– Mam nadzieję, że jeszcze może się odnajdzie – mówiła dwa lata temu pani Krystyna, mama Bianki, w rozmowie z „Tygodnikiem Podhalańskim”.
Dziewczyna urodziła się w Zakopanem i pochodziła z zamożnej i wpływowej rodziny. Jej dziadek przed wojną władał wieloma nieruchomościami, m.in. słynnym budynkiem „Palace” przy ul. Chałubińskiego.
Od najmłodszych lat dziewczyna rzeźbiła i malowała, a jej talent był niezaprzeczalny. Nic więc dziwnego, że po podstawówce kontynuowała naukę w renomowanym Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem. Spełnienie marzenia o Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie było o krok, jednak uczelnia odrzuciła jej podanie. To był cios dla młodej dziewczyny, a jej zapał do sztuki przygasł.
Bianka wyróżniała się z tłumu. Była wysoką, szczupłą blondynką i miała kolorowy styl ubierania. Być może ta „inność” zwróciła uwagę Józefa M., z którym wkrótce nawiązała relację.
Ich związek szybko stał się obiektem plotek i budził niemałe kontrowersje. Józef, starszy od Bianki o aż 38 lat, fascynował ją swoją inteligencją, manierami i wysokim statusem społecznym. Był przecież szanowanym i znanym adwokatem na Podhalu, a dla swojej wybranki spełniał każdą zachciankę.
Mimo pozornej sielanki ta sytuacja budziła niepokój u matki Bianki. Próbowała przekonać córkę, że tak ogromna różnica wieku sprawi, że ich związek nie przetrwa próby czasu. Zakochana nastolatka nie chciała jednak słuchać. Pani Krystyna próbowała również wpłynąć na adwokata, ale jej starania pozostały bezskuteczne.
Tymczasem dziewczyna ponownie podjęła starania o dostanie się na studia, tym razem na Akademię Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie.
W lutym 1990 r. Bianka i Józef postanowili uciec od szarej rzeczywistości PRL-u i udać się na egzotyczne wakacje na Kubę. Taki pomysł spowodował sprzeciw pani Krystyny, która dopiero po długich namowach uległa córce. Postawiła jednak warunek: Bianka ma spać w osobnym pokoju. Co ciekawe, to mama dziewczyny pokryła koszty związane z wyprawą, która była organizowana przez biuro podróży.
Kobieta osobiście zawiozła córkę na lotnisko, gdzie czekał już Józef. Chwilę później para wsiadła do samolotu, który po międzylądowaniu w Moskwie, miał dotrzeć do Hawany, tętniącej życiem stolicy Kuby.
Wydawało się, że przed Bianką roztacza się wizja najpiękniejszych chwil w życiu: słońce, beztroski czas u boku ukochanego, egzotyczne smaki i zapachy. Nic nie zwiastowało jednak dramatu, który miał rozegrać się na karaibskiej wyspie.
To, co wydarzyło się na Kubie, znamy z relacji świadków – innych uczestników wyjazdu, którzy opowiadali o tym tuż po powrocie do Polski. Według nich dziewczyna od samego początku zachowywała się „dziwnie”. Po przybyciu do Hawany, nastolatka, pod pretekstem spotkania ze studentami, udała się do polskiej ambasady. Tam poprosiła o pomoc w powrocie do kraju, jednak żaden z urzędników nie potraktował jej poważnie. Odesłano ją do autokaru wycieczki, ale nieugięta Bianka przenocowała u poznanej Kubanki.
Następnego dnia ponownie pojawiła się w ambasadzie. Jednak zamiast oczekiwanej pomocy, jeden z urzędników wskazał jej przystanek autobusowy, z którego dostała się do miasta Trinidad i tam dołączyła do reszty wycieczki. Stan psychiczny Bianki pogorszył się, prosiła ona o pomoc opiekunkę wycieczki i unikała Józefa, swojego partnera, z którym przyleciała.
Nastolatka potrzebowała chwili samotności, dlatego opuściła pokój i poszła pospacerować. Podczas przechadzki natrafiła na innych uczestników wycieczki. Wśród nich był też Józef. Podszedł do dziewczyny i poszedł z nią w nieznane miejsce. Kiedy wrócił, był sam. Uczestnikom wycieczki dał do zrozumienia, że jego partnerka ma „focha” i czeka na jakiś telefon. Był to ostatni raz, kiedy wycieczkowicze widzieli nastolatkę. Był 5 marca 1990 r.
Dziewczyna, która miała wykupiony powrót samolotem do Polski, nie pojawiła się na lotnisku.
„Rzuciła mi torbę pod nogi”
Pani Krystyna, która chciała odebrać córkę z dworca kolejowego w Warszawie, bo wycieczka w drodze powrotnej wylądowała na lotnisku w Berlinie, była zaskoczona, gdy okazało się, że jej dziecko zostało na Kubie.
– Pilotka rzuciła mi torbę pod nogi i powiedziała, że pewnie chciała zostać na Kubie, bo Kuba jest piękna – tak tamtą chwilę zapamiętała pani Krystyna, mama Bianki, która dwa lata temu opowiedziała o niej „Tygodnikowy Podhalańskiemu”. I dodaje, że dziwne wydało jej się, że nikt nie szukał jej córki przed odlotem z Kuby.
Zdesperowana matka postanowiła działać. „Na początku nie miałam żadnej informacji, tylko pisałam pisma – do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, prosiłam posłów o pomoc” – wspominała kobieta. Gdy jednak nikt nie reagował, pani Krystyna sama wyruszyła na poszukiwania.
W maju 1990 roku wsiadła w samolot i poleciała na Kubę. Wizę matka Bianki ubłagała w kubańskiej ambasadzie. Jej jedynym wsparciem była siostra, która z Polski również wysyłała pisma, zarzucając polskiej ambasadzie w Hawanie opieszałość.
Po dotarciu na Kubę, pani Krystyna przemierzała Hawanę, pokazując przechodniom zdjęcie zaginionej córki. W jej desperackich poszukiwaniach pomogli jej polscy studenci z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Warszawskiego, przebywający na Kubie na praktykach. Zaprosili ją do akademika, udostępnili niewielki pokój i wspierali w rozwieszaniu ogłoszeń o zaginionej Biance.
Mimo nieustannej inwigilacji kubańskiej służby bezpieczeństwa, pani Krystynie cudem udało się dotrzeć do Trinidadu. Jednak jej pierwsza próba zakończyła się szybkim zatrzymaniem przez lokalną bezpiekę i odesłaniem z powrotem do Hawany. Niezłomna matka jednak nie poddała się i wróciła do Trinidadu.
Na Kubie kobieta spędziła sześć miesięcy. W listopadzie, zrozpaczona i zawiedziona, wróciła do Polski.
Pani Krystyna nie poddała się. Zaczęła pisać pisma, a w Sejmie godzinami błagała o pomoc. Dopiero poseł Krzysztof Kamiński (adwokat, polityk, dawniej działacz KPN z Lublina – przyp. red.) zainteresował się sprawą. To dzięki niemu, 14 maja 1991 roku, ponad rok po zaginięciu Bianki, wszczęto dochodzenie. Postępowanie przygotowawcze prowadził Wydział Śledczy Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie.
Wraz z rozpoczęciem śledztwa, pani Krystyna po raz drugi poleciała na Kubę, kontynuując desperackie poszukiwania córki. Tam otrzymała wstrząsającą wiadomość: zatrzymano dwóch mężczyzn, którzy przyznali się do zamordowania Bianki.
Matka dziewczyny była zrozpaczona, popadła w myśli samobójcze i trafiła do szpitala. Mężczyźni wskazali dwa różne miejsca ukrycia zwłok, ale ciała Bianki nigdzie nie było. Gdy wreszcie natrafiono na kości, okazało się, że nie należały do zaginionej. Z Polski wysłano wniosek o pomoc prawną do Prokuratury Republiki Kuby, lecz odpowiedź nigdy nie nadeszła.
W rezultacie, 12 grudnia 1991 roku, warszawska prokuratura zawiesiła śledztwo, czekając na nowe materiały od władz kubańskich, które jednak nigdy do Polski nie dotarły.
Najdziwniejsze było jednak to, że Józef nie wydawał się przybity z powodu zaginięcia swojej ukochanej. Mimo wielu próśb pani Krystyny nigdy nie znalazł czasu, aby porozmawiać ze zrozpaczoną matką Bianki na temat tego, co wydarzyło się na Kubie. Wkrótce potem wyjechał z Zakopanego i zamieszkał w Krakowie.
Do teraz nie wiadomo co wydarzyło się w samolocie lecącym do Hawany i co spowodowało, że Bianka zaczęła się dziwnie zachowywać po przylocie. Gdyby dziewczyna żyła, miałaby dziś 54 lata.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: [email protected]