Robert W. wyszedł z aresztu
„Fakt” poinformował we wtorek 12 sierpnia, że były prawicowy dziennikarz Robert W. wyszedł na wolność. Mężczyzna trafił na dwa miesiące do aresztu po tym, jak sąd uznał, że zlecił podpalenie zwierząt w mini zoo w Ostrówku niedaleko Bydgoszczy (woj. kujawsko-pomorskie). Miał również włamać się do domu swojej byłej żony. Jak opisuje dziennik, mężczyzna został objęty dozorem policyjnym oraz wyznaczono wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 40 tysięcy złotych. Sąd zdecydował również o zakazie opuszczania kraju oraz o zakazie zbliżania się do byłej żony i świadków zdarzenia. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy Agnieszka Adamska-Okońska poinformowała, że podejrzany musi raz w tygodniu zgłaszać się na najbliższej komendzie policji.
Miał brutalnie zabić 11 zwierząt
„Według ustaleń śledczych mężczyzna (obywatel Federacji Rosyjskiej), któremu Robert W. zlecił masakrę, miał podciąć gardła części zwierząt, po czym przeciągnąć je do stodoły, gdzie ich ciała zostały oblane benzyną i podpalone. Pozostałe zwierzęta najprawdopodobniej zginęły w wyniku pożaru. Wśród ofiar znalazło się dziesięć alpak oraz jedna lama” – opisuje kulisy tragedii „Fakt”. Do tego makabrycznego zdarzenia doszło dwa lata temu w mini zoo prowadzonym przez byłą żonę podejrzanego. Mężczyzna został zatrzymany w czerwcu tego roku.
Czytaj także: „Awantura Kaczyńskiego z Giertychem. Prezes PiS ukarany. Po raz kolejny”.
Źródło: Fakt