W połowie tego miesiąca zakończył się nabór dla firm zainteresowanych udziałem w pilotażu skróconego czasu pracy z zachowaniem wynagrodzenia. Jak poinformowało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, złożonych zostało 1994 wniosków.
Pilotaż przewiduje testowanie różnych modeli skróconego czasu pracy w Polsce. Dwa główne to skrócenie tygodnia pracy lub godzin pracy w poszczególnych dniach, choć dopuszczalne są również inne modele dopasowane do specyfiki danego pracodawcy (np. udzielenie dodatkowego urlopu).
Leszek Balcerowicz ostro o skróceniu czasu pracy w Polsce
Pomysł krytykuje były minister finansów prof. Leszek Balcerowicz. – Jeżeli ktoś chciałby zaszkodzić krajowi, który jeszcze nie jest równie bogaty jak Niemcy, mówię o Polsce, to by coś podobnego zaproponował. Bo jak wiemy, rozwój gospodarki zależy m.in. od tego, ilu ludzi pracuje. Skracanie czasu pracy to zmniejszenie wkładu pracy do gospodarki. To jest cios – mówił w dzisiejszej „Porannej rozmowie RMF FM” były wicepremier.
Na uwagę prowadzącego rozmowę Tomasza Terlikowskiego, iż wielu ekspertów uważa, że jeśli ktoś pracuje krócej, to pracuje bardziej wydajnie, Balcerowicz stwierdził, że trzeba tych ekspertów „przebadać”. – Gdyby tak było, to wszystkie kraje, które są od nas bogatsze, a mają dłuższy tydzień pracy, dawno by go już skróciły. Więc moim zdaniem to są pseudoeksperci – powiedział gość RMF FM.
Odnosząc się do przykładu Islandii, która skróciła czas pracy, szef resortu finansów w latach 1989-1991, a także 1997-2000 stwierdził, że nie należy uogólniać jednego przypadku, nawet jeśli jest on autentyczny.
– Czy my chcemy doprowadzić do tego, że skrócimy czas pracy, ale dochody zostaną takie same, tak? Płace zostaną takie same? Kto dopłaci? No my, w sensie my podatnicy dopłacimy. No bo nie jest tak automatycznie, że jak się skróci czas pracy, to ludzie w pełni skompensują to zwiększoną wydajnością – tłumaczył Balcerowicz.
– To jest po prostu kpina. Skracanie czasu pracy w kraju, który ma przed sobą rosnące problemy gospodarcze, perspektywę ostrzegawczą, że nie dogoni wskutek spowolnienia wzrostu gospodarczego krajów od nas bogatszych jak Niemcy. W tego typu sytuacji to są, mówiąc delikatnie, szkodliwe propozycje – dodał.