Arkadiusz Myrcha odniósł się do sprawy na platformie X. Z jego wpisy wynika, że dziennikarze Telewizji Republika pojawili się przed jego domem w Błoniu, gdzie Adrian Borecki miał domagać się odpowiedzi na pytania o pobierany przez parę polityków dodatek na mieszkanie w Warszawie.
„Przestańcie nas nachodzić! Jesteśmy w naszym domu oddanym do użytku. Filmowanie, wykrzykiwanie do dzieci czy blokowanie bramy, jest zwykłym nękaniem. Jeszcze jeden raz i podejmę kroki prawne. Mamy prawo do prywatności. Jak macie pytania, to kierujcie je do Sejmu lub naszych biur” – napisał Myrcha, publikując wpis Boreckiego na jego temat.
Dom Arkadiusza Myrchy. Głośna sprawa majątku poselskiej pary
O domu poselskiego małżeństwa w Błoniu zrobiło się głośno w ubiegłym roku, gdy na jaw wyszło, że Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha pobierają tysiące złotych z Kancelarii Sejmu na wynajem mieszkania w stolicy, mimo że mają pod Warszawą nieruchomość.
W odpowiedzi na mnożące się na ten temat pytania posłanka zamieściła nowy rejestr korzyści, z którego wynikało, iż dom otrzymała w darowiźnie od rodziców.
Wiceminister sprawiedliwości tłumaczył z kolei, że nieruchomość „jest w fazie wykończenia” oraz „nie jest przystosowana do zamieszkania”, wobec czego małżeństwo polityków zmuszone jest do wynajmu mieszkania w prestiżowej dzielnicy stolicy.
Dalej w piśmie do Komisji Etyki Poselskiej Myrcha wyjaśniał, że z uwagi na obowiązki poselskie dużą część roboczych dni spędza w Warszawie. „Aby zapewnić dzieciom miejsce w publicznych placówkach wychowawczych musiałem zostać podatnikiem w Warszawie. Zatem warszawskie miejsce zamieszkania jest na potrzeby czysto podatkowe” – zapewniał.