-
Rosyjska propaganda przenika do polskiej nauki i debaty publicznej, gdzie bywa nieświadomie wzmacniana.
-
Badacze z Centrum Mieroszewskiego wskazali kluczowe kłamstwo Rosji na temat Ukrainy oraz cztery główne funkcje rosyjskiej dezinformacji.
-
– Nie każdy temat zasługuje na to, by o nim poważnie dyskutować, bo jeśli zaczniemy to robić, tworzymy iluzję, pewnej równoważności opinii tam, gdzie jej absolutnie nie ma – mówi o rosyjskich narracjach dr Bartłomiej Gajos.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Wojna to nie tylko pociski i linie frontu. To także walka w przestrzeni informacyjnej. O pojęcia i historie, które kształtują sposób postrzegania rzeczywistości. Prawda nie zawsze zwycięża. Zwycięża ten, kto przekona do swoich racji, do swojej wersji wydarzeń. Zwycięża skuteczniejsza opowieść.
Niedługo przed agresją na Ukrainę, w lipcu 2021 roku Władimir Putin opublikował artykuł „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców”, mówiący o tym, że Rosja i Ukraina to jedno. Zamieszczono go na stronach prezydenta w języku rosyjskim, ale także ukraińskim. Całość napisana była pod tezę, że: Ukraińcy historycznie są częścią narodu rosyjskiego, tylko Rosja gwarantuje Ukrainie rozwój, a próby zerwania rzekomej więzi łączącej oba państwa muszą się skończyć rozpadem ukraińskiej państwowości.
Wtedy nikt nie wiązał tych gróźb z możliwością ataku na cały kraj. Mówiono raczej o zaostrzeniu narracji propagandowej i możliwych próbach destabilizowania Ukrainy. Z perspektywy czasu, widać, że był to wyraźny sygnał i fundament kampanii dezinformacyjnej.
Wojna w Ukrainie. Raport o rosyjskiej dezinformacji
– Tekst Władimira Putina był jednym z częściej cytowanych w polskiej literaturze naukowej. To propagandowy przekaz, tymczasem historycy dyskutowali z tym tekstem, rozkładając go na czynniki pierwsze, jakby miał walory naukowe. Czy to dobra reakcja? Uważam, że poświęcając zbyt wiele miejsca rosyjskiej propagandzie, nieświadomie wzmacniamy jej przekaz – mówi Interii dr Bartłomiej Gajos, jeden z autorów raportu „Narracje polityczne w duchu rosyjskiej propagandy”, opublikowanego przez Centrum Mieroszewskiego.
Dr Bartłomiej Gajos i dr Ernest Wyciszkiewicz przyjrzeli się temu, jak propagandowe rosyjskie narracje przenikają do polskich publikacji naukowych. Zdefiniowano 44 narracje, a następnie wykryto je w 377 publikacjach.
To pierwsze takie badanie, które analizuje obecność narracji zbieżnych z rosyjskimi przekazami w polskiej literaturze naukowej (w latach 2014-24). Wnioski?
– Nie jest źle. W większości publikacji dominują ujęcia krytyczne lub opisowe. Powielanie propagandy zdarzyło się, ale incydentalnie – wskazuje dr Gajos.
Wojna w Ukrainie. Cztery funkcje rosyjskiej propagandy
Rosyjskie narracje, które zidentyfikowali badacze, pełnią cztery główne funkcje w polityce dezinformacyjnej.
Po pierwsze delegitymizują Ukrainę, czyli podważają jej państwowość, tożsamość narodową i zdolność do samodzielnego działania. Po drugie legitymizują działania Rosji, przedstawiając agresję jako „obronę”, „reakcję” lub „historyczną konieczność”, mówiąc jednocześnie nie o wojnie lecz o „specjalnej operacji”.
Po trzecie mają dyskredytować Zachód, który jest nieustannie oskarżany o prowokowanie konfliktu, hipokryzję i dążenie do zniszczenia Rosji. Na koniec czwarta kwestia i polski wątek, a mianowicie demobilizacja społeczeństwa polskiego, polegająca na wzmacnianiu postaw bierności, obojętności i przekonania, że „to nie nasza wojna”.
Kluczowe kłamstwo dezinformacji
Najwięcej treści dotyczyło podważania ukraińskiej państwowości. Ukraina podzielona – to zdaniem badaczy – jedna z głównych tez, forsowanych przez Rosję. Kluczowe kłamstwo.
Uważam, że poświęcając zbyt wiele miejsca rosyjskiej propagandzie, nieświadomie wzmacniamy jej przekaz
Rosyjska propaganda głosi, że Ukraina nie jest jednym, spójnym narodem, lecz sztucznym tworem podzielonym na dwie części. Pierwsza z nich wschodnia i południowa – rosyjskojęzyczna, która powinna należeć do Rosji, bo tam mieszkają Rosjanie, którzy zostali „zakażeni ukraińską ideą narodową” i tę ideę należy wykorzenić. Druga część zachodnia m.in. dawne tereny należące do Rzeczpospolitej, to część „proeuropejska” i „antyrosyjska”.
– Za takimi przekazami idą często inne, mówiące, że Ukraina jest dysfunkcjonalna, skorumpowana. I ogólnie nie powinna istnieć – wskazuje dr Gajos.
Jak się nie dać propagandzie? Czyli aneksja a nie przyłączenie
Opowiadając o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie nie można pomijać kwestii narracji rosyjskiej, nie można pomijać propagandowego przekazu. Kluczowe – jak o nim opowiadać, by zachować równowagę pomiędzy rzetelnym opisem a nieświadomym wzmacnianiem przekazu Kremla.
– Po pierwsze odpowiedzialnie dobierać słowa – mówi dr Barłomiej Gajos. I tłumaczy: jest różnica, kiedy dany naukowiec pisze w swoim tekście aneksja Krymu, a przyłączenie Krymu. Przyłączenie jest określeniem neutralnym. Aneksja to nielegalne zagarnięcie danego terytorium, niezgodne z prawem międzynarodowym.
Badacze radzą też, by propagandowe treści opatrywać świadomym komentarzem („zamiast nagiego cytatu”), osadzać w kontekstach, pokazujących, że mamy do czynienia z operacją dezinformacji.
Proponują też strategiczną ciszę. – Zastanówmy się, czy każdą historyczną bzdurę Putina komentować z pozycji nauki historycznej i np. udowadniać, że Ukraina nie jest nazistowska. Bo czy ma sens udowadniać, że wielbłąd nie jest koniem – wskazuje dr Gajos.
– Nie każdy temat zasługuje na to, by o nim poważnie dyskutować, bo jeśli zaczniemy to robić, tworzymy iluzję pewnej równoważności opinii tam, gdzie jej absolutnie nie ma, jak w przypadku wielbłąda – dodaje.
Propaganda kontra prawda wstydliwa dla Ukrainy
Czym się kierować, kiedy sytuacja nie jest jednoznaczna? Nie ma wątpliwości, kto w tej wojnie jest agresorem, a kto ofiarą. Kto walczy w obronie, a kto łamie prawo międzynarodowe i morduje niewinnych cywilów. Natomiast sytuacja wewnętrzna Ukrainy jest pełna odcieni szarości. Badacze piszą m.in. o rosyjskiej narracji na temat Ukrainy skorumpowanej. Kraj rzeczywiście jest trawiony korupcją, na co uwagę zwracają chociażby unijni urzędnicy.
Jak odróżniać propagandę od niewygodnej dla Ukrainy prawdy?
– Oni nie kłamią od rana do wieczora. Propaganda korzysta z półprawd. Dlatego w tym przypadku kluczowe jest, kto zabiera głos na dany temat. To świadczy o wiarygodności. Jeśli o Ukrainie skorumpowanej mówią urzędnicy z Komisji Europejskiej, to ich intencją nie jest najechanie kraju – wskazuje dr Gajos.
– Najistotniejsza jest świadomość z czym mamy do czynienia – że to nie treść informacyjna, ale wyprodukowana przez państwo wrogie Polsce, które jest zdolne do stosowania przemocy jako narzędzia polityki, także przeciwko polskim obywatelom – podkreśla rozmówca Interii.
Przykłady mnożą się szczególnie od czasu pełnoskalowej agresji na Ukrainę. Po naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej w nocy z 9 na 10 września, w polskiej sieci nastąpił wysyp treści dezinformacyjnych. Jak wyliczała fundacja Res Futura, 38 proc. z około 179 tys. postów oskarżało Ukrainę o prowokacje, co autorzy uznali za wynik zorganizowanej kampanii dezinformacyjnej. Zagrożeń związanych z działaniem Rosjan także w polskiej w przestrzeni informacyjnej przybywa.
– Tymczasem nieświadome powielanie rosyjskiej narracji to coś, z czym ciągle mamy problem – kwituje dr Bartłomiej Gajos.
-
Ukraiński generał ostrzega. Rosja przygotowuje „ostateczny manewr”
-
Ogromny problem Ukrainy. Potencjalni żołnierze uciekają za granicę













