Polski Związek Piłki Nożnej z pewnością nie tak wyobrażał sobie powrót zorganizowanego dopingu na PGE Narodowy. Warszawski obiekt zyskał „młyn”, było głośno, ale niestety, w ostatecznym rozrachunku – skończyło się na skandalu.
Cezary Kulesza o sytuacji z kibicami. Szczere słowa szefa PZPN
O kulisach wrzucenia rac na murawę w trakcie meczu Polska – Holandia informowaliśmy w trakcie spotkania, ale też w obliczu nowych wieści, które pojawiały się w następstwie kilku i kilkunastu godzin.
Głos zabrał również prezes PZPN Cezary Kulesza. Szef federacji jednoznacznie zaprzeczył współpracy z tzw. „ultrasami”, ale też wyjaśnił, w czym dokładnie był problem w kontekście decyzji służb porządkowych.
A oburzenie wywołała kwestia związana z zakazem wniesienia flagi o patriotycznym charakterze. Kibice w ramach protestu, najpierw słownie zwyzywali PZPN, później wyrzucili na murawę race, a na końcu… wyszli z sektora w trakcie meczu.
– Federacja nie prowadziła rozmów z żadnymi ultrasami, to od razu sprostujmy. Rozmawialiśmy ze stowarzyszeniem, które organizowało doping na meczach kadry. Istnieją konkretne przepisy, które regulują te kwestie, a dopuszczenie flag większych niż przewidują normy, może mieć bardzo poważne konsekwencje. Gdybyśmy jako organizator zgodzili się na coś niezgodnego z przepisami i wydarzyłoby się cokolwiek niebezpiecznego, to odpowiedzialność spadłaby na nas. Nie zabroniliśmy używania standardowych elementów oprawy, takich jak flagi, bębny czy megafony. Problemem była wyłącznie flaga wielkoformatowa, której nie zgłoszono na żadnym etapie przygotowań – powiedział Kulesza w rozmowie dla TVP Sport.
Dodajmy, że tę oprawę w dniu meczu Malta – Polska na Pałacu Prezydenckim wyświetlił Karol Nawrocki. Prezydent tym samym stanął po stronie kibiców, którzy – jak widać – nie do końca właściwie zinterpretowali to, co powinni zrobić, ażeby oprawa spotkania na PGE Narodowym faktycznie była pełna.
Udane baraże polskich piłkarzy. Zespół Jana Urbana nie przegrywa
W ostatnich latach polscy piłkarze są specjalistami w grze o bilety na duże turnieje, rywalizując poprzez tzw. drugą, barażową szansę. Tak było m.in. w przypadku poprzedniego mundialu w Katarze (2022), gdzie Polacy znaleźli się dzięki wygranym spotkaniu ze Szwecją.
Po wykluczeniu z rywalizacji Rosjan, na których trafił polski zespół – ze względu na bestialski atak na Ukrainę – Polska zagrała w finale ze Szwedami. W Chorzowie, po golach Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego – skończyło się na stosunkowo pewnym zwycięstwie 2:0. To był też duży sukces ówczesnego selekcjonera Czesława Michniewicza. Polak został ściągnięty awaryjnie po burzliwym rozstaniu na linii PZPN – Portugalczyk Paulo Sousa.
Dwa lata później podobna historia spotkała zespół dowodzony przez Michała Probierza. Tym razem była mowa o Euro 2024. Polacy musieli już jednak przebrnąć przed dwie przeszkody. Zaczęło się od wysokiego zwycięstwa na PGE Narodowym z Estonią (5:1) w półfinale. W barażowym finale Polska po serii rzutów karnych (0:0 w regulaminowym czasie i dogrywce) ograła w Cardiff Walię. Bohaterem spotkania został wówczas bramkarz Wojciech Szczęsny, broniący decydującą „jedenastkę” na korzyść Polaków.
Jak będzie za trzecim podejściem – w stosunkowo niedalekiej odległości czasu? Jedno jest pewne. Zespół trenera Urbana złapał dobrą serię. W drugiej połowie 2025 roku, odkąd drużynę prowadzi były zasłużony reprezentant, ostatnio pracujący w Górniku Zabrze, Polska nie przegrała meczu.
We wrześniu remis z Holandią w Rotterdamie (1:1) i zwycięstwo z Finlandią (3:1) w Chorzowie. W październiku wygrana w towarzyskim meczu z Nową Zelandią (1:0), uczestnikiem MŚ 2026 – ponownie na Superauto.pl Stadionie Śląskim – oraz eliminacyjne zwycięstwo z Litwą (2:0) w Kownie. I historia najnowsza, remis na PGE Narodowym z Holendrami (1:1) i wymęczone wyjazdowe zwycięstwo z Maltą (3:2).













