Temat spłaty kredytu ograniczonej wyłącznie do pożyczonego kapitału budzi duże zainteresowanie. W centrum jego uwagi znajdują się najnowsze wyroki Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), krajowe orzecznictwo, przesłanki zastosowania sankcji kredytu darmowego oraz zasady jej rozliczania. Tymczasem, jak wskazują eksperci, źródło problemu tkwi znacznie głębiej. Jego podstawą są nieprzejrzyste mechanizmy oraz wygórowane prowizje, oba elementy zaprojektowane, jak łatwo się domyślić, z korzyścią dla banków.
Bankowe prowizje – przypadek Pana Pawła
O przypadku Pana Pawła usłyszałam od firmy Helpfind. Dziewięć lat temu zaciągnął w banku kredyt na kwotę 120 tys. zł. Został on mu rozłożony na 144 raty, czyli na 12 lat. Kilka lat później, po analizie umowy kredytowej, okazało się, że kredytowana jest również prowizja za udzielenie kredytu w wysokości 44 tys. zł. Dodatkowo od prowizji tej bank nalicza jeszcze odsetki, które w sumie wynoszą 30 tys. zł. Klient nie miał świadomości, że oprócz odsetek od kapitału zostaną mu naliczone dodatkowe koszty wynoszące ponad 70 tys. zł. Jak wyliczają przedstawiciele firmy, prowizja w tym przypadku wynosiła prawie 60 proc. uzyskanej kwoty. Jak się okazuje, przypadek Pana Pawła nie jest niczym wyjątkowym.
– Jeszcze kilkanaście lat temu prowizja banków od kredytów w Polsce wyglądała inaczej. Klient zazwyczaj dostawał jasną informację, ile ona wynosi, że można ją spłacić z góry albo rozłożyć na raty i z czego ona wynika: a jest to opłata, co warto podkreślić, za czynności sprzedażowe, weryfikację scoringu kredytowego czy procesowanie wniosku – zauważa w rozmowie z „Wprost” Piotr Siekański z fundacji Lendtech, od kilkunastu lat badający branżę finansowo-ubezpieczeniową.
Podkreśla, że są to stosunkowo proste czynności, a bank i tak zarabia na odsetkach od kredytu.
– To, do jakich rozmiarów urosła dzisiaj prowizja, ile wokół niej niejasności i kontrowersji, to sytuacja co najmniej wielce wątpliwa – mówi i przypomina, że do kwestii prowizji dochodzi jeszcze cały obszar błędów w umowach kredytowych.
Są to najczęściej błędy wynikające m.in. z niedopełnienia przez kredytodawcę obowiązku informacyjnego wobec klienta, związanego chociażby z podawaniem wysokości RRSO, całkowitej kwoty kredytu, warunków wcześniejszej spłaty kredytu czy innych ważnych informacji, na bazie których potencjalny kredytobiorca powinien móc podjąć świadomą decyzję o zaciągnięciu zobowiązania.
(Nie)moralna prowizja bankowa
Mój rozmówca zwraca uwagę, że prowizja kredytowa to w istocie forma wynagrodzenia za sprzedaż produktu finansowego. W ostatnich latach banki coraz częściej wycofują się z utrzymywania własnych oddziałów i struktur sprzedażowych, przenosząc ten obszar na zewnętrznych pośredników kredytowych. Ci z kolei koncentrują swoją ofertę niemal wyłącznie na produktach kredytowych, a prowizja stała się podstawowym narzędziem ich wynagradzania.
– Skutkuje to nieustannym skalowaniem tej opłaty, z której banki uczyniły instrument służący stymulowaniu sprzedaży – mówi Siekański.
Jak zauważa, banki to instytucje zaufania publicznego, a co za tym idzie, powinny zachowywać kontrolę nad tym procesem.
– Tymczasem coraz częściej można odnieść wrażenie, że „zły pieniądz wypiera dobry” – prowizje osiągają skrajne poziomy, a niemal każdy kredyt gotówkowy czy konsumencki obciążony jest maksymalnymi pozaodsetkowymi kosztami. Taki stan rzeczy coraz wyraźniej przyjmuje rozmiary poważnej dysfunkcji systemu kredytowego w Polsce – dodaje.
„Wynagrodzenie od wynagrodzenia”, czyli odsetki od prowizji
Zdaniem mojego kolejnego rozmówcy konstrukcja bankowych prowizji przypomina wynagrodzenie od… wynagrodzenia.
– Banki dopuszczają się różnych czynności, które trudno nazwać inaczej niż manipulacje oraz utrudnianie klientowi oceny warunków kredytu, w tym jego całkowitej kwoty. Jednak abstrahując od tego, w tle cały czas jest temat prowizji, która potrafi osiągnąć wysokość ponad połowy pożyczonej od banku kwoty i tego, że są od niej naliczane odsetki przez cały czas trwania umowy kredytowej. To nic innego jak ukryte wynagrodzenie od wynagrodzenia, które bank sam sobie przyznaje – mówi radca prawny Stanisław Stawiński.
Nowa taktyka banków
Na rynku widać coraz większe obawy, że praktyka kredytowania prowizji zostanie w końcu skutecznie podważona przez sądy. Może się tak stać w wyniku kolejnych wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz sądów krajowych, które już teraz rozpatrują kilkanaście tysięcy spraw dotyczących sankcji kredytu darmowego. Utrwalająca się linia orzecznicza może doprowadzić do scenariusza, w którym banki stracą wszystkie odsetki należne od klienta.
W odpowiedzi – jak zauważa radca prawny Stanisław Stawiński – banki zaczęły proponować klientom zmiany warunków umów, zastępując dotychczasowe konstrukcje kredytowe nowymi – już bez prowizji. Te działania mają ograniczyć ryzyko pozwów i zastosowania mechanizmu sankcji, ale są też pozytywnym efektem wzmożonego zainteresowania ochroną konsumenta i samą instytucją sankcji kredytu darmowego.
Warto przy tym zwrócić uwagę na istniejące rozwiązania w innych sektorach – na przykład na rynku ubezpieczeń zmiany wynikające z unijnej dyrektywy IDD ograniczyły możliwość wypłacania wysokich prowizji z góry, wprowadzając rozliczenia transzowe i obowiązek ich zwrotu w razie rezygnacji klienta. Tymczasem – jak zauważa Piotr Siekański – w produktach kredytowych brakuje podobnych, sztywnych limitów ustawowych.
– Widać lukę w przepisach. Wszelkie opłaty i prowizje w stosunku np. do instytucji pożyczkowych, potocznie zwanych chwilówkami, są spisane i ściśle limitowane. Z kolei banki, SKOK-i i instytucje udzielające kredytów bankowych nie mają sztywnych, ustawowych limitów nakładania prowizji na swoje usługi. Ta asymetria powinna dziwić, zważywszy na uprzywilejowaną pozycję banków w systemie prawnym i ich faktyczną pozycję rynkową w Polsce – mówi Piotr Siekański.