W przypadku rywalizacji Polaków z Włochami na siatkarskim boisku nie możemy zapominać o tym, co wydarzyło się podczas tegorocznej Ligi Narodów. Turniej finałowy VNL 2025 zakończył się bowiem starciem polsko-włoskim, w którym drużyna trenera Nikoli Grbicia triumfowała nadspodziewanie łatwo w trzech setach.
– Tamto spotkanie było faktycznie zaskakująco łatwe do wygrania z naszej strony. Włosi popełniali naprawdę, jak nie oni, dziecinne błędy, nawet ze strony sztabu szkoleniowego. Tak że to było na pewno coś nadzwyczajnego, tamto spotkanie. To spotkanie aktualne, półfinałowe, na tych mistrzostwach świata, będzie zupełnie inną historią. Na pewno będzie zacięte, widać, że Włosi są „w gazie”, bardzo dobrze się prezentują w ostatnich spotkaniach. My też gdzieś formą zwyżkujemy, dlatego z pewnością będzie to fajna batalia i zrobimy wszystko, aby wyjść zwycięsko z tej batalii, żeby wejść do wielkiego, upragnionego finału – nawiązał do ostatniego i najbliższego meczu z Włochami Kamil Semeniuk, w rozmowie z rzecznikiem reprezentacji Polski Mariuszem Szyszko.
Przyjmujący reprezentacji pamięta oba mecze z Italią, nad którymi skupimy się w tym tekście w szczególności. W 2023 roku w finale ME był wchodzącym rezerwowym, za to rok wcześniej w grze o złoto MŚ – podstawowym przyjmującym reprezentacji Polski.
Cios w Spodku. Polacy przegrali finał z Włochami o trzecie złoto z rzędu
Trener Grbić pierwszą dużą imprezę rangi MŚ, ME bądź IO, już jako selekcjoner Polaków, zaliczył podczas polsko-słoweńskiego czempionatu globu. Dokładnie 11 września 2022 roku w katowickim Spodku Polacy stanęli przed szansą zdobycia trzeciego złota MŚ z rzędu. Co zrównywałoby ich z takimi potęgami, jak Włosi w latach 90. XX wieku (złota MŚ 1990, 1994 i 1998), czy Brazylia na początku XXI wieku (mistrzowie z 2002, 2006 i 2010 roku). Radości na mecie jednak nie było, a był smutek – przynajmniej chwilowy – bo choć Polacy rozpoczęli od wygranego 25:22, kolejne trzy dosyć wyraźnie (21:25, 18:25, 20:25) przegrali z Italią. Rywalem prowadzonym przez… eks-selekcjonera Polaków, Ferdinando De Giorgiego. Człowieka, który, choć zaczął swoją przygodę trenerską w Polsce od bardzo dobrych wyników w szeregach ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, to właśnie praca z reprezentacją Polski i fatalne ME 2017, położyły się cieniem na dorobku „Fefe”.
De Giorgi wziął zatem wyjątkowo dobrze smakujący Włochowi rewanż na Polakach, symboliczny, ale jakże wymowny, udowadniając swoją klasę. W tle można zastanawiać się, jakby wyglądała reprezentacja Polski, gdyby nie morderczy półfinał dzień wcześniej, wyszarpany niemal z gardła Brazylii, po thrillerze i wygranej po tie-breaku. Po 2,5 godzinie gry skończyło się szczęśliwie dla Polski. Choć to były miłe złego początki. Włosi w sobotę wygrali ze Słowenią wyraźnie 3:0, w niecałe 1,5 godziny. Dzień później to mogło być kluczowe w bezpośredniej walce. A Brazylia zgarnęła brąz, ogrywając Słoweńców.
Skład Polaków z finału? Bartosz Kurek na ataku, Aleksander Śliwka i Kamil Semeniuk w roli przyjmujących, duet środkowych Jakub Kochanowski i Mateusz Bieniek, Marcin Janusz na rozegraniu i Paweł Zatorski na libero. Wchodzili Tomasz Fornal, Grzegorz Łomacz, Bartosz Kwolek i Łukasz Kaczmarek.
Skład Włochów? Alessandro Michieletto i Daniele Lavia na przyjęciu, Simone Giannelli na rozegraniu, Yuri Romano na ataku, Simone Anzani i Gianluca Galassi na środku (wchodził Roberto Russo) i Fabio Balaso na libero.
Wielki rewanż w Rzymie! Wilfredo Leon show w Wiecznym Mieście
Zaledwie rok później kibice siatkówki ponownie mogli zacierać ręce na finał z udziałem Polaków i Włochów. Doszło do rewanżu niemal 1 do 1, bo gospodarzami tym razem byli Włosi. Decydująca faza mistrzostw Europy (2023) była rozgrywana w Rzymie. Tym razem to jednak Polacy byli górą. Włoscy kibice zgromadzeni w Palazzo dello Sport nie mogli pojąć, co się właśnie wydarzyło. Polska wygrała 3:0, w setach 25:20, 25:21 i 25:23.
Na szczególne wyróżnienie zasługuje to, jak Polacy prezentowali się w zagrywce. Łącznie aż 11 asów, w trzysetowym spotkaniu, budzi duże uznanie. Sam aż pięć punktowych zagrywek zanotował Norbert Huber, swoje trzy dołożył również Wilfredo Leon. Zresztą, serwisów mocno utrudniających jakiekolwiek rozegranie Włochom, było więcej niż w statystyce punktów zdobytych bezpośrednio z pola serwisowego. Tego dnia na Polaków nie było mocnych. A nagrodę MVP otrzymał wówczas Leon, którego rok wcześniej – w trakcie MŚ – zabrakło w szeregach Polaków. I kto wie, być może to był jeden z czynników, który wówczas nie pozwolił Polsce sięgnąć po złoto. Wtedy najlepszym graczem turnieju uznano kapitana Italii Giannellego.
Jak prezentował się skład Polaków w finale ME 2023? Łukasz Kaczmarek – rozgrywający wówczas najlepszy sezon w dotychczasowej karierze – w roli atakującego. Do tego Wilfredo Leon i Aleksander Śliwka na przyjęciu, środkowi Jakub Kochanowski i Norbert Huber, Marcin Janusz na rozegraniu i Paweł Zatorski na libero. Na zmianach pojawiali się Tomasz Fornal i Kamil Semeniuk.
Po włoskiej stronie za to… niemal dokładnie ten sam wyjściowy skład, co rok wcześniej w finale w Spodku. Z jedną korektą, na środki siatki Roberto Russo za Anzaniego. Tym razem jednak trener De Giorgi nie ograł Polski, a dostał surową lekcję.
„Przedwczesny finał” na Filipinach. Kto górą w starciu Polska – Włochy?
Jakie przewidywania na sobotni mecz o wejście do finału MŚ 2025? Wydaje się, że naprzeciw siebie staną dwa naprawdę wyrównane zespoły. Choć w przypadku polskim, zmian względem finałów z 2022 i 2023 roku jest dużo więcej.
Rozgrywający Marcin Janusz, do tego na libero Jakub Popiwczak, dodatkowo wydaje się, że do Wilfredo Leona na przyjęciu dołączy Kamil Semeniuk. Dla porównania, Włosi swój mecz z Belgami – ćwierćfinał MŚ 2025 – zaczęli z dwiema zmianami, względem finału ME 2023. Na środku Giovanni Maria Gargiulo i na przyjęciu Mattia Bottolo. Ta druga zmiana, to też efekt… kontuzji Daniele Lavii, bo pewnie w normalnej dyspozycji, to on miałby swoje miejsce na boisku.
Paradoksalnie jednak to wcale nie musi być przewaga po stronie włoskiej, tj. mniej korekt w składzie. Co również pokazuje dobrze wykonaną pracę przez trenera Grbicia, jego sztab oraz wreszcie – samych boiskowych wykonawców. A na boisku zapowiada się twarda, równa walka. I naprawdę nie wydaje się, żeby mecz miałby skończyć się ponownie na trzech setach, jak w niedawnym finale VNL 2025 w Chinach.