Przypomnijmy tło wydarzeń. Większością Jemenu rządzi obecnie wspierany przez Iran ruch Huti, który od wielu miesięcy blokuje Kanał Sueski. Jemeńczycy atakują płynące przez Morze Czerwone statki powiązane z Izraelem i USA od początku izraelskiej inwazji na strefę Gazy. Jak deklarują, ich cel to zmusić Izrael do zaprzestania ludobójstwa. Blokadę zdjęli tylko na czas krótkiego zawieszenia broni z Hamasem – przywrócili ją, kiedy rząd Netanjahu zaczął je łamać.
Jednocześnie Jemen znalazł się na celowniku USA. W styczniu tego roku administracja Donalda Trumpa ponownie wpisała ruch Huti na listę organizacji terrorystycznych. W marcu Stany zaczęły ostrzeliwać Jemen, w kwietniu naloty miały miejsce praktycznie codziennie. Amerykańskie pociski trafiają w cele militarne, ale w znacznej mierze także w jemeńską infrastrukturę cywilną – elektrownie, porty, fabrykę ceramiki, dzielnice mieszkalne. To właśnie Jemenu dotyczył słynny czat na Signalu, gdzie JD Vance, Marco Rubio, Pete Hegseth i Michael Waltz swobodnie omawiali wojskowe plany. Panowie cieszyli się wtedy, że udało się zabić ważnego dowódcę Huti, równając z ziemią budynek mieszkalny, do którego akurat wszedł. Jemeńczycy odpowiadają atakami na lotniskowiec USS Harry S. Truman na Morzu Czerwonym, który stanowi bazę dla amerykańskich samolotów ostrzeliwujących kraj.
Co się stało w ciągu ostatnich dni?
Atak na lotnisko w Tel Awiwie. W niedzielę 4 maja na terenie lotniska Ben Guriona w Tel Awiwie spadł pocisk. Nie było ofiar śmiertelnych, według źródeł Al Jazeery rannych zostało osiem osób. Do ataku przyznali się Huti – chociaż sformułowanie „przyznali się” średnio tu pasuje, bo raczej się pochwalili. Tel Awiw od granicy Jemenu dzielą ponad dwa tysiące kilometrów, a pocisk uderzył zaraz obok głównego terminalu, zaledwie kilkaset metrów od wieży kontroli lotów. Izraelskie wojsko próbowało na początku utrzymywać, że nie wiadomo, czy Huti rzeczywiście tak dobrze wycelowali, czy na lotnisko spadł jakiś odłamek, ale filmy z miejsca zdarzenia (zobaczcie niżej) nie pozostawiają w tej sprawie wątpliwości. Trwa już śledztwo, które ma zbadać, dlaczego izraelskie systemy obrony przeciwlotniczej nie przechwyciły pocisku. Jeden z nich, Chec (Strzała), według szefa izraelskich sił powietrznych okazał się mieć „usterkę techniczną”. A jeśli chodzi o dostarczony przez Amerykanów system antybalistyczny THAAD – jego rakieta po prostu nie zdołała trafić w lecący cel.
Blokada powietrzna Izraela. Tego samego dnia, 4 maja, rzecznik jemeńskich sił zbrojnych ogłosił w oficjalnym oświadczeniu, że do blokady morskiej Izraela Huti postarają się dołożyć blokadę powietrzną. Jemen wezwał także międzynarodowe linie lotnicze, by dla własnego bezpieczeństwa odwołały loty do Izraela. Jaki będzie długotrwały efekt tego apelu, zobaczymy, ale w tym momencie – po niedzielnym ataku – część linii lotniczych (m.in. Lufthansa, British Airways czy WizzAir) już zdążyła na kilka dni wstrzymać loty.
- Kontekst: Powszechnie wiadomo, że Huti są wspierani przez Iran. To stamtąd do Jemenu płyną dostawy broni. Można by wysnuć teorię, że atak na lotnisko Ben Gurion to ze strony Teheranu demonstracja siły po tym, co wydarzyło się 26 kwietnia w irańskim porcie Bandar Abbas. Doszło tam do potężnych wybuchów, w których zginęło co najmniej 70 osób, a ok. 800 zostało rannych. Teheran jak do tej pory oficjalnie traktuje eksplozje jako wypadek, ale w przeszłości wielokrotnie oskarżał Izrael o tego rodzaju ataki. Czy to ma związek z pociskiem w Tel Awiwie? I Iran, i Jemen utrzymują, że Huti działają niezależnie. Ale Donald Trump uznaje wszystkie ataki Jemeńczyków za wojnę zastępczą prowadzoną przez Teheran. Podobną linię prezentuje Binjamin Netanjahu. Jak napisał premier Izraela po niedzielnym ataku:
Izrael odpowie ruchowi Huti na ich atak na nasze główne lotnisko, A TAKŻE, w wybranym przez nas miejscu i czasie, ich irańskim nauczycielom terroru.
Co to wszystko oznacza?
Krótko mówiąc: złe wieści dla USA. Stany Zjednoczone niedawno przekonały się na własnej skórze, że Jemen zaczyna mieć coś do powiedzenia w powietrzu. Pisałam już, że Huti ostrzeliwują ich lotniskowiec USS Truman; pod koniec kwietnia przeprowadzili atak na tyle poważny, że Amerykanie stracili samolot. Lotniskowiec musiał wykonać tak niestandardowe uniki, że z jego pokładu dosłownie zsunął się wart 60 mln dolarów myśliwiec Boeing F/A-18E/F Super Hornet. Fakt, że kilka dni później jemeńskiemu pociskowi udało się przebić przez izraelską obronę i uderzyć w Tel Awiwie, wydaje się oznaczać, że sytuacja na USS Truman to nie był przypadek czy jednorazowy ludzki błąd. Ben Gurion to główne lotnisko w Izraelu, jeden z najbardziej strategicznych obiektów w całym państwie. Jeżeli systemy obrony przeciwlotniczej Izraela – w tym amerykańskie THAAD – powinny czegoś skutecznie strzec, to właśnie jego.
Można oczywiście uważać, że nie ma co się tym przejmować – Jemen to w końcu jeden z biedniejszych krajów świata, któremu daleko do amerykańskiej potęgi. Ale sukcesy Jemeńczyków na morzu sugerują, żeby raczej brać ich na poważnie. Półtora roku temu niewiele osób sądziło, że Huti zdołają prowadzić długotrwałą, skuteczną blokadę Morza Czerwonego. W grudniu 2023 r. międzynarodowe siły pod wodzą Amerykanów chciały ją przełamać – i poniosły klęskę. Więcej o operacji Prosperity Guardian i o tym, co nam powiedziała o flocie naszych sojuszników, opowiadałam w tym odcinku „Co to będzie”:
Ostatnie wydarzenia rzucają nowe światło na priorytety – i możliwości – USA. Po pierwsze: walka z Jemeńczykami pochłania dużo amerykańskich zasobów. W kwietniu pojawiły się doniesienia, że na Jemen zrzucane są jedne z najpotężniejszych i najcenniejszych amerykańskich bomb – takich jak GBU-57 Massive Ordnance Penetrator, która waży 14 ton i jest w stanie przebić się przez 60 metrów betonu, zanim wybuchnie. Tego rodzaju bomby zgodnie z doktryną miałyby trafiać w irańskie bunkry głęboko pod ziemią, nie w jemeńskie osiedla czy zebrania plemienne (właśnie uderzeniem w tego typu zebranie pochwalił się na Twitterze Donald Trump). A jeśli chodzi o pieniądze: takie naloty nie są za darmo. Gdyby Stany Zjednoczone kwotę, którą od marca wydały na ataki na Jemen, przekazały walczącej Ukrainie, miałoby to realny wpływ na sytuację na froncie. Na początku kwietnia wyliczono, że zaledwie trzy pierwsze tygodnie bombardowań kosztowały Amerykanów prawie miliard dolarów. I niewiele to daje. Jak pokazują ostatnie dni: amerykańska machina nie zdołała realnie ograniczyć ofensywnych zdolności Jemeńczyków.
W przewrotny sposób amerykańskie naloty mogą wręcz pomóc Iranowi. A przynajmniej irańskiemu przemysłowi zbrojeniowemu. Współpracujący z Jemenem kraj w przeszłości wielokrotnie dowiódł, że kiedy w jego ręce wpada zachodnia broń, potrafi skopiować jej mechanizm i stworzyć własny, nieautoryzowany odpowiednik. Irańskie pociski Almas to kopie izraelskich Spike’ów, irańskie pociski Qaem nie powstałyby, gdyby nie amerykańskie BGM-71 TOW. Przykłady można mnożyć. Ostatnio Jemeńczycy przechwycili niewypał bomby szybującej GBU-53/B StormBreaker. A to oznacza, że Amerykanie właśnie dostarczyli irańskim inżynierom wojskowym nowych źródeł inspiracji.
Donald Trump i JD Vance mają na geopolitykę jasny pomysł. Za głównego międzynarodowego konkurenta uważają Chiny, a militarnie chcą się skupiać na Pacyfiku. Napiszę teraz prosto, językiem Trumpa: Pacyfik jest ogromny. Chiny to wielki i silny kraj. A jak na razie USA nie jest w stanie – mimo zaprzęgnięcia do tego wydatnych środków – poradzić sobie z Jemenem i z Morzem Czerwonym.