W latach 70. i 80. XX w. w górach Wirunga żyło zaledwie około 250 goryli górskich (Gorilla beringei beringei). Ekspansja rolnictwa, wyrąb lasów i kłusownictwo sprawiły, że naukowcy obawiali się całkowitego zaniku tego podgatunku. Przełom przyniosły skoordynowane działania ochronne – patrolowanie parków narodowych, walka z pułapkami, monitoring zdrowia zwierząt i stopniowe rozwijanie ekoturystyki.
W 2018 r. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) ogłosiła, że liczba goryli górskich przekroczyła 1000 i zmieniła ich status z krytycznie zagrożonych na zagrożone. Kolejny spis, którego wyniki mają zostać ogłoszone w 2026 r., prawdopodobnie wykaże dalszy wzrost populacji.
Dr Benard Ssebide z organizacji Gorilla Doctors podkreśla, że nawet połowa wzrostu populacji goryli to efekt działań weterynarzy. Leczenie ran po pułapkach, szczepienia i szybkie reagowanie na infekcje zapobiegły śmierci wielu osobników. „Znam wiele goryli od momentu narodzin. Pamiętam jednego samca, który przyszedł na świat w Boże Narodzenie 2000 r.” – wspomina Ssebide. – „Widziałem, jak dorastał, a dziś to dojrzały srebrnogrzbiety, Mark, przewodzący własnej grupie. Takie historie pokazują, że nasze wysiłki naprawdę zmieniają los całych rodzin” – dodaje.
-
Sensacja ornitologiczna na Helu. W Polsce widziano go dopiero piąty raz
-
Znalazła grzyb wielkości parasolki. Wypatrzyła go z okna samochodu
Cena sukcesu: ludzie, pieniądze i bezpieczeństwo
Odbudowa populacji goryli kosztowała nie tylko miliony dolarów, ale i setki ludzkich istnień. Na terenie wirungańskiego parku w Demokratycznej Republice Konga w ostatnich 20 latach zginęło ponad 220 strażników. W regionie, gdzie działały oddziały rebelianckie, ochrona zwierząt wymagała odwagi i ofiary.
Równie realne są zagrożenia epidemiologiczne. Goryle górskie są blisko spokrewnione z ludźmi i bardzo podatne na choroby dróg oddechowych. „Największym zagrożeniem nie są już pułapki, ale ludzkie przeziębienia i grypa” – tłumaczy Ssebide. Dlatego dziś każdy turysta i naukowiec musi zachować dystans, nosić maseczkę i dezynfekować ręce.
Ekoturystyka jako motor ochrony
Drugim filarem sukcesu okazała się turystyka. W Ugandzie, do Parku Narodowego Bwindi, rocznie przyjeżdża ponad 40 tys. turystów, z których każdy płaci 800 dolarów za godzinę obserwacji goryli. W Rwandzie bilet kosztuje aż 1500 dolarów. Pieniądze z opłat wystarczają, by finansować cały system parków narodowych w Ugandzie, a część trafia do lokalnych społeczności.
„Musimy przyzwyczajać je do obecności ludzi. Dzięki temu można je bezpiecznie obserwować i skutecznie monitorować” – mówi Chemonges Amusa, komendant południowej części Bwindi. Jak dodaje, społeczności dostają 20 proc. dochodów z turystyki, co pomaga ograniczać konflikty na styku lasu i pól uprawnych.
Rolę buforów odgrywają m.in. plantacje herbaty, które odgradzają goryle od pól uprawnych. „Kiedy zacząłem sadzić herbatę, wiedziałem, że to pomaga chronić goryle. Goście zostawiają tu pieniądze, a życie w wiosce się poprawiło” – mówi Buhutu Steven, rolnik z Ugandy.
Rwanda: od Fossey do wielkiego show
W Rwandzie „goryla turystyka” przybrała formę narodowego spektaklu. Co roku odbywa się tam Kwita Izina, ceremonia nadawania imion młodym gorylom. W 2025 r. ochrzczono aż 40 nowo narodzonych zwierząt, a w wydarzeniu wzięły udział gwiazdy kultury i biznesu. Rząd ogłosił też powiększenie Parku Narodowego Wulkanów o 25 proc., by dać zwierzętom więcej przestrzeni.
To wielka zmiana w porównaniu z latami 80., gdy w tej samej okolicy zamordowano Dian Fossey, słynną badaczkę goryli. Dziś Rwanda stawia na luksusową turystykę, a nocleg w hotelach pod wulkanami potrafi kosztować ponad 20 tys. dolarów.
Nowe zagrożenie: brak przestrzeni
Sukcesy niosą jednak ryzyko. Goryle górskie żyją tylko w dwóch enklawach: w górach Wirunga i w Bwindi. Oba tereny są ściśle ograniczone przez gęsto zaludnione wsie i pola uprawne.
Naukowcy obawiają się, że przy dalszym wzroście populacji może dojść do przeludnienia i walk między grupami. „Dane historyczne wskazują, że w przeszłości goryli było tu znacznie więcej. Teoretycznie góry Wirunga mogłyby pomieścić nawet trzykrotnie większą populację” – mówi Ssebide. – „Ale nikt nie wie, jak będzie wyglądać przyszłość, jeśli zabraknie przestrzeni”.
Rządy Ugandy i Rwandy już dziś przygotowują plany powiększenia obszarów chronionych. Dyskutuje się o tworzeniu nowych stref buforowych i wykupywaniu ziemi pod rozszerzenie parków.

Sukces z niepewną przyszłością
Historia goryli górskich to przykład, że konsekwentne działania mogą odwrócić los gatunku stojącego na skraju wyginięcia. Ale też dowód, jak delikatna jest ta równowaga. Ochrona wymaga ciągłych nakładów, a każdy wzrost liczebności rodzi pytania o kolejne etapy zarządzania populacją.
Wielu ekspertów wskazuje również na konieczność rozwoju transgranicznej współpracy. Goryle nie znają granic państwowych, a ich terytoria rozciągają się na trzy kraje. Lepsza koordynacja działań między Ugandą, Rwandą i Demokratyczną Republiką Konga ma znaczenie nie tylko dla samych zwierząt, lecz także dla bezpieczeństwa ludzi mieszkających w regionach dotkniętych konfliktami.
Nie bez znaczenia pozostaje też zmiana klimatu. Coraz cieplejsze i bardziej suche lata w Afryce Wschodniej mogą modyfikować dostępność roślin, którymi goryle się żywią. Badacze ostrzegają, że w dłuższej perspektywie konieczne będzie monitorowanie, jak globalne ocieplenie wpływa na zdrowie i zachowania tych naczelnych. W przeciwnym razie sukces ochrony może zostać zagrożony przez zjawiska, na które lokalne społeczności mają ograniczony wpływ.
Goryle jako filar gospodarki
Ekoturystyka związana z gorylami stała się jednym z najważniejszych źródeł dochodów Ugandy i Rwandy. Według danych Rwanda Development Board przychody z turystyki gorylej sięgnęły w 2023 r. ponad 200 mln dolarów, co stanowiło około 40 proc. całego sektora turystycznego w kraju. W Ugandzie w tym samym czasie turystyka przyrodnicza, w której goryle odgrywają kluczową rolę, przyniosła blisko 180 mln dolarów.
Te liczby pokazują, że ochrona goryli nie jest wyłącznie kwestią przyrodniczą, ale i ekonomiczną. Lokalne społeczności, które jeszcze trzy dekady temu postrzegały parki narodowe jako zagrożenie dla swojej ziemi, dziś w dużej mierze uznają je za motor rozwoju. Coraz częściej to właśnie mieszkańcy naciskają na rządy, by utrzymywać i rozwijać programy ochronne – bo stabilna populacja goryli to stabilne źródło dochodów.