-
Jacek Dobrzyński wyraził wsparcie dla policjantów, którzy interweniowali w Sosnowcu wobec atakującego ich mężczyzny. Napastnik zmarł.
-
Prokuratora prowadzi śledztwo w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy.
-
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych odniósł się również do sprawy warszawskich policjantów, zatrzymanych w związku z przekroczeniem uprawnień. Chodzi o interwencję po zabójstwie na plebanii w 2019 roku.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
„Policjanci w Sosnowcu widząc atakującego ich mężczyznę, mieli niespełna pięć sekund na podjęcie decyzji o użyciu broni” – napisał w sobotę o poranku na portalu X rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński.
Atak na policjantów w Sosnowcu. Jacek Dobrzyński zabrał głos
„W swoim policyjnym życiu przeprowadziłem wiele interwencji. Kilka razy musiałem sięgać po broń, na szczęście nie byłem zmuszony jej użyć. Mimo to pamiętam towarzyszące temu emocje, stres, a przede wszystkim ogromne poczucie odpowiedzialności. Te sekundy na podjęcie odpowiedniej decyzji mogą drastycznie zaważyć o dalszym życiu policjanta” – dodał Dobrzyński.
„Wiem, jak po takich zdarzeniach ważne jest zrozumienie i wsparcie. Policjanci, którzy feralnej nocy podjęli interwencję w Sosnowcu, moje wsparcie mają” – podkreślił rzecznik.
W piątek prokuratura poinformowała, że cztery z pięciu oddanych przez policjanta strzałów trafiły w mężczyznę, który zaatakował mundurowych w Sosnowcu. Wszystkie strzały padły z broni jednego funkcjonariusza – zarejestrowały to kamery zamontowane na umundurowaniu.
Interwencja w Sosnowcu. Prokuratura bada ewentualne przekroczenie uprawnień
Według relacji policjantów interweniowali oni około godz. 5 na ul. Stanisława Mikołajczyka w Sosnowcu. Zostali wezwani do pobudzonego mężczyzny, który miał poruszać się z maczetą w dłoni, uszkadzając samochody osobowe oraz autobus. Ostatecznie okazało się, że była to metalowa rurka.
Mężczyzna miał zachowywać się agresywnie i zaatakować mundurowych, którzy odpowiedzieli, używając broni służbowej. Napastnik trafił do szpitala, w którym zmarł.
Wstępne wyniki piątkowej sekcji zwłok wykazały, że do śmierci napastnika doprowadził masywny krwotok wewnętrzny. Śledczy czekają jeszcze na wyniki zleconych badań toksykologicznych i histopatologicznych.
Prokuratura wszczęła dwa śledztwa w celu wyjaśnienia okoliczności tej sprawy. Pierwsze dotyczy ewentualnego przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków ze strony mundurowych, drugie – czynnej napaści na policjantów przy użyciu metalowej rurki oraz uszkodzenia mienia: samochodów osobowych, oraz autobusu.
Napastnikiem był 45-letni Polak mieszkający w Skoczowie.
„Nie pozostaję obojętny”. Dobrzyński o policjantach zatrzymanych w Warszawie
Jacek Dobrzyński w swoim wpisie nawiązuje również do zatrzymania czterech innych policjantów, którym prokuratora przedstawiła potem zarzut przekroczenia uprawnień. Onet informował, że sytuacja miała miejsce w połowie lipca.
„Nie pozostaję obojętny również wobec czterech warszawskich policjantów, których prokurator z niezrozumiałych mi powodów, zamiast wezwać do siebie i wysłuchać motywów, jakimi kierowali się podczas przeprowadzania interwencji, nakazał ich zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie” – napisał rzecznik.
„Nie pojmuję, dlaczego tych, którzy od lat łapią różnego kalibru bandytów i rzezimieszków prokurator w taki sposób potraktował” – dodał.
Dobrzyński podkreślił, że „funkcjonariusze narażając własne zdrowie i życie w obronie Polaków, podejmują kilkanaście tysięcy interwencji dziennie. Należy im się nasze wsparcie, zrozumienie i szacunek. Moje wsparcie mają” – zaznaczył.
Zabójstwo na plebanii. Policjanci z zarzutami
Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed sześciu lat. Chodzi o zabójstwo, do którego doszło 11 kwietnia 2019 roku na plebanii kościoła św. Augustyna przy ul. Nowolipki w Warszawie. 38-letni wówczas Jan B. zaatakował przebywającego w świątyni ojca jednego z duchownych 65-letniego Marka T. Mężczyzna zmarł.
Jak dowiedział się Onet, Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi postępowanie w sprawie czterech policjantów, którzy po przybyciu na miejsce zatrzymali Jana B. W trakcie interwencji stracił on przytomność z powodu – jak ustalili biegli – „nagłej niewydolności krążeniowo-oddechowej”.
Mężczyzna miał być agresywny. Prokuratura informowała wcześniej, że był zawodnikiem drużyny rugby. Śledztwo wykazało również, że B. był „po spożyciu”, ale „nie pod wpływem” środków psychoaktywnych.
Według śledczych funkcjonariusze przekroczyli swoje uprawnienia i zastosowali wobec zatrzymanego „niedopuszczalną technikę obezwładnienia poprzez przełożenie stóp leżącego brzuchem do ziemi w/wym. pokrzywdzonego za kajdanki zapięte na jego ręce od tyłu”.
Jeden z policjantów, Piotr M., miał również użyć chemicznego środka obezwładniającego w postaci ręcznego miotacza gazu. Według ustaleń M. miał spryskać nim bluzę Jana B. i przykładać do głowy obezwładnionego mężczyzny.