Karol Nawrocki był podczas wyborów prezydenckich przedstawiany jako „kandydat niezależny”, choć w rzeczywistości stało za nim Prawo i Sprawiedliwość i Jarosław Kaczyński. Od początku kadencji komentatorzy obstawiają, że Nawrocki będzie chciał ostatecznie się od tego środowiska odciąć i wybić na niezależność. Czy będzie próbował zająć miejsce lidera na prawicy? Profesor Norman Davies w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” stwierdził, że „na prawicy nie ma miejsca dla dwóch wodzów”.
Kto przejmie stery na prawicy? Politolog wskazuje na współpracę zamiast rywalizacji
O to, czy na prawicy może być „dwóch wodzów” zapytaliśmy prof. Radosława Markowskiego. – Zazwyczaj z Normanem Davisem się zgadzam, ale tutaj niekoniecznie, ze względu na doświadczenia polskiej polityki – stwierdził w rozmowie z Gazeta.pl. Politolog jako przykład wymienił zwycięstwo SLD w wyborach w 2001 roku. – Wiele wskazuje na to, że na sukces SLD przełożyło się to, że mieli kilku liderów i to takich bardzo różniących się programem. Mieli bardzo lewicujących przywódców, liberałów typu Borowskiego czy Oleksego, który krzyżem leżał w kościele i do tego Leszek Miller, który miał takie kanclerskie tradycje. Właśnie kiedy jest gama różnych liderów w danej partii lub sieci obozu politycznego, to jest szansa na zdobycie większej ilości głosów – ocenił.
– Problemem tych trzech, w tej chwili, partii ultraprawicowych – PiS-u, Konfederacji i Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna – jest to, czy będą one w stanie ze sobą rozmawiać. I to jest ta wielka wątpliwość, że awantura i niechęć wręcz granicząca z jakąś nienawiścią zdaje się uniemożliwiać docelowo ewentualne powyborcze rozmowy o koalicji – dodał.
Jarosław Kaczyński na Marszu Niepodległości. „Poszukiwanie elektoratu”
Jarosław Kaczyński w tym roku pojawił się na Marszu Niepodległości, co wzbudziło mieszane uczucia. Marcin Mastalerek, były szef gabinetu Andrzeja Dudy, stwierdził, że prezes PiS pasuje tam „jak pięść do nosa”. Dlaczego więc zdecydował się na udział w wydarzeniu, które do tej pory kojarzyło się bardziej ze środowiskiem narodowców i Konfederacji? Według prof. Radosława Markowskiego może być to „desperackie poszukiwanie utraconego elektoratu”. – Przy czym jeszcze raz podkreślam, to nie jest też tak jak komentatorzy często twierdzą, że jak rośnie jednemu, a drugiemu spada to znaczy, że ci z PiS przeszli do Konfederacji albo do Brauna. Nie, tak się nie przechodzi. Dokładnie z badań wiemy, że jak ktoś poczuje się rozczarowany jakąś partią polityczną, to najpierw idzie do tak zwanej zamrażarki, czyli do non-votersów. To grupa, która deklaruje, że nie weźmie udziału w wyborach, a potem po pół roku, roku lub czasem dwóch wraca im pomysł na to, żeby na kogoś jednak zagłosować. To, co widzimy dzisiaj, to jest jednak dość znaczące odejście od popierania PiS-u, a co skutkuje tym, że w procentowym wymiarze rosną inne partie – wyjaśnił.













