Jaki jest obecny status muzeum Rzezi Wołyńskiej w Chełmie?
Muzeum Ofiar Pamięci Rzezi Wołyńskiej w Chełmie jest w tym momencie instytucją w organizacji, a więc zostało formalnie powołane, ma swój statut oraz dyrektora. Jednostka realizuje zadania, które zostały jej powierzone. Obecnie jest to proces przygotowawczy do realizacji całej inwestycji, czyli rewitalizacji kompleksu dawnych carskich zabudowań oraz przygotowania wystawy stałej. Tutaj chciałbym zaznaczyć, że w związku z umową z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego liczyliśmy na to, że wystawę przygotuje ministerstwo. Uważam, że tematyka Rzezi Wołyńskiej jest tak ważna, a jednocześnie wielopoziomowa, że pomimo jak najlepszych chęci lokalnych działaczy, nad tym zagadnieniem musi pracować szerszy zespół złożony z ekspertów, fachowców i historyków, natomiast wszystko powinno znajdować się pod egidą resortu kultury. Z inicjatywą wychodzi miasto, wspólnie prowadzimy tę instytucję, a także cały proces inwestycyjny, ponieważ samorządom jest łatwiej przeprowadzić pewne kwestie i sfinalizować samą inwestycję. Niemniej, muzeum funkcjonuje, zostały przeprowadzone również wszelkie prace porządkowe na terenie obiektu. Natomiast jesteśmy obecnie „w zawieszeniu” z uwagi na spór z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Uważamy, że umowa, którą zawarliśmy jest obowiązująca, lecz resort ma inne zdanie.
Stąd spór, który będzie musiał zostać rozstrzygnięty na drodze prawnej, chociaż oczywiście liczyliśmy na to, że przedstawiciele Ministerstwa będą chcieli się z nami spotkać i porozmawiać na temat tego projektu od strony merytorycznej. Niestety, do spotkania nie doszło i ubolewam nam tym. Ludobójstwo to temat trudny i jednocześnie ważny dla całej polskiej społeczności, który niestety od lat jest traktowany po macoszemu. Warto wspólnie, ponad politycznymi podziałami, zawalczyć o pamięć tych, którzy zostali zamordowani ponad 80 lat temu i stworzyć w Chełmie miejsce pamięci, w którym będzie można z jednej strony dowiedzieć się czegoś więcej o samej tragedii, ale przede wszystkim oddać hołd ofiarom. Chcemy również uczcić pamięć sprawiedliwych Ukraińców, ponieważ projekt zawiera również ten komponent.
Zostały podjęte kroki prawne, czy miasto musiało je podjąć? Nie było innego rozwiązania w tej sytuacji?
Tak jest skonstruowany system prawny w Polsce. Podmiot, który nie zgadza się ze stanowiskiem danej instytucji musi oficjalnie rozpocząć spór. Niektóre media podawały niesłusznie, że podłożem sporu jest wojna z rządem, jednak – co chce wyraźnie podkreślić – nie jest to prawdą. Każdy z nas ma swoje poglądy polityczne, ja swoich również nigdy nie ukrywałem, ale w tej sprawie nie mają one żadnego znaczenia. Inicjatywa, o czym mówię od kilku lat, nie jest polityczna, jest za to elementem, który powinien nas łączyć. Na Wołyniu zostali zamordowani nasi rodacy, o których nie mówiło się latami. Dziś sytuacja się zmienia, o ludobójstwie wołyńskim mówi się więcej, wzrasta nasza świadomość, jednak musimy uważać na to, by ten temat nie stał się narzędziem walki politycznej. W momencie, gdy podjęliśmy inicjatywę odnośnie budowy muzeum nie było wojny na Ukrainie, realia były inne, jednak właśnie wtedy zaczęliśmy stopniowo realizować całą inwestycję.
Mówią o tym zresztą liczne dokumenty, które w formie materiału dowodowego złożyliśmy w sądzie. Niestety, tego kroku nie dało się uniknąć, nad czym ubolewam. Tak jak podkreślałem, ta sprawa powinna i musi nas łączyć, a nie dzielić. Uważam, że powinniśmy się skupić na tym, że w Polsce jest potrzeba upamiętnienia ofiar Rzezi Wołyńskiej, ekshumacje są oczywiście najważniejsze, ale musimy pochylić się również nad tym, że nie ma w Polsce placówki muzealno-edukacyjnej, gdzie można byłoby dowiedzieć się o rozmiarach i skali tej niewyobrażalnej tragedii.
Dlaczego miasto Chełm jest dobrą lokalizacją dla tego muzeum?
Oprócz tego, że Chełm jest bramą na Wołyń, to jesteśmy również częścią Polesia Wołyńskiego. Są miasta w Polsce, w których żyje więcej obywateli i obywatelek z Ukrainy, jednak to Chełm jest największym miastem posiadającym bezpośredni związek z Wołyniem. Chełm był miastem ratownikiem dla uciekających z Wołynia – to tutaj najczęściej był ich pierwszy przystanek, tu otrzymywali schronienie i niezbędną pomoc. Pamiętajmy, że przed wojną granice administracyjne Polski były inne. W Chełmie funkcjonuje żywa pamięć o Wołyniu, kult ofiar rzeźni Wołyńskiej oraz ofiar polsko-ukraińskich konfliktów w ogóle. Ponadto, mamy wspólne dla naszych narodów symbole, takie jak chociażby Matka Boska Chełmska.
Nie mówię w tym momencie w kontekście sakralnym czy stricte o religijnym obrazie. To bowiem symbol Ziemi Chełmskiej, jeden z kilku koronowanych obrazów, którego oryginał znajduje się zresztą w muzeum ikon w Łucku na Ukrainie. Na naszych ziemiach współpraca przez lata układała się dobrze, choć było wiele różnych trudnych momentów, o których nie można bać się mówić. Natomiast należy zauważyć, że te relacje przez lata były bardzo dobre. Reasumując, oprócz faktu, że miasto Chełm jest bramą na Wołyń i przyjmowało uciekinierów z tamtych terenów, to zachowało również wiele symboli tworzących dobre relacje polsko-ukraińskie i łączących oba narody.
Jaka jest misja i idea stojąca za tym przedsięwzięciem?
Szczerze pojednać się w prawdzie. Uważam, że bez prawdy nie ma pojednania. Nie chodzi o to byśmy wzajemnie się piętnowali, ani o to by zapominać o pewnych sprawach, czy o nich milczeć. Chodzi o to, by pokazać czym było ludobójstwo wołyńskie oraz żeby poszło za tym słowo przepraszam. Jednocześnie powinniśmy pamiętać, że dobre relacje nie są dane na wieki. Musimy oddać hołd, pamięć i szacunek tym, którzy zostali pomordowani, ale również sprawiedliwym Ukraińcom, którzy pomagali Polakom przeżyć ten dramatyczny czas. Ogromne znaczenie ma także wymiar edukacyjny. Dziś najłatwiej uczyć się i poznawać właśnie za pośrednictwem instytucji muzealnych. Takie było przecież przesłanie Muzeum Powstania Warszawskiego, czy też Muzeum II Wojny Światowej. Tematyka Rzezi Wołyńskiej jest cały czas dla wielu Polek i Polaków nieodkryta. Często znają tylko hasła, nie znając genezy. Dla mnie motywacją jest to, by ten temat nie był w przyszłości wykorzystywany do burzenia relacji, bądź służył za oręż w rękach radykalnych podmiotów. Wychodzę z założenia, że jeżeli dane zagadnienie nie jest rozwiązane przez rządzących, to niestety daje to polityczne paliwo do podlewania emocji przez rożnego rodzaju skrajności, a to nie jest nikomu potrzebne.
Jak mieszkańcy Chełma przyjęli informację, że w ich mieście powstanie takie muzeum?
Myślę, że trzeba to podzielić na kilka etapów. Pierwszy to ten, w którym podjęliśmy decyzję o utworzeniu muzeum. Wtedy ta wiadomość została przyjęta bardzo pozytywnie, a mieszkańcy chcieli, by muzeum powstało jak najszybciej. Poparcie społeczne dla tego projektu było bardzo duże. Drugi etap to stworzenie koncepcji oraz przyznanie dotacji na zakup nieruchomości. Kiedy powstawało muzeum i na posiedzeniu Rady Miasta uchwalony został jego statut, wszyscy radni byli jednomyślni – muzeum powinno powstać. Niestety na ostatnim etapie, kiedy doszło do podpisania umowy ws. współprowadzenia instytucji, pojawiła się polityka. Z kolei gdy pojawiła się polityka, to część mieszkańców zaczęła mieć wątpliwości sugerując, że może muzeum nie jest potrzebne i warto środki finansowe przeznaczyć np. na drogi.
Chcę zaznaczyć, że było przy tym sporo niewiedzy, gdyż część mieszkańców myślała, że skoro miastu mogą zostać przyznane fundusze w formie dofinansowania, to w takim razie można je przeznaczyć na zupełnie inne zadania, co oczywiście jest niemożliwe. Emocje były więc skuteczne podgrzewane. Doszedł również element walki politycznej. Część osób, która ma poglądy bliskie jednej czy drugiej partii od razu zaczęła się „usztywniać”, pojawiła się krytyka projektu. Pragnę zauważyć, że przed kampanią dezinformacyjną wszyscy, bez względu na przynależność polityczną, udzielali wsparcia tej inicjatywie.
Świadczy o tym chociażby jednogłośne głosowanie w Radzie Miasta w sprawie utworzenia muzeum. To pokazuje, jak polityka potrafi zmienić postrzeganie danego tematu.
Czy uważa Pan, że dzięki powstaniu tego muzeum zwiększy się rynek turystyczny w Chełmie?
Na pewno tak, ale nie chciałbym, aby ten projekt był postrzegany jako sposób na zdobycie turystów. Oczywiście, w lokalnych materiałach prasowych pojawiły się informacje, że politycy z Chełma liczą na to, że więcej osób będzie odwiedzało miasto – to normalne. Za wydatkowaniem środków publicznych idą określone, konkretne cele. Miasta na wschodzie Polski takie jak Chełm, Zamość, Biała Podlaska czy Hrubieszów, mają swoje problemy i potrzebują dodatkowych bodźców społeczno-gospodarczych po to, by nie tracić swoich funkcji i mieszkańców. To wiąże się z kolei z podkreśleniem swoich mocnych i słabych stron – do tego zbioru zalicza się również turystyka. Nie jest to jednak dla nas główny wyznacznik. Zależy nam przede wszystkim na tym, by móc upamiętnić ofiary Rzezi Wołyńskiej oraz Sprawiedliwych Ukraińców. Chcemy również, by miasto było godnym strażnikiem i symbolem ich pamięci.
Przy temacie powstawania muzeum Rzezi Wołyńskiej powstało też wiele różnych mitów, oraz węzłów politycznych. Z czego one wynikają?
Umowa o współprowadzeniu i finansowaniu inwestycji została podpisana po wyborach. Pamiętamy doskonale jaki był wtedy klimat polityczny. Powszechny był przede wszystkim wzajemny brak zaufania. Bardzo łatwo przyszło wtedy politykom kreowanie nieprawdziwych tez o tzw. „skoku na kasę”. O tym, że jest to inicjatywa, która ma za zadanie zapewnić dodatkowe etaty dla funkcjonariuszy jednej partii politycznej. To oczywiście było podchwytywane przez najważniejsze osoby w państwie czy media głównego nurtu. Przypomnę, że sama dotacja była przekazana na budowę instytucji, a nie na dodatkowe etaty. Wysłałem zresztą stosowne pismo do pana premiera Donalda Tuska oraz liderów rządzącej koalicji w którym zaznaczyłem, że jeżeli chcą realizować ten projekt, a mają wątpliwości co do mojej osoby lub to z jakim ugrupowaniem jestem utożsamiany i przez to chcą zablokować tę inwestycję, to ja jestem gotów nie kandydować w zbliżających się wówczas wyborach samorządowych. Nie dostałem w tej sprawie żadnej odpowiedzi. Wysłałem również wszystkie dokumenty dotyczące tego, jak muzeum powstawało i na co wydawane są pieniądze – to również pozostało bez odzewu. Wysłaliśmy listy popierające od rodzin wołyńskich, podkreślając przy tym, że jesteśmy otwarci na propozycję ze strony ministerstwa, które, jeżeli chce, może desygnować dyrektora jednostki. Te wszystkie zarzuty, które pojawiły się w przestrzeni publicznej chcieliśmy i nadal chcemy obalić, zachęcając jednocześnie do dialogu. Zdarza się, że słyszę, z różnych stron, czy to od moich kolegów samorządowców, czy od polityków – po co pozywam rząd oraz że jest to działanie przeciwko władzy. Chcę jednak podkreślić, że nie może być tak, że nie respektuje się umów i podjętych wcześniej zobowiązań. Żyjemy w państwie prawa, byliśmy i jesteśmy bardzo otwarci, żeby ten projekt zrealizować, przy tym nie zależy nam na kłótniach i sporach. Natomiast jeżeli problemem w realizacji jest moja osoba, to nie muszę w tym procesie uczestniczyć. Chcę jednak podkreślić, że bardzo zależy mi na tym, aby ten projekt powstał. Uważam go za kluczowy nie tylko z perspektywy miasta, ale również narodu polskiego. Niestety, miasto zostało zmuszone, aby wejść na drogę prawną.
Oczywiście chcielibyśmy porozumieć się na gruncie polubownym, w atmosferze dialogu i wysłuchania wzajemnych racji. Nadal wierzę, że jest to możliwe, ale chęci musza być widoczne po obu stronach. Mam wrażenie, że niektóre osoby w rządzie nie są zaznajomione z tym tematem, co może wynikać z faktu, że kiedy dyskusja o muzeum wybuchła, znajdowaliśmy się w momencie kumulacji politycznych emocji. Do wielu osób docierały jedynie hasła i prasowe nagłówki. Niektórzy na podstawie tych haseł zbudowali sobie inny obraz tego projektu. Wielką stratą byłoby nie wykorzystać tego, że inwestycja jest praktycznie gotowa do realizacji. Istnieje dokumentacja, jest nieruchomość oraz podpisana umowa o współprowadzeniu instytucji. Wystarczy tylko, by miasto ogłosiło przetarg na realizację prac budowlanych, a czas pomiędzy zostanie wykorzystany na stworzenie wystawy. Apeluję więc o wyłączenie emocji i podjęcie wspólnych działań, aby muzeum powstało. Po to, by razem zrobić coś ważnego dla ofiar Rzezi Wołyńskiej oraz ich rodzin.