Mówi doświadczony polityk Platformy Obywatelskiej: – Nie wiem, czy Rafał ma przed sobą polityczną przyszłość. Na pewno nie w tej organizacji. Poza kręgiem jego kumpli i absolutnych psychofanów nie znajdziesz dzisiaj w masie partyjnej kogoś, kto nazwie go liderem, którego potrzebujemy i nadzieją na przyszłość.
Osoba z otoczenia Rafała Trzaskowskiego: – Na działania i plany polityczne jeszcze przyjdzie czas. Na razie Rafał ma samorządy, gdzie przewodzi różnym stowarzyszeniom, i oczywiście jest prezydentem Warszawy. Za dwa lata będzie wiadomo więcej, co z jego polityczną przyszłością, bo będzie bliżej do końca kadencji i parlamentu, i samorządu.
Zbiorowe katharsis w Międzyzdrojach
Dyskusję o przyszłości prezydenta stolicy ożywił jego niedawny występ w Międzyzdrojach, gdzie polityczne otoczenie Rafała Trzaskowskiego zorganizowało Campus Academy, czyli mocno okrojoną wersję Campusu Polska Przyszłości, który od kilku lat odbywał się pod koniec sierpnia w Olsztynie.
Wydarzenie, choć w skromniejszej formie, wzbudziło spore zainteresowanie mediów i opinii publicznej, bowiem był to pierwszy tak istotny występ publiczny Trzaskowskiego po przegranych wyborach prezydenckich. I właśnie czerwcowej porażce z Karolem Nawrockim poświęcona była lwia część panelu dyskusyjnego, w ramach którego wiceprzewodniczący Platformy odpowiadał na pytania zarówno dziennikarzy – jednym z trzech prowadzących był redaktor naczelny Interii Piotr Witwicki – jak i zgromadzonej w Międzyzdrojach młodzieży.
Chociaż prezydent Warszawy nie podzielił się ze swoimi wyborcami ani opinią publiczną żadną absolutnie przełomową diagnozą wyborczej porażki, to jeden jego cytat odbił się bardzo szerokim echem. Gdy jeden z uczestników Campusu zadał Trzaskowskiemu pytanie, jak ten czuł się wieczorem 1 czerwca, tuż po przegranej drugiej turze, polityk Platformy bez chwili wahania odpowiedział: – Totalne wkur… czułem.
Poza tym jednym retorycznym fajerwerkiem brakowało jednak u Trzaskowskiego głębokiej refleksji nad przyczynami porażki czy błędami własnymi oraz współpracowników. Prezydent Warszawy mówił to, co po wyborach słyszeliśmy już dziesiątki razy – m.in. przegrzanie ataków mainstreamu na Karola Nawrockiego, odbijające się na polityce zmiany trendów społecznych wśród młodych Polaków, nieumiejętność przekonania do siebie większej części wyborców Sławomira Mentzena.
Nasi rozmówcy z Platformy nie są zachwyceni tym, że Trzaskowski odgrzał temat bolesnej wyborczej porażki, jednocześnie nie proponując ani żadnej nowej diagnozy, ani tym bardziej nowych, pociągających masy pomysłów na przyszłość.
– To było zbiorowe katharsis, ale bez głębszej analizy, bo usłyszeliśmy to, co wszyscy od dawna wiedzą, a nawet co wiele osób wiedziało jeszcze przed wyborami – irytuje się jeden z członków rządu. I dodaje: – Zabrakło pozytywnego przekazu. Rafał nie odciął się od tej porażki, nie poszedł naprzód, tylko wróciliśmy do rozmowy o przegranych wyborach. To jest syndrom sztokholmski, zmarnowany event, niewykorzystana szansa, żeby się odbić i otworzyć nowy rozdział w swojej karierze politycznej.
Dzisiaj to jest głównie przebrzmiała sława i chwała, ale jest ex aequo numerem dwa w partii razem z Radkiem (Sikorskim – przyp. red.)
Inny z naszych rozmówców z Platformy zauważa, że Campus Academy w Międzyzdrojach zupełnie nie rozgrzało partyjnego aktywu ani polityków ugrupowania. – Wewnątrz partii było zero zainteresowania jego eventem, zero odzewu, zero dyskusji – kwituje. Podkreśla też, że wiele osób w PO zirytowały liczne zdjęcia uśmiechniętego otoczenia Trzaskowskiego, które w partii jest obwiniane za wyborczą klęskę. – Zadowolenie z siebie, zachwyt i zero żenady. Trochę samokrytycyzmu, cokolwiek – irytuje się nasz rozmówca.
– Równolegle zupełnie nie ma u nas poczucia, że ta kampania została rozliczona, zamknięta i wyciągnęliśmy z niej wnioski – dorzuca kolejne z naszych źródeł w PO, doświadczony sztabowiec partii. – Ale to już jest efekt tego, że Platforma stała się jednoosobową partią Donalda (Tuska – przyp. red.). Trudne jest nadal dla nas to wszystko, co się dzieje – mówi.
W otoczeniu samego Trzaskowskiego słyszymy natomiast, że celem Campus Academy w Międzyzdrojach nie było ani rozgrzebywanie starych ran, ani rozliczenie z przeszłością, ani manifestacja polityczna na użytek partyjny. – To była kontynuacja Campusu Polska, pokazanie, że Campus nadal istnieje i nie był projektem polityczny, tylko projektem długoterminowym – twierdzi bliski współpracownik Trzaskowskiego. Zapewnia też, że w 2026 roku Campus wróci do Olsztyna i odbędzie się w zwyczajowym sierpniowym terminie.
– Campus nigdy nie był i pewnie nigdy nie będzie lubiany przez Kierownika (tak w PO nazywają Donalda Tuska – przyp. red.), on nie rozumie ani zamysłu tej imprezy ani płynących z niej korzyści. Dlatego nie, to nie był spektakl dla Tuska: patrz, nadal jestem silny w partii. Nie doszukiwałbym się tutaj w ogóle drugiego dna – podkreśla nasz rozmówca. Trzaskowski przyjechał tam porozmawiać z młodzieżą, spędzić fajnie czas, spotkać się ze swoimi przyjaciółmi.
Przebrzmiała nadzieja czy partyjny numer dwa?
Niezależnie od deklaracji samego Rafała Trzaskowskiego czy też osób z jego politycznego otoczenia, powrót prezydenta Warszawy do życia publicznego ponownie podniósł pytania zarówno o pozycję polityka w Platformie, jak również perspektywy na bliższą i dalszą przyszłość.
Sam Trzaskowski odpowiadając na pytania dziennikarzy oraz uczestników Campus Academy uciekał od jednoznacznych deklaracji dotyczących swojej politycznej przyszłości. Zasłaniał się tym, że aktualnie jest prezydentem Warszawy, ma przed sobą jeszcze kilka lat kadencji i na tym się koncentruje. – Powiedział szczerze, że na razie ma Warszawę i o niczym innym nie myśli. Powiedział szczerze, że był wku…, za co pewnie wlepią nam jakąś karę. I tyle – mówi nam osoba dobrze znająca wiceszefa Platformy.
Trzaskowski podkreślał też kilkukrotnie, że obóz rządzący i jego zwolennicy nie mogą po przegranych wyborach prezydenckich poddać się i odpuścić, bo to będzie równoznaczne z oddaniem władzy jesienią 2027 roku. Zagrzewał do walki i do aktywności.

W Platformie zastanawiają się natomiast, czy, jak i o co chce w partii walczyć sam Trzaskowski. Pytanie o jego aktualną pozycję w partii i całym obozie władzy wydaje się dzisiaj więcej niż zasadne. Tym bardziej, że jeszcze tej jesieni dojdzie do rebrandingu całej Koalicji Obywatelskiej, czyli formalnego połączenia Platformy, Nowoczesnej i Inicjatywy Polska. To właśnie w ramach tych zmian – jak pisał niedawno „Wprost” – prezydent stolicy miałby stracić funkcję wiceprzewodniczącego partii, którą sprawuje od niemal 20 lat.
– Stanowisko wiceprzewodniczącego jest symboliczne i tytularne – bagatelizuje ten fakt bliski współpracownik Trzaskowskiego. Wbija też szpilę innemu politykowi, który jesienią najpewniej pożegna się z ważną partyjną funkcją. – Większy problem ma Marcin (Kierwiński – przyp. red.), który ma stracić funkcję sekretarza generalnego. Podskoczył, zrobił Rafałowi na złość w Warszawie i teraz ma przez to problemy, bo Kierownik opierniczył go publicznie i chce mu zabrać sekretarza generalnego, a to jest bolesny cios – przekonuje nasz rozmówca.
Sytuacja Trzaskowskiego w Platformie też nie jest jednak do pozazdroszczenia. Widać radykalną zmianę wobec tego, jak wyglądała jego pozycja jeszcze późną wiosną, przed wyborami prezydenckimi.
– Aktualna waga polityczna Rafała? Bardzo nieduża – jednoznacznie ocenia jeden z warszawskich polityków PO, znający od lat Trzaskowskiego. – On nigdy nie był partyjnym liderem, był partyjną nadzieją. Dzisiaj już nią nie jest, więc nic w tej partii nie waży. Polityka to bardzo brutalny sport – dodaje.
Droga Buzka nie jest dla niego zamknięta, tylko to jest droga polską polityką, nie miejmy złudzeń. Premier Buzek nawet w czasach swojej największej świetności w Parlamencie Europejskimi nie miał praktycznie żadnego przełożenia na polską politykę
Zaznacza przy tym, że aktualnie Trzaskowski nie może już wiele dać Platformie, mógłby natomiast mocno jej zaszkodzić, gdyby chciał. Na przykład wychodząc z partii i wyprowadzając ze sobą swoje środowisko polityczne. – Mocno by się to na nas odbiło – nie ma wątpliwości nasz rozmówca. I podkreśla: – Lepiej, żeby Rafał w partii był, niż żeby go nie było. Bo przysłużyć się już wiele nie może, ale nadal może bardzo zaszkodzić. Ma potencjał niszczący, ale nie ma już potencjału budującego.
Inny z naszych rozmówców, ważny samorządowiec Platformy, dostrzega spadek znaczenia Trzaskowskiego, ale i tak uważa, że wciąż jest on czołową postacią partii. – Dzisiaj to jest głównie przebrzmiała sława i chwała, ale jest ex aequo numerem dwa w partii razem z Radkiem (Sikorskim – przyp. red.) – słyszymy. Nasz rozmówca szybko jednak dodaje, że przy coraz bardziej prawicowym zwrocie Platformy i orientowaniu się na Konfederację oraz jej wyborców, akcje Trzaskowskiego będą raczej spadać, niż iść w górę.
Droga Buzka vs. Droga Tuska
Większość z naszych rozmówców z Platformy podkreśla, że Rafał Trzaskowski znalazł się na wirażu swojej kariery politycznej. W momencie, gdy wszystkie niewykorzystane okazje i błędy – jak np. odpuszczenie walki o przejęcie władzy w partii w 2020 roku, dwie przegrane kampanie prezydenckie czy skręt PO w prawo – zaczynają do niego wracać i w mniejszym lub większym stopniu się mścić.
Jednocześnie zarówno politycy Platformy, jak i osoby z otoczenia Trzaskowskiego zaznaczają, że nikt tak naprawdę nie wie, czego chce i do czego dąży prezydent Warszawy. Jak się okazuje, nie mówi o tym nie tylko publicznie, ale nawet prywatnie karty trzyma przy orderach. – Nie wiemy, czy chce robić dalej karierę w Polsce, czy może jednak zagranicą, czy chce być liderem ruchu politycznego, czy może ważnym urzędnikiem państwowym – wylicza w rozmowie z Interią polityk PO z rządu.
Kogo jednak w Platformie i rządzie nie zapytać, panuje dość zgodna opinia, że pierwszoligowa partyjna polityka to dla Trzaskowskiego już rozdział zamknięty. – Politycznym liderem Rafał nie zostanie, bo nigdy nim nie był – ocenia doświadczony polityk PO. – Na pewno nie zostanie liderem żadnej nowej formacji. Bo raz, że nie ma do tego drygu, dwa, że nie ma do tego chęci, a trzy, że jego pięć minut się skończyło – podkreśla.
Od jednego z członków rządu słyszymy za to, że dla Trzaskowskiego najbardziej prawdopodobna wydaje się ścieżka, którą przed ponad dwiema dekadami podążył Jerzy Buzek. Po zakończonych wyborczą porażką rządach AWS wydawało się, że jego kariera polityczna jest skończona. Jednak Buzek nie złożył broni i politykę polską zamienił na politykę europejską. Z powodzeniem, bo od 2004 roku stał się lokomotywą wyborczą PO w wyborach do Parlamentu Europejskiego. A w samym europarlamencie doszedł do funkcji przewodniczącego w latach 2009-12.

– Droga Buzka nie jest dla niego zamknięta, tylko to jest droga polską polityką, nie miejmy złudzeń. Premier Buzek nawet w czasach swojej największej świetności w Parlamencie Europejskimi nie miał praktycznie żadnego przełożenia na polską politykę – uważa polityk Platformy z rządu. I stawia pytanie: – Rafał musi sam sobie odpowiedzieć, czy chciałby w tym wieku odejść na taki polityczny background.
Może jednak nie mieć wyboru, bo alternatywą jest polityka partyjna, a to – w ocenie naszych rozmówców – nie jest optymalny wybór dla Trzaskowskiego. – Nie poszło mu i raczej już nie pójdzie. To nie jest jego żywioł. Nie każdy się do tego nadaje – nie gryzie się w język ważny polityk Platformy.
Jako przykłady z podwórka Platformy podaje Donalda Tuska i Grzegorza Schetynę, którzy – w jego ocenie – ideałami co prawda nie są, ale nikt nigdy nie miał wątpliwości, że polityką żyją i oddają jej całych siebie. – Odnajdują się w tym jak ryba w wodzie, potrafią robić politykę wewnątrzpartyjną, regionalną, międzypartyjną, międzynarodową. Każdy ma swój żywioł, a robienie polityki to nie jest i nigdy nie był żywioł Rafała. I myślę, że nawet on sam już dawno to wie – podsumowuje nasz rozmówca.