-
Marabuty odgrywają kluczową rolę w likwidacji padliny w Afryce, choć ich wygląd budzi niechęć u ludzi.
-
Ostatnio marabuty coraz częściej pojawiają się w pobliżu ludzkich osad, przyciągane przez wysypiska śmieci.
-
Polscy ornitolodzy zauważyli, że marabuty zaczynają oswajać się z człowiekiem i zmieniają dotychczasowe nawyki.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Marabuty to krewni naszych bocianów. O ile jednak bociany białe czy bociany czarne budzą powszechną sympatię, nawet zachwyt, a ludzie lubią głęboko zakorzenioną w kulturze ich obecność obok swoich domów, to w wypadku marabutów sytuacja wygląda już inaczej. Chociaż i one są bocianami, to budzą jednak często niechęć albo nawet odrazę.
Wynika to stąd, że marabuty to bociany wyspecjalizowane w pożeraniu padliny. Nasze bociany białe także po nią sięgają, ale nie w takim stopniu jak wielcy krewniacy. Marabuty wraz z hienami, szakalami, sępami są kluczowymi destruktorami, czyli likwidatorami padliny na terenach Afryki i południowej Azji. A zatem w tych miejscach świata, gdzie jej szybkie usunięcie jest niezwykle ważne z powodów sanitarnych. W tamtejszych upałach padlina szybko się rozkłada, co grozi rozwojem chorób. I marabuty odgrywają niezwykle ważną rolę w tym procesie. W tym sensie nie są utrapieniem ludzi, ale ich dobroczyńcami.
Marabuty niemal nie polują aktywnie
Wyspecjalizowanie marabutów w pożeraniu padliny stało się tak duże, że te bociany niemal przestały aktywnie polować. Oczywiście, nie pogardzą drobnymi kręgowcami z sawanny, potrafią splądrować także ptasie kolonie np. wikłaczy, a nawet gniazda krokodyli, ale jednak podstawą ich pokarmu jest padlina i resztki. To z jej powodu marabut wygląda tak, jak wygląda – jest duży, aby samymi rozmiarami robić przy truchle wrażenie na konkurencji.
Ma potężny dziób, nagą głowę (wtedy krew i inne resztki nie przylepiają się do piór), a także skórny worek na szyi, który jest w istocie rozszerzeniem przełyku i pozwala zgromadzić zapas połkniętego naprędce mięsa. Nie jest to wygląd, który podoba się ludziom, ale marabut nie startuje w konkursie piękności. Jego ciało jest praktyczne do trybu życia, jaki prowadzi. A że nosi na grzbiecie ciemne pióra przypominające garnitur albo frak, nazywa się go „ptakiem grabarzem”.
Dopóki marabuty zjadały ciała martwych mieszkańców sawanny, nie trzymały się zbyt blisko ludzkich siedzib. Teraz jednak zaczyna się to zmieniać. Sprawę badali w Etiopii polscy ornitologowie z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu oraz Uniwersytetu Szczecińskiego. – Wykazaliśmy, że marabuty w ostatnich latach wyraźnie skracają dystans wobec ludzi – mówi prof. Piotr Tryjanowski, który prowadził badania. – Znajdują się coraz bliżej ludzkich osad.
Wysypiska śmieci to magnes dla marabutów
Wiadomo, co je przyciąga – to wysypiska śmieci i sterty odpadków. Ludzie produkują ich tak wiele, że przyciągają marabuty. Te wolą odwiedzać wysypiska, gdzie znajdują łatwy pokarm niż szukać go na sawannie. A to może w pewnym stopniu zakłócić dotychczasowy układ w ekosystemie, w którym marabuty wraz z hienami, szakalami i sępami podążały do padliny i martwych zwierząt, a nie do ludzkich miast i wiosek.
– Nie możemy jeszcze mówić o synantropizacji marabutów, ale jest to już jakiś rodzaj oswojenia – mówi prof. Piotr Tryjanowski. – Marabuty są bardzo częstymi gośćmi ludzkich osad. Do tego stopnia, że zaczęły nawet sterować psami i przepędzać je.
Na świecie żyją trzy gatunki marabutów. To marabut afrykański wciąż liczny na obszarach od Senegalu i Etiopii po Republikę Południowej Afryki, a także rzadki i ginący marabut indyjski, który zachował się na niewielkich obszarach południowej Azji, a także również zagrożony marabut jawajski.
