Rok temu księża z Dąbrowy Górniczej zorganizowali sex-party. Pili alkohol i zażywali środki na potencję. Jeden z uczestników zasłabł, wezwano karetkę, ale gospodarz imprezy, ks. Tomasz, nie chciał wpuścić ratowników. Konieczna była interwencja policji.
Pół roku później w mieszkaniu parafialnym księdza jednej z sosnowieckich parafii zmarł młody mężczyzna. Wiadomo, że sam duchowny był pod wpływem narkotyków, a w jego mieszkaniu znaleziono mefedron. Prokuratura na prośbę rodziny nie informuje, co wykazały badania toksykologiczne zmarłego.
Po kolejnych kilku miesiącach w mieszkaniu księdza w Drobinie umiera 29-latek. Wiadomo, że u mężczyzny doszło do niewydolności krążeniowo-oddechowej, ale dokładne przyczyny nie są znane. Nieoficjalnie media informują o znacznej ilości środków na potencję znalezionych w mieszkaniu duchownego. Przed śmiercią 29-latka w mieszkaniu księdza miała odbywać się wielogodzinna impreza. Diecezja płocka informuje w komunikacie o „tragicznym wydarzeniu”, do którego wyjaśnienia biskup powołał specjalny zespół. Ustalenia mają zostać przekazane do Watykanu.
Śmierć na plebanii. „Dominują obojętność i święty spokój”
– Przeraża skala tych dramatycznych zjawisk – mówi Gazeta.pl ks. dr hab. Andrzej Kobyliński, filozof i etyk z UKSW. – Kolejne trupy wypadają z szafy, a nadal nie ma prawdziwego przebudzenia wśród biskupów, księży i wiernych świeckich. Nie ma wielkiego wołania o pokutę i nawrócenie. Wydaje się, że skandale obyczajowe w Dąbrowie Górniczej z ubiegłego roku już nikogo nie interesują. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnych wyjaśnień. Minął rok. Dominują obojętność i święty spokój – dodaje.
Ksiądz Kobyliński przez 13 lat pracował jako wykładowca i wychowawca w Wyższym Seminarium Duchownym w Płocku. Dobrze orientuje się w problemach związanych z wychowywaniem kleryków i formacją przyszłych księży. – Już pod koniec lat 90. zacząłem stanowczo reagować na wiele trudnych zjawisk, a pomimo tego nie udało się uniknąć wielu późniejszych tragedii – mówi. „Tragedie”, o których wspomina, to między innymi skandal dotyczący molestowania nieletnich przez księży z diecezji płockiej. W 2007 roku opisywała go Agnieszka Rybak na łamach „Rzeczpospolitej”. „Ofiary molestowania w większości pochodzą z patologicznych rodzin. Często mieli dobre relacje z księżmi we własnych parafiach i sami przymierzali się do kapłaństwa” – pisała dziennikarka. Z jej ustaleń wynikało, że księża odurzali podopiecznych alkoholem, między innymi podczas wspólnych wycieczek, a następnie wykorzystywali seksualnie. O sprawie molestowania kuria miała wiedzieć już sześć lat przed publikacją „Rz”. W tym czasie diecezją rządził abp Stanisław Wielgus.
Skandale w Płocku. Kluczowe są seminaria
Wśród duchownych, którzy molestowali nieletnich, wymieniany był ks. K., w przeszłości pracownik Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku i wykładowca Niższego Seminarium Duchownego. Jak przypominał w tym tygodniu Tomasz Terlikowski w RMF FM, po wybuchu skandalu ksiądz K. i inni duchowni zostali zawieszeni. Spośród kilkunastu księży, którzy mieli dopuścić się molestowania, ze stanu duchownego wydalono dwóch. K. zaś nadal pełnił funkcje kapłańskie.
– To, co dzieje się w seminariach, jest kluczowe, gdy szukamy przyczyn tragedii takich, jak ta w Drobinie. Komisja watykańska powinna zbadać wiele skandali w diecezji płockiej na przestrzeni ostatnich 30 lat. Tragedia w Drobinie jest kolejną odsłoną tego wielkiego dramatu moralnego. Czy taka komisja powstanie? Wątpię. Z perspektywy Watykanu to, co dzieje się w Polsce, nie ma większego znaczenia. Skończy się jak zwykle – sprawa ucichnie, ludzie zapomną, a za kilka miesięcy w jakiejś diecezji znowu dojdzie do tragedii – mówi ks. Kobyliński i dodaje: – Włos się jeży na głowie, gdy pomyślę o innych seminariach w Polsce, gdzie w ciągu ostatnich 30 lat nie reagowano właściwie na różne skandale i problemy. W związku z tym możemy spodziewać się w najbliższych latach wielu smutnych historii.
Duchowny postuluje przede wszystkim zmiany dotyczące celibatu tak, aby był on dobrowolny. Jak mówi, takie rozwiązanie zmniejszyłoby skalę nadużyć i skandali seksualnych. – Nie ma żadnych przeszkód teologicznych, by celibat był dobrowolny – mówi. Jak dodaje, druga sprawa to zmiana podejścia do homoseksualności wśród księży. – Kościół musi na nowo podjąć problem homoseksualizmu duchownych. Jeśli przyjmujemy do seminariów kandydatów homoseksualnych, to trzeba przygotować dla nich odpowiednią formację. Dzisiaj dokumenty kościelne mówią, że jest zakaz przyjmowania takich kandydatów, ale w rzeczywistości w Polsce i w wielu innych krajach praktyka jest zupełnie odmienna. W konsekwencji dochodzi do tego, że dana osoba ukrywa swoją orientację lub wprost ją wypiera, a później, po przyjęciu święceń kapłańskich, nie radzi sobie ze swoją seksualnością. To trzeba zmienić – mówi filozof i etyk.
„Ksiądz ma nawkładane do głowy, że ten brak współżycia jest dla Chrystusa”
O tragedii w Drobinie rozmawiamy z byłym księdzem, który woli zachować anonimowość. Jak mówi, narzucana z góry wstrzemięźliwość seksualna może popychać księży do poszukiwania silnych, nierzadko destrukcyjnych doznań. I orientacja tak naprawdę jest tutaj kwestią wtórną. – Opowiem na swoim przykładzie. Jako młody ksiądz wdałem się w romans ze swoją obecną żoną. Gdyby to okazało się jednorazowym „wyskokiem”, to już bym wiedział, jak nawiązać taką relację z inną kobietą i nie wykluczam, że pojawiłaby się pokusa, aby kolejne kontakty były szybsze i bardziej intensywne – wspomina. – Gej nie może się ujawnić w Kościele, bo to dla takiego księdza byłby koniec, więc sytuacja jest jeszcze trudniejsza. I dla jednego stosunek z innym mężczyzną będzie powodem do wstydu, a inny się w tym rozsmakuje i popadnie w skrajność, będzie szukał mocniejszych doznań – dodaje. Były ksiądz podkreśla, że problemem dla księży jest sposób przeżywania celibatu. – Na początku ksiądz ma nawkładane do głowy, że ten brak współżycia jest związany z jakimiś wielkim rzeczami, że to dla Chrystusa, ale w końcu okazuje się, że to jest po nic. To prowadzi do frustracji – wyjaśnia.
Co może Watykan
Tragicznym zdarzeniom z udziałem polskich księży ma się przyglądać Watykan. Polska Agencja Prasowa pisała na podstawie swoich nieoficjalnych ustaleń, że do Stolicy Apostolskiej dotarły sygnały o „pewnych problemach” w szeregach polskiego duchowieństwa. „Watykan może zająć się sprawą skandalu w Drobinie, jeśli uzna na podstawie otrzymanych oficjalnie informacji, że sprawa wymaga dalszych wyjaśnień i podjęcia kroków dyscyplinarnych” – pisze PAP. W depeszy mowa jest też o sygnałach dotyczących skandali w diecezji sosnowieckiej – chodzi zapewne o orgię w Dąbrowie Górniczej i śmierć młodego mężczyzny w mieszkaniu księdza z parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Sosnowcu.
Co może zrobić Watykan? Procedury dla Gazeta.pl wyjaśnia prof. Arkadiusz Stempin, wykładowca Uniwersytetu we Freiburgu oraz Uczelni Korczaka w Warszawie: – Biskup ordynariusz przesyła materiały do wszczęcia procesu kanonicznego w sprawie duchownego. Naruszeniem dyscypliny kościelnej przez księży zajmuje się Dykasteria ds. Duchowieństwa w Watykanie. Po procesie kanonicznym ksiądz może zostać ukarany, przy czym najwyższa kara to relegacja ze stanu duchownego. Wówczas ksiądz traci wszystko, co kojarzymy ze stanem duchownym, z wyjątkiem zwolnienia od celibatu. Krótko mówiąc: wyrzucenie ze stanu duchownego nie oznacza automatycznie, że może on zawrzeć związek małżeński. Inaczej jest, gdy ksiądz sam zwróci się o przeniesienie do stanu świeckiego. Wtedy jest zwalniany od celibatu.
Arkadiusz Stempin: Nie wyobrażam sobie takiego przedsięwzięcia
Prof. Stempin zgadza się z postulatem ks. Kobylińskiego, aby powołana przez Watykan komisja dogłębnie zbadała skandale w polskich diecezjach w ostatnich dekadach, ale jest równie sceptyczny. – Nie wyobrażam sobie takiego przedsięwzięcia w momencie, gdy tak wielu biskupów reprezentuje wciąż ten triumfalny, barokowy Kościół – nieufny wobec świata zewnętrznego, zamknięty, przymykający oko na nadużycia – mówi. Historyk i politolog zajmujący się Kościołem podkreśla, że instytucjonalna szczelność i sztywne, koszarowe wręcz zasady wpajane od seminarium, mogą prowadzić do ekstremalnych zachowań. – To, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami plebani, ze względu na niebezpieczeństwo ujawnienia, toczy się szybciej i w sposób bardziej skondensowany niż ma to miejsce w świecie zewnętrznym – mówi.