Czytaj także: Śmierć 15-latka na obozie harcerskim. Nowe informacje z kuratorium: Nie było mowy o pływaniu nocą.
Źródło: swidnica.naszemiasto.pl