-
Proces Łukasza Żaka w sprawie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej odsłania poruszające zeznania wdowy po ofierze.
-
Oskarżonemu zarzucono przekroczenie prędkości oraz prowadzenie pod wpływem alkoholu, grozi mu od pięciu do 30 lat więzienia.
-
W wyniku wypadku zginął 37-letni mężczyzna, a jego żona i dzieci do dziś zmagają się z traumą i poważnymi urazami.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
W czwartek w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście odbyła się kolejna rozprawa w procesie Łukasza Żaka (zgodził się na podanie nazwiska), oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej we wrześniu 2024 r.
Uczestniczyli w nim kierujący Volkswagenem Arteonem Łukasz Żak, jego pasażerowie, a także jadąca Fordem Focusem czteroosobowa rodzina. W wypadku zginął 37-latek, a jego żona i dwójka dzieci ranni trafili do szpitala.
Proces Łukasza Żaka. Zeznania wdowy po 37-latku: Krzyczałam i pytałam co z mężem i dziećmi
Rozprawa rozpoczęła się chwilę po godz. 10:30. Wcześniej na salę w asyście policjantów wszedł oskarżony.
W jej trakcie zeznawała żona tragicznie zmarłego mężczyzny, która podkreśliła, że w dniu wypadku wybrali się pod Radzymin do swojej rodziny, na urodziny.
– Spędziliśmy dzień z całą rodziną. Mąż zajmował się dziećmi, które biegały z pieskiem. Gdy dobiegała godz. 21 postanowiliśmy wracać. (…) Na miejscu wykąpaliśmy dzieci, ubraliśmy w piżamy, żeby jak usną w samochodzie od razu przenieść je do łóżka i położyć spać – mówiła łamiącym się głosem 38-letnia pani Ewelina.
Wspominała, że około godz. 22 wyruszyli w drogę. Dzieci zostały zapięte w foteliki, a jej mąż siadł z nimi z tyłu, by w razie czego je okryć albo podać im wodę. Rodzina zabrała ze sobą też kuzynkę, którą siadła z przodu auta i którą pani Ewelina podwiozła na Ursynów.
– Ruszyliśmy w trasę powrotną na Grochów. (…) Mąż z dziećmi usnęli z tyłu. Nigdy nie miałam mandatu za przekroczenie prędkości. Wtedy też jechałam prawidłowo. (…) Ostatni moment, jaki pamiętam, to był zjazd na Trasę Łazienkowską – powiedziała 38-latka.
Potem, jak stwierdziła, nic już nie pamięta. – Ratownicy obudzili mnie w karetce. Powiedzieli, że mieliśmy wypadek (…). Krzyczałam i pytałam, co z moimi dziećmi i mężem – zeznała żona zmarłego 37-latka.
Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. W sądzie zeznawała wdowa po ofierze
Kobieta podkreśliła, że obudziła się po operacji w szpitalu, a przy jej łóżku czuwała rodzina. – Zapytałam, co moimi dziećmi i mężem. (…) Nie byli w stanie mi powiedzieć. Czekali aż przyjdzie psycholog – wspominała pani Ewelina.
Opisała też obrażenia, jakich rodzina doznała w wypadku. Wszyscy mieli wstrząśnienie mózgu. Ona miała połamane żebra, kręgosłup i przeszła operację śledziony i wątroby.
Natomiast dzieci – siniaki na całym ciele, a jej czteroletni synek przeszedł operację nogi.
– Podejrzewam, że uderzenie było bardzo silne, patrząc na obrażenia (…). To, co się wydarzyło, odcisnęło traumę na nas wszystkich – zaznaczyła w sądzie.
Dodała, że rodzina do tej pory korzysta z pomocy psychologa, a ona, ze względu na obrażenia, nie może podjąć na razie pracy. – Mam niezwykłą rodzinę, przyjaciół i bliskich, którzy nam pomagają – mówiła pani Ewelina.
Proces Żaka. Jeden z oskarżonych zabrał głos. „Ta historia łamie serce”
W trakcie jej zeznań oskarżony Łukasz Żak schował twarz w dłoniach. Po jej zeznaniach jeden z oskarżonych wstał i zabrał głos. – Bardzo współczuję. Historia, którą usłyszeliśmy łamie serce. Sam jestem ojcem dwójki dzieci i nie wyobrażam sobie, co przeżywacie – powiedział.
Rozprawa trwa. Następna ma zeznawać była dziewczyna oskarżonego, która również uczestniczyła w wypadku. Na czas jej zeznań media musiały opuścić salę.
Podczas poprzednich rozpraw Łukasz Żak przyznał się do dwóch zarzutów – kierowania volkswagenem oraz przekroczenia prędkości. Przeprosił rodzinę Rafała P., który zginął w wypadku, w szczególności jego dzieci, swoją byłą dziewczynę Paulinę K., a także wszystkich współoskarżonych. Dodał, że jego znajomi są, według niego, także pokrzywdzonymi.
Dodał, że będzie składał wyjaśnienia na późniejszym etapie procesu. Mężczyźnie grozi od pięciu do 30 lat więzienia.
Oprócz Łukasza Żaka na ławie oskarżonych zasiadło jego sześciu kolegów. Sprawa jednego z nich – Kacpra D. – została wyłączona do odrębnego procesu.
Pozostałym współoskarżonym prokurator zarzuciła m.in. utrudnianie postępowania karnego poprzez pomoc w uniknięciu odpowiedzialności karnej Łukaszowi Żakowi, nieudzielenie pomocy osobom znajdującym się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Zginął 37-letni mężczyzna, jego rodzina została poszkodowana
Do wypadku doszło 15 września 2024 roku na Trasie Łazienkowskiej na wysokości przystanku autobusowego „Torwar”. W volkswagenie, oprócz Łukasza Żaka, byli Paulina K., Sara S. i Adam K.
W wyniku zderzenia volkswagena i forda zginął 37-letni pasażer drugiego auta. Do szpitala trafiły trzy osoby z tego samochodu: kierująca nim 37-letnia żona zmarłego mężczyzny i ich dzieci w wieku czterech i ośmiu lat. Do szpitala trafiła także Paulina K., która podróżowała volkswagenem.
Po wypadku na miejsce zdarzenia dojechali znajomi Żaka, którzy pomogli mu uciec. Żaka zatrzymano w Lubece w Niemczech na podstawie europejskiego nakazu aresztowania.
Według opinii biegłych, Łukasz Żak w chwili wypadku był pijany i trzymał w ręku telefon komórkowy, którym nagrywał swoją brawurową jazdę. Miał pędzić z prędkością 226 km/h. Na Trasie Łazienkowskiej obowiązuje ograniczenie prędkości do 80 km/h.