Policja informuje, że od poniedziałku w Luandzie zdewastowano około 45 sklepów, uszkodzono 25 samochodów osobowych i 20 autobusów komunikacji miejskiej. Ludzie włamywali się do sklepów, zabierali jedzenie i inne artykuły. Celem ataków były również banki.
Zamieszki, kradzieże w sklepach. Chaos na ulicach
Reporter agencji AFP informuje, że w centrum Luandy słychać było strzały. W mediach społecznościowych pojawiły się natomiast zdjęcia i nagrania z zamieszek w dzielnicy Rocha Pinto w pobliżu lotniska. Na ulicach pojawili się funkcjonariusze.
Policja podaje, że cztery osoby zginęły. Nie informuje jednak o okolicznościach. Łącznie zatrzymanych zostało 400 osób.
Od poniedziałku nie działa transport publiczny, a sklepy, banki i firmy pozostają zamknięte. Niektórzy urzędnicy państwowi wrócili do pracy.
Angola. Zamieszki w stolicy kraju. Powodem podwyżka cen paliwa
Taksówkarze rozpoczęli protest po tym, jak na początku lipca rząd zdecydował o ograniczeniu dotacji na paliwa, co poskutkowało podniesieniem cen z 300 na 400 kwanzy (o 40 groszy – red.) za litr. Angola jest bogatym w ropę krajem.
Decyzja rządu wpłynęła nie tylko na posiadaczy aut. Wywołała podwyżkę cen podstawowych produktów spożywczych i innych artykułów, ponieważ dostawcy, którzy transportują te towary, przenoszą dodatkowe koszty na konsumentów.
Prezydent Joao Lourenco twierdzi jednak, że protestujący wykorzystują ceny benzyny jako pretekst do obalenia rządu.
– Kwestia cen paliwa jest ostatnią iskrą, która rozpaliła powszechne niezadowolenie społeczne… Ludzie mają dość. Głód jest powszechny, a biedni stają się nędzarzami – powiedziała w rozmowie z BBC lokalna aktywistka Laura Macedo.
Stowarzyszenie angolskich taksówkarzy zdystansowało się od poniedziałkowych incydentów, lecz obiecało kontynuować strajk, ponieważ „głos taksówkarzy odzwierciedla oburzenie Angolczyków”.