Ogólna sytuacja pozostaje niezmienna. To Rosjanie mają przewagę, a Ukraińcy za małe siły do skutecznego ustabilizowania całego frontu. Wykorzystując swoje szczupłe rezerwy, mogą miejscami przygaszać pożar, ale wówczas gdzie indziej staje się on bardziej intensywny. Tak jak teraz ochłodzili sytuację w rejonie Pokrowska, ale cieplej zrobiło się w rejonie Kupiańska, lasu Sieriebriańskiego czy nawet na Zaporożu.
Łatanie pęknięcia w złym momencie
Użycie przez ukraińskie dowództwo rezerw w rejonie Pokrowska w połowie tego miesiąca wynikało z gwałtownie pogarszającej się sytuacji w okolicy strategicznego miasta. Kilka dni przed spotkaniem Donalda Trumpa i Władimira Putina na Alasce 15 sierpnia, rosyjskie oddziały dokonały gwałtownego postępu na północny wschód od miasta, pokonując w ciągu dwóch dób kilkanaście kilometrów w linii prostej. Sytuacja stała się prawdziwie alarmowa, stwarzając poważne zagrożenie dla stabilności całego odcinka frontu wokół Pokrowska i Konstantynówki. Gwałtowny skok Rosjan stwarzał też bardzo niekorzystne wrażenie tuż przed ważnymi spotkaniami na szczycie. Do opanowania sytuacji i kontrataku skierowano więc przede wszystkim elementy 1. Korpusu Gwardii Narodowej „Azow”. Zbudowane na bazie tej nacjonalistycznej organizacji oddziały mają wysokie morale i motywację oraz dbają o dobór, wyposażenie i wyszkolenie żołnierzy, stanowiąc aktualnie prawdopodobnie najlepszą piechotę szturmową Ukrainy. Przekłada się to na skuteczność w walce, choć okupioną relatywnie wysokimi stratami własnymi.
W rejonie Pokrowska przełożyło się to na przestrzeni ostatnich niecałych dwóch tygodni na znacząco zwiększoną aktywność Ukraińców i ciągłe lokalne kontrataki. Włamanie w rejonie Kuczeriw Jaru udało się szybko ustabilizować, a następnie znacząco przyciąć. Pomogło to, że Rosjanie atakują teraz zazwyczaj niewielkimi grupami piechoty przenikającymi przez słabe linie obronne Ukraińców, co czyni ich na początku podatnymi na bardziej zdeterminowane kontrataki. Zazwyczaj ukraińskie wojsko nie ma na nie sił, ale w tej sytuacji było inaczej.
Mapa w większej rozdzielczości
Mapa w większej rozdzielczości
Sukcesów Rosjan z połowy miesiąca nie udało się całkowicie wyzerować, ani zażegnać ogólnie trudnej sytuacji Pokrowska, ale została poprawiona. Miano też znacząco ograniczyć ilość rosyjskich grup dywersyjnych działających w mieście i na jego zapleczu, które w poprzedzających tygodniach miały być już bardzo aktywne. Jak na ostatnie miesiące ciągłego cofania się to zauważalny sukces Ukraińców, choć mały z perspektywy całego frontu. Miasto pozostaje w połowicznym okrążeniu i jego utrata wydaje się nieunikniona w najlepszym wypadku w perspektywie kilku miesięcy.
Animacja postępów Rosjan w Donbasie na przestrzeni roku
Jednocześnie na obu jego dalszych flankach Rosjanie właściwie nieprzerwanie posuwają się naprzód. Na zachód w kilku miejscach przekroczyli już granicę z obwodem Dniepropietrowskim. Tam Ukraińcy w połowie ubiegłego tygodnia też przeprowadzili lokalny kontratak w rejonie wsi Zełenyj Haj, nieco odrzucając Rosjan, ale był to raczej incydent niż nowa rzeczywistość. W ostatnich dniach zauważalne stało się też pogorszenie sytuacji daleko na zachód, już w obwodzie Zaporoskim, na samym skraju frontu nad brzegiem wyschniętego zbiornika Kachowskiego. Rosjanie zaczęli być tam bardziej aktywni od przełomu czerwca i lipca, kiedy zaczęli minimalne postępy. W ostatnich dniach potwierdziło się, że wzięli małą wioskę Plawny nad niegdysiejszym brzegiem zbiornika i wywierają dalszą presję. Według najnowszych doniesień mogli już dotrzeć do skraju następnej miejscowości, Stepnogorska. Oznacza to, że są około 20 kilometrów od południowych przedmieść miasta Zaporoże.
Kupiańsk może też wymagać straży pożarnej
Brak pozytywnych wieści też z frontu na wschód i północ od położonego centralnie Pokrowska. W rejonie pobliskiej Konstantynówki Rosjanie powoli zaciskają kleszcze, atakując z zajętego ostatecznie wczesnym latem Czasiw Jaru na wschodzie i Torecka na południu. Podobnie jak Pokrowski, Konstantynówka też znajduje się w coraz głębszym wybrzuszeniu linii frontu i Rosjanie starają się stworzyć warunki jak najbliższe okrążeniu. Postępy mają mozolne, rzędu najczęściej kilku kilometrów na miesiąc na danym kierunku, ale ciągle niepowstrzymane.
Znacząco zmieniła się linia frontu kilkadziesiąt kilometrów dalej na północ w rejonie miast Siewiersk i Kreminna, w rejonie rzeki Doniec. W położonym na jej północnym brzegu lesie Sieriebriańskim front stał praktycznie od jesieni 2022 roku. W wyniku nieustannych ostrzałów artyleryjskich znaczne jego połacie przeistoczyły się w morze kikutów drzew, pomiędzy którymi w ziemiankach trwały obie strony. Na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni Ukraińcy przeprowadzili jednak odwrót, ponieważ Rosjanie znacząco poszli naprzód po obu stronach lasu. Zarówno na północy polami w kierunku Łymania, jak i na południe po drugiej stronie rzeki ku Siewierskowi. Na całym tym odcinku Ukraińcy najwyraźniej postanowili skrócić front i cofnąć się do dogodniejszej do obrony prostej linii, aby nie zostawiać obrońców lasu niemal w okrążeniu.
Tak może teraz wyglądać atak drona. Ukraiński bezzałogowiec sterowany światłowodowo wyłuskuje zamaskowane i osłonięte działo Rosjan.
Na całym niemal stukilometrowym odcinku dalej na północ, na pograniczu obwodów Charkowskiego i Ługańskiego, podobnych znaczących zmian nie było. Choć Ukraińcy prowadzą lokalny kontratak około 25 kilometrów na północ od wspomnianego Łymania, atakując od boku duże wybrzuszenie we froncie, budowane przez Rosjan mozolnie od wiosny. Istotne pogorszenie nastąpiło natomiast w samym mieście Kupiańsk na północnym krańcu tego rejonu. Rosjanie już od prawie roku mozolnie obchodzili miasto od północy, przeprawiając się tam przez rzekę Oskił w częściowo zalesionym i podmokłym rejonie. Budowa przyczółka na zachodnim brzegu długo szła niezwykle powolnie, ale w końcu lipca zaczął się znacznie wyraźniejszy ruch z niego na południe, za „plecami” Kupiańska. W ostatnich dniach postęp był znaczący i Rosjanie zbliżyli się na kilka kilometrów do głównej drogi prowadzącej do miasta z zachodu. Sytuacja w jego okolicy była względnie stabilna od 2024 roku, ale to, co się stało teraz, to znaczące jej pogorszenie. Jeśli sukces Rosjan okaże się trwały i będą w stanie zwiększyć swój stan posiadania za plecami Kupiańska, to sytuacja tego kluczowego dla całego odcinka frontu miasta, stanie się niepewna. Po prawie trzech latach od jego odbicia z rąk Rosjan.
Mapa w większej rozdzielczości
Wyczerpywanie ludzi po drugiej stronie
Teraz Kupiańsk może potrzebować przybycia straży pożarnej w postaci rezerw kontrolowanych centralnie przez Sztab Generalny Ukrainy. Problem w tym, że są one ograniczone. Na przełomie maja i czerwca rzucono je do stabilizowania rosyjskiej ofensywy przez granicę na Sumy. W ciągu miesiąca osiągnęły założony efekt. Front praktycznie stoi tam do dzisiaj. W połowie sierpnia rzucono je pod Pokrowsk, żeby tam ustabilizować potencjalnie bardzo niebezpieczne załamanie obrony. Jutro będzie to Kupiańsk i tak dalej. Problem w tym, że każda taka operacja to nieuniknione straty dla oddziałów wchodzących w skład tejże rezerwy i ich zmęczenie. Nie jest to niewyczerpany zasób. Rosjanie liczą, że wywierając ciągłą presję, wyczerpią go do tego stopnia, że w końcu nie będzie czym gasić kolejnego pożaru. Ukraińcy ze swojej strony liczą, że szybciej zabraknie rosyjskich żołnierzy do szturmów.
Nie ulega wątpliwości, że Rosjanie utrzymują inicjatywę i ogólną przewagę. Ich tempo posuwania się naprzód jest jednak mozolne. O ile w okresie od marca do maja znacząco zwiększyli ilość terenu zajmowanego w danym miesiącu, z poziomu 130 km2 do poziomu 500 km2, tak czerwiec i lipiec to stabilizacja w rejonie 550 km2. Nic nie zapowiada, aby sierpień był istotnie odmienny. Dzieje się tak pomimo ciągłego utrzymywania przez Rosjan znaczącej presji, która wyraża się między innymi w raportowanych przez Ukraińców średnio około 140 atakach dziennie. Zdecydowanie najwięcej z nich ma miejsce w rejonie Pokrowska. Razem z przyległym od południa odcinkiem frontu ciągnącym się do granicy obwodu Zaporoskiego, przypada na nie zazwyczaj ponad połowa wszystkich ataków.
Teren zajęty przez Rosjan podzielony na miesiące
Ilość zajętego terenu nie jest jednak kluczową miarą. To wojna na wyczerpanie i istotniejsze jest to, kto ile potencjału traci. To nie sposób miarodajnie oceniać. Rosjanie ewidentnie ponoszą nieustannie znaczące straty, głównie w swoich oddziałach szturmowych. Utrzymują jednak ciągle znaczący poziom zawierania nowych kontraktów, prawdopodobnie wystarczający do uzupełnienia ubytków. Ukraińcy ze swojej strony mają niezmiennie krytyczny problem z ludźmi, głównie piechotą do obsadzania linii frontu. Dokładne dane na temat tempa mobilizacji są tajne, ale można spotkać twierdzenia, że to około 30 tysięcy miesięcznie, czyli porównywalnie z Rosjanami. Poważnym problemem są jednak dezercje i samowolne oddalenia się, które według danych ujawnionych przez prokuraturę generalną, sięgnęły w tym roku poziomu już 125 tysięcy. W całym 2024 roku było to 90 tysięcy, a w 2023 roku zaledwie 25 tysięcy. Widać efekt przymusowej, niepopularnej mobilizacji i skrajnego wyczerpania. Jest jednak ewidentne, że Ukraińcy wytrzymują napór Rosjan. Owszem cofają się, ale bez żadnych poważniejszych załamań i katastrof. Sytuacja pozostaje patowa.
Rosjanie zniszczyli ciężarówkę z pomocą dla najbardziej potrzebujących cywilów w Chersoniu i okolicach. Naprawmy ją. Wesprzyj zbiórkę Fundacji PCPM >> TUTAJ. Liczy się każda złotówka.