Wydarzenie rozpoczęło się we wtorek o godz. 18 pod hasłem: „Ulice dla ludzi! Marsz po tragedii na Woronicza”. Jak relacjonował reporter Interii Wiktor Kazanecki, na miejscu zebrało się około 100 osób. Zaproszenie otrzymał prezydent Rafał Trzaskowski, ale nie pojawił się na Woronicza.
Zebrani, a wśród nich przedstawiciele Lewicy oraz ruchu Miasto Jest Nasze, zapalili znicze ku pamięci dwóch zabitych tydzień temu osób (to kobiety w wieku 48 i 56 lat – red.) oraz okazali solidarność poszkodowanymi. Przypomnijmy, kilkuletnie dziecko nadal walczy o życie w szpitalu.
Uczestnicy zablokowali jezdnię, chodząc po przejściu tam i z powrotem – przekazał nasz reporter.
/
Demonstranci wyrazili apel do włodarzy stolicy o przebudowę miejsca, aby zwiększyć bezpieczeństwo pieszych. Wśród zgromadzonych zbierano podpisy pod petycją z żądaniem do Ratusza o poprawę organizacji ruchu w okolicy niebezpiecznych przejść oraz do rządu – o wprowadzenie pojęcia „zabójstwa drogowego”.
Warszawa. Protest po wypadku na Woronicza
„We wtorkowy poranek na ulicy Woronicza dwie przypadkowe osoby zostały zabite, a kilka innych poważnie rannych. Małe dziecko walczy o życie. Spotkał je ten los, bo ośmieliły się przechodzić po pasach i stać na przystanku autobusowym, kiedy na jezdni akurat ktoś się spieszył i jechał za szybko” – można było przeczytać w zapowiedzi demonstracji w mediach społecznościowych.
/
Organizatorzy przypomnieli, że sprawca wypadku wyszedł z całego zdarzenia bez szwanku. Jak informowaliśmy w Interii, mężczyzna miał wcześniej odebrane prawo jazdy.
Warszawa. Tragiczny wypadek i szereg zarzutów. Protest na Woronicza
Władze Warszawy – zdaniem organizatorów – wiedziały o czyhającym niebezpieczeństwie od siedmiu lat. Wtedy zlecono specjalny audyt.
W sporządzonych wnioskach podkreślono, że jezdnia na Woronicza jest za szeroka, a widoczność dla kierujących pojazdami ograniczona. Polecono wówczas ograniczenie prędkości na tym odcinku oraz zwężenie pasa jezdni.
„Siedem lat – tyle zajęło miastu zrobienie zupełnie niczego wobec tak alarmującej opinii. I za tę opieszałość niewinni ludzie zapłacili życiem” – czytamy w emocjonalnym wpisie w mediach społecznościowych.